9

699 71 8
                                    

~Magnus~
Obudziłem się i od razu przeciągle ziewnąłem. Zacmokałem ustami i otworzyłem oczy. I dopiero teraz zdałem sobie sprawę, a raczej przypomniałem, że nie jestem w łóżku sam. Spał ze mną Prezes Miau.

A raczej spał NA MNIE, bo leżał na moim biodrze. Natomiast tuż przed moją twarzą ujrzałem bladą i spokojną twarz Alexandra. Zamrugałem oczami. Czyli nie śniłem ani nikt nie dosypał mi do jedzenie grzybków halucynogennych. To stało się naprawdę.

Wczoraj spotkałem Aleca, wczoraj spędziłem z nim większość dnia. Na mieście i potem w moim mieszkaniu, do którego go zaciągnąłem, żeby nie zamieszkiwał w jakichś głupich hotelach. Wczoraj rozmawialiśmy po tych kilku samotnych latach i poszliśmy spać. Razem.

O ja pierdolę.

Uśmiechnąłem się szeroko. Wreszcie do mnie dotarło, że to, co się dzieje i to, o czym podświadomie marzyłem, właśnie się spełnia. I ślini się na moją poduszkę.

Zachichotałem cicho, żeby go nie obudzić. Leżeliśmy twarzami do siebie, splątani nogami i rękami. Prawie dotykaliśmy się nosami. Cóż, będę musiał się dobrze powyginać, żeby wyjść z tej cudownej pułapki, nie budząc mojej klatki. O, czuję, że mam dobry humor. Bardzo, bardzo dobry. Wręcz... Brokatowy!

Cztery minuty zajęło mi ciche wydostanie się spod kołdry, nie budząc Aleca ani nie wprawiając Prezesa w głośne miauczenie. Kiedy ustałem stopami na dywanie, wziąłem kota na ręce i wyszedłem z mojej sypialni. Zamknąłem za sobą drzwi i poszedłem do kuchni, po drodze zgarniając telefon w rękę.

Kiedy dałem Miau jeść, włączyłem elektryczny czajnik i przyszykowałem kubki z kawą (mój kubek był czarny z kocimi oczami, a Alecowi wziąłem taki niebieski z uchem w motywie tęczy), usiadłem na stole, machając nogami jak podekscytowane dziecko i zadzwoniłem do mojej najlepszej przyjaciółki. Odebrała po jednym sygnale.

- Hej, Mags - przywitała się. Już słyszałem w jej głosie tą ciekawską i dwuznaczną nutę. - Jak ten ktoś, kim byłeś wczoraj tak bardzo zajęty? Nie dzwoniłeś potem. Musiałeś mieć udany wieczór. I noc... - zachichotała.

- Tak, bardzo udaną, ale nie tylko noc. Udane południe, popołudnie, wieczór i noc - poprawiłem, uśmiechając się z błogim zadowoleniem. - Tak bardzo, że do tej pory byłem pewien, że śnię albo działam pod wpływem jakichś używek.

- Serio? - zdziwiła się. - To nieźle. No, mów! Kto to?

- Och, stara miłość... - jęknąłem jak zakochany nastolatek.

- Stara miłość? - zastanowiła się ruda. - Kto? Na pewno nie Camille, bo byłam z nią i Maią wczoraj cały czas...

- Nie Camille - pokręciłem przecząco głową, patrząc na niebieskie kropki na moim czajniku.

- Simon?

- Simon? - wytrzeszczyłem oczy i przestałem machać nogami pod stołem. Chyba się przesłyszałem.

- Simon - słyszałem, że próbowała się nie śmiać. Aha.

- Czy ja o czymś nie wiem? - wymamrotałem, mrużąc oczy.

- Dobra, nieważne - zaśmiała się głośno i szybko zmieniła temat. I kiedy to zrobiła, znowu spojrzałem na niebieskie kropki i uśmiechnąłem się szeroko. - To kto w końcu?

- Zgadnij!

- Nie bawię się tak! - burknęła.

- Jego imię zaczyna się na literkę A - podpowiedziałem, uśmiechając się głupio. Nie przestawałem się szczerzyć od dobrych dziesięciu minut. Będę miał zakwasy na mojej pięknej twarzy.

𝕁𝕖𝕤𝕥𝕖𝕤 𝔻𝕫𝕚𝕨𝕟𝕪. 𝕃𝕦𝕓𝕚𝕖 ℂ𝕚𝕖Where stories live. Discover now