10

750 65 4
                                    

~Alec~
- Naprawdę rzuciłeś szkołę? - spytał Magnus, przeżuwając kawałek naleśnika w swoich ustach.

- Nie widziałem powodu, dla którego miałbym tam chodzić - parsknąłem śmiechem, ze smakiem jedząc śniadanie przygotowane przez Magnusa.

Bo przez kilkanaście minut on spacerował po kuchni, gotując, a ja siedziałem przy stole, piłem kawę i się na niego gapiłem. Najlepsze było wtedy, kiedy włączył radio i zaczął tańczyć.

- Leń - stwierdził azjata.

- A co z tobą? - spojrzałem na niego. - Uczysz się czy może już sobie pracę znalazłeś, panie zaradny?

- Szkoła życia - uśmiechnął się do mnie wrednie, a ja parsknąłem śmiechem w prawie pusty kubek kawy. - Czyli liceum. A za mieszkanko, w którym wesoło tu sobie żyjemy, płaci mój tata. Nauczyłem się już wykorzystywać jego pieniądze.

- Brawo - skwitowałem ze śmiechem.

- Dziękuję, panie Lightwood - kiwnął głową.

- Ależ proszę bardzo, panie Bane... - próbowałem się nie śmiać. Jednak Magnus robił taką poważną minę, że trudno było zachować spokój. I jeszcze gdy tak zabawnie marszczył brwi i nos, łądując sobie do ust kawałki naleśnika.

Już zapomniałem w ciągu tych kilku lat, jak jego drobne gesty potrafią rozbawić mnie do łez i poprawić humor, który mógłby być najgorszy. Okazuje się, że on zawsze będzie w stanie to zrobić nawet bez większego wysiłku.

- A, tak w ogóle to idziemy dzisiaj na randkę - poinformował mnie po chwili Magnus, który skończył swój posiłek i z gracją ułożył równo sztućce na pustym talerzu. Znowu się zaśmiałem. A za chwilę dotarło do mnie, co powiedział.

- Randkę? - ucieszyłem się w duchu. Bardzo. Wracamy do stanu z wakacji, kiedy byliśmy razem. Czyli do najlepszego okresu w moim życiu.

- Nie, kuźwa, na pogrzeb. Dlatego proszę cię, żebyś ubrał się w ładny, czarny garnitur, nie śmiał się z każdego mojego słowa i...

- Dobra, wystarczy - przystawiłem palec do jego ust, uciszając mężczyznę. Który momentalnie zrobił zeza, patrząc w dół. - Zrozumiałem - uśmiechnąłem się lekko. - To gdzie i o której ta randka?

Kiedy cofnąłem swoją dłoń, azjata popatrzył na mnie, mrużąc oczy. A potem płynnie powrócił do rozmowy, zaczynając jeździć swoim małym palcem po brzegu kubka z końcówką zimnej kawy. Odziwo, mojego kubka.

- Godzina szesnasta. Kino. Horror psychologiczny.

- Horror? - westchnąłem ciężko. Cóż, wytrzymam. Wystarczy, że złapię Magnusa za rękę.

- Psychologiczny. W sam raz dla ciebie.

- Jesteś wredny - stwierdziłem z przekąsem i wcale nie myślałem, że przesadzam. Magnus był bardziej sarkastyczny niż zwykle. I to jeszcze w stosunku do mnie.

- Uh, przepraszam - westchnął ciężko, masując swoje skronie. Wgapił się w blat stołu. - Po prostu cały czas muszę się powstrzymywać. A jest to męczące.

- Powstrzymywać? Od czego? - spojrzałem na niego, zdziwiony i zaciekawiony. Trochę też zaschło mi w gardle, kiedy zobaczyłem, jak Magnus powoli oblizał swoje usta. To miał być jakiś znak? Czy przesadzam?

- Ponieważ wczoraj myślałem, że to wszystko sen - machnął niedbale ręką, nadal patrząc w stół. - A dziś już wiem, że nie. I czuję, że chcę z tego korzystać, ale jednocześnie wiem, że nie powinienem się bez powodu spieszyć... - zaczął coraz bardziej mamrotać, jakby nie chciał, żebym to słyszał.

𝕁𝕖𝕤𝕥𝕖𝕤 𝔻𝕫𝕚𝕨𝕟𝕪. 𝕃𝕦𝕓𝕚𝕖 ℂ𝕚𝕖Where stories live. Discover now