11

1.3K 111 23
                                    

~Alec~
- Na serio ten cały Sebastian zostanie tu na dwa miesiące? - spytałem cioci podczas śniadania.

- Alec, przecież wiesz, że wynajmujemy pokoje.

- No tak, ale... - urwałem i westchnąłem.

Nie miałem żadnego"ale". To był ich dom i mogli z nim robić co chcą. Nawet wpuszczać ludzi, którzy najprawdopodobniej uciekli ze szpitala psychiatrycznego...

- Wieczorem robimy grilla - oznajmił szczęśliwy Kornel.

- Super - uśmiechnąłem się. - Ej, a w ogóle po śniadaniu idę na spacer z Magnusem, jak coś.

- Aż tak bardzo się zakolegowaliście? - spytała rozbawiona ciocia. 

- Ciociu... - zaczęły szczypać mnie policzki.

Przecież my się nie kolegujemy...

- Oni są razem, kochanie - odezwał się wujek, a ja spojrzałem na niego oszołomiony.

A, no tak... Widział nas wczoraj w łazience.

- Po zaledwie kilku dniach? - spytała kobieta, nie kryjąc zaskoczenia i przeniosła swój wzrok na mnie.

- N-no... Tak - wydukałem speszony i zacząłem energicznie bawić się widelcem, którego obijałem o brzeg talerza.

- To tylko wakacyjny romans, Elizo - zaśmiał się Kornel.

- Mhm... - mruknęła niezbyt przekonana ciocia. - Takie romanse zazwyczaj kończą się złamanym sercem i nieudolnymi związkami na odległość.

Westchnąłem. Ciocia w końcu miała rację, co mnie przerażało. Bałem się, że poczuję do Magnusa coś więcej niż tylko zauroczenie...

~Magnus~
Szybko jadłem swoje śniadanie, bo chciałem jak najszybciej pójść do Alexandra. Ciocia oczywiście musiała skomentować moje pośpieszne jedzenie:

- Gdzie ci tak spieszno?

- Do Aleca - przyznałem.

Uniosłem na nią wzrok, i po jej minie widziałem, że niezbyt się jej to spodobało.

- Zakochańce - parsknął śmiechem Ted.

- Dokładnie - powiedziałem i wstałem już od stołu.

Szybko wyszedłem z kuchni, by nie słyszeć jakiś monologów cioci i udałem się do drzwi.

Stałem już pod domem Lightwood'ów i pukałem do drzwi, które na szczęście otworzyły się od razu. Rozpromieniłem się na widok mojego wakacyjnego romansu, o którym na pewno nie zapomnę.

- Hej, moja do bólu urocza stokrotko - powiedziałem i cmoknąłem jeden z już zaróżowionych policzków nastolatka. - Spytałem wujka, i w lesie jest fajna rzeka, a jak będziemy iść przez osiedle, to dojdziemy do kładki nad jeziorem. Zdecydujesz po drodze, a teraz chodź - oznajmiłem szybko i pociągnąłem go za rękę w stronę furtki.

****
- Fajna kładka - parsknął śmiechem Alec, a ja tylko westchnąłem bezradny.

Postanowiliśmy iść na pomost, który okazał się dziurawą i w większości połamaną, spróchniałą kładką. Super.

- Ehh, może nie jest najgorzej - powiedziałem i ruszyłem w stronę pomostu.

- Uważaj tylko! - krzyknął za mną Alec, ale przez ramię dostrzegłem, że podąża moimi śladami.

- Niby kiedy ja jestem nieostrożny? - spytałem ze śmiechem, stawiając pierwsze kroki na kładce.

- Od kiedy postanowiłeś wskoczyć do jakiejś dziury w lesie?

𝕁𝕖𝕤𝕥𝕖𝕤 𝔻𝕫𝕚𝕨𝕟𝕪. 𝕃𝕦𝕓𝕚𝕖 ℂ𝕚𝕖Where stories live. Discover now