3

759 79 26
                                    

~Magnus~
Zacząłem szybciej oddychać. Wręcz bałem się odwrócić. To było takie głupie, jednak nie mogłem wyrzucić z siebie tych uczuć.

- Magnusie... Ja... - załamał mu się głos. Sam poczułem łzy w oczach. Zacisnąłem pięści i zacząłem powoli się odwracać...

Stał tam. On. Kilka metrów ode mnie. Wystarczyło tylko podejść... A świat odzyskałby dawne barwy, bez sztuczności. Poczułem, jak robi mi się gorąco.

- Magnus... - powiedział, po czym uśmiechnął się. Delikatnie. W oczach miał łzy, policzki były czerwone. Obecne były cienie pod oczami. Ale o czym ja myślę; cały wyglądał jak wrak człowieka. Zmęczony.

Myślałem, że znalazłem się w jakiejś własnej, chorej rzeczywistości. Nie mogłem uwierzyć w to, że właśnie on stoi przede mną. A ja stoję jak słup.

- Alexandrze... - odezwałem się w końcu, lecz mój głos brzmiał dla mnie nieobecnie, dochodził z daleka.

Miałem wrażenie, że nie miałem czym oddychać. To było okropne i jednocześnie najlepsze uczucie od kilku lat. Lat, w których tęskniłem codziennie rano, w południe i wieczorem za człowiekiem, który stał teraz przede mną. Jakby spełnił się mój głupi sen. Nie mogłem oderwać oczu od tych błękitnych. Tego odcieniu niebieskiego, który nękał mnie dzień w dzień. Cholera...

Podczas gdy ja wciąż tak stałem, czując... Nie wiem nawet dokładnie, co, Alexander Lightwood uśmiechnął się szerzej, a zaraz po tym ruszył w moją stronę. Chwiejnie, a jednak pewnie. I objął mnie.

Wstrzymałem oddech. Poczułem, jak jego ciało drży, jak pięści zaciskają się na mojej marynarce. Uniosłem swoje ręce. Też drżały. Objąłem... Teraz już mężczyznę, którego gorący policzek poczułem na szyi. W uszach zaczęło mi szumieć.

Nadal nie mogłem uwierzyć w to, że po tych kilku latach go znalazłem. Nawet nie szukałem. Myśl, że rzeczywistością jest to, iż teraz się z nim przytulam, nie mogła przebić się do mojego trzeźwego myślenia. Nie czułem się trzeźwy. Ani trochę.

~Alec~
Przez te kilka cholernych lat w żadnej chwili nie czułem tego, co teraz. Znalazłem go. Zwyczajnie spotkałem w parku, idąc po... Chyba bułkę. A natrafiłem na niego. W końcu!

Uśmiechnąłem się szerzej. Uczucie, które mnie zalało, sprawiało... Że najchętniej zacząłbym tańczyć. Tak tu i teraz. Wśród tych ludzi, w środku parku. Jezu, znalazłem go. Więcej, przytulam go teraz...! Nareszcie wszystko może się zmienić!

- Tęskniłem... - wyszeptałam, czując, jak łza potoczyła się przez mój policzek. Wylądowała na srebrnej marynarce Magnusa.

- Alexandrze - powiedział tak, jakby się dławił.

Trochę tego nie rozumiałem. Nie cieszył się...? Odsunąłem się od niego powoli. Cóż, było to łatwe, bo nie ściskał mnie tak, jak ja jego.

- Tak? - uśmiechnąłem się do niego, lecz zacząłem się czuć niezręcznie. Myślałem, że... Że obaj za sobą tęsknimy, że teraz się cieszymy...

Magnus otwierał usta, ale po chwili je zamykał. Nawet na mnie nie patrzył. Gdy mnie zobaczył, nie odrywał spojrzenia od moich oczu, ale teraz... Nie wiem, co zrobiłem. Może przeraził go mój wygląd? Możliwe... Nie wyglądałem najlepiej. Od kilku lat zresztą.

- Um... - zaczął, gubiąc się. Przecież on się nie gubi... Przynajmniej kiedyś nie.

Zauważyłem, że nerwowo ściskał krawędź od swojej marynarki. Przełknąłem ślinę. Nie wiedziałem już, czy dalej nie mogę wytrzymać z radości, bo nie byłem pewien, czy Magnus w ogóle chce mnie widziec... Gdyby nie odezwał się do mnie po imieniu, pomyślałbym, że mnie nie rozpoznał, ale tak...

𝕁𝕖𝕤𝕥𝕖𝕤 𝔻𝕫𝕚𝕨𝕟𝕪. 𝕃𝕦𝕓𝕚𝕖 ℂ𝕚𝕖Where stories live. Discover now