1

3.5K 184 84
                                    

~Magnus~
- Magnus! - krzyknęła moja ciocia z dolnej części tego ogromnego domu.

- Tak?! - odkrzyknąłem jej i kontynuowałem rozpakowywanie w moim nowym pokoju, który będzie robił za mój azyl przez dwa miesiące wakacji.

Pomieszczenie było dość spore jak na jednego szesnastolatka, no ale - większe jest lepsze, prawda? Jak to mówią amerykańcy.

Cztery ściany były pokryte fioletową, gdzieniegdzie już zdrapaną tapetą. Łóżko stało w prawym rogu tuż pod oknem. Z drugiej jego strony znajdowała się dość podłużna, ciemno brązowa szafka nocna. W lewym kącie biurko, a w pozostałych kątach i przy ścianach po prostu szafy, półeczki, szafeczki.

Ale to dla mnie lepiej. Mam tyle rupieci, innych małych cudeniek, "pierdół" jak to mówi moja rodzina, że półki na każdej ścianie bardzo się przydadzą.

- Skończyłeś już się rozpakowywać?!

- Nie! A co?!

- Kwiatki podlejesz?!

- Z samego rana?! Dopiero przyjechałem!

- Oj tam! Chodź!

- Idę! - westchnąłem cierpniętniczo, no ale wstałem z ziemi i wyszedłem z pokoju, zostawiając górę moich pudeł na pastwę losu.

Nie zdziwił bym się, gdyby w tym domu ktoś zamieszkiwał... A wujostwo nawet by o tym nie widziało. Przez tą myśl, zakluczyłem drzwi.

Przeszedłem przez kilka długich i abstrakcyjnie zdobionych korytarzy, aż nie doszedłem do długich, szerokich i kręconych schodów. Szybko po nich zbiegłem i truchtem udałem się do kuchni.

****
Podlewałem kwiaty posadzone w małym kółeczku na środku ogrodu, jednocześnie je podziwiajac. Były piękne. Czarne irysy. Chyba chodzenie do nich codziennie rano z konewką wody nie będzie dla mnie utrapieniem.

Usłyszałem ciche skrzypienie drzwi, więc odwróciłem głowę w bok, patrząc na sąsiedni dom, który był oddzielony od naszego niskim, białym płotkiem. Z budynku wyszedł chłopak. Obstawiam, że w moim wieku.

Ale za to... Ciacho. Jak dobrze, że jestem biseksualny! Zapowiada się wakacyjna miłość. Jeśli on oczywiście jest gejem, lub tej seksualności, co ja. Wspaniale by było!

Moją uwagę przykuł tatuaż runy na jego szyi. Ale miał ich więcej. Zauważyłem jeszcze dwa na rękach, które wystawały spod krótkiego rękawka jego czarnej koszulki.

Zapragnąłem tylko, aby na mnie spojrzał. I zrobił to! Ale mógłby podejść bliżej, bo nie widzę, jaki ma kolor oczu.

Posłałem mu serdeczny uśmiech, a chłopak od razu spuścił wzrok i przyspieszył kroku. Przeszedł przez furtkę i poszedł chodnikiem w stronę sklepu. Jednak biedny ja nie mogłem długo go podziwiać, gdyż zniknął mi za żywopłotem cioci.

A już myślałem, że będę się nudził w tej dzielnicy. W końcu jest tu tylko kilka, dużych domów, sklep, a wokoło gesty las, do którego się niedługo wybiorę. Bo jako jedyny tak kusi. I teraz mam drugą kuszącą opcje!

Dokończyłem podlewanie irysów, i z pustą konewką odwróciłem się na pięcie, aby wrócić do domu.

- Ciociu! - krzyknąłem uradowany i jakże podekscytowany.

Nie mogłem przestać myśleć o tym czarnowłosym!

Odłożyłem konewkę na jakąś półkę i pobiegłem przez duży salon do kuchni. Ciocia ciągle w niej siedzi. Za to wujek większość czasu spędza na strychu, nie mam pojęcia czemu. Dowiem się, jak będzie mi się nudzić.

- Możesz nie krzyczeć? - spytała kobieta w średnim wieku, stojąca przy kuchennym blacie.

Miała na imię Brigitte. Blond włosy opadały na jej ramiona, a na ustach codziennie widniała różowa, matowa szminka.

Jeśli chodzi o mój makijaż, to zwykle malowałem oczy ciemnymi cieniami i zawsze musiała być czarna kreska. Mam fazę na goth i emo, normalne w moim wieku!

- Nie krzycz - westchnęła kobieta, podczas gdy ja usiadłem na krześle przy stole.

- Oświadczam, że czeka mnie wakacyjny romans, ciociu - uśmiechnąłem się szeroko, nie zważając na to, że na mnie nie patrzy.

Ciągle wystukiwałem palcami jakiś rytm na stole z podekscytowania i ciekawości, które mną owładnęły. Mogą nie puszczać, tak jest fajnowato.

- Nie mów tylko, że z tym chłopakiem z sąsiedztwa - Brigitte spojrzała na mnie przez ramię. Jej mina nie podzielała mojego entuzjazmu.

- Jak się nazywa?

- Nie spotykaj się z nim lepiej. Jest dziwny - skwitowała i z powrotem odwróciła głowę.

Chyba przyrządzała śniadanie. Ta, jak mogłem się nie domyślić? Przecież po całym blacie leżą owoce, warzywa, chleb i inne takie śniadaniowe rzeczy.

- Dziwny? W jakim sensie?

- W każdym sensie. Chyba jest nawet niemy, bo ani razu nie słyszałam, żeby się odzywał. Nie to co jego wujostwo, ich akurat lubię - zaśmiała się.

- E tam, sam to ocenie. Jak się nazywa?

- Alec Lightwood - westchnęła bezradna.

Dobrze wiedziała, że jak się uprę, to jestem nie do zniesienia.

- Alexander? - spytałem, a zaciekawienie przybrało na sile. - Cute! - skomentowałem wesoło.

- Uspokój się i pomóż mi ze śniadaniem, niewyżyty nastolatku.

*****
~Alec~
Zatrzymałem się tam, gdzie kończył się żywopłot. Nie chcę znowu zobaczyć tego chłopaka... Znaczy chcę, ale nie jest fajnie, gdy na mnie patrzy. Wtedy jest niekomfortowo.

Wychyliłem głowę zza zielonego krzaka i rozejrzałem się po ogrodzie jego domu. Nie ma. Uff!

Odetchnąłem z ulgą i szybkim krokiem doszedłem do mojej furtki, a następnie wszedłem do domu.

- Jestem! - powiedziałem głośno, wchodząc do kuchni.

Postawiłem jajka, które kupiłem, na stole, a za chwilę wujek wziął je w ręce i podszedł do kuchenki. Wujostwo ma bzika na punkcie jajek na śniadanie. Będę musiał codziennie tak rano chodzić... I widzieć tego chłopaka.

- Widziałeś kogoś? - spytał wujek, rozbijając jajka do dość dużej patelni.

- Em... Jakiegoś chłopaka. Mieszka obok. Kto to? - spytałem, siadając przy stole, który był już nakryty do posiłku.

- Jeśli obok, to rodzina Bane. A ten chłopak to... Nie mam pojęcia. Ta parka nie mówi o swojej rodzinie - skwitował rozbawiony.

- Aa... Okey - powiedziałem cicho, teraz jeszcze bardziej zaciekawiony tym azjatą...

Ta... Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.

❤❤❤
Bum!
Nie wiem co napisać, więc po prostu miłego dnia 👌😝💝💝

𝕁𝕖𝕤𝕥𝕖𝕤 𝔻𝕫𝕚𝕨𝕟𝕪. 𝕃𝕦𝕓𝕚𝕖 ℂ𝕚𝕖Onde histórias criam vida. Descubra agora