15.

3.6K 90 2
                                    

Patrzyłam na dymiący samochód. Nie wiedziałam co się dzieje i ile już czasu minęło. Dlaczego ludzie nic nie robią? Dlaczego nikogo tu nie ma? Ręce zaczynają mi się trząść, a po policzku spłynęła pierwsza łza. Kogo ja właśnie uśmierciłam? Szybko wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer 112.

-Halo? Tu operator 112. W czym mogę pomóc? -usłyszałam głos operatorki 

-Dzień dobry. J-ja byłam świadkiem wypadku. Proszę przysłać karetkę na Golden Street...-powiedziałam łkając. 

-Dobrze. Powiedz mi tylko, jak się nazy...-rozłączyłam się. 

Ja wiem! Uczyli nas, że nie wolno się rozłączać pierwszym, ale ja nie dam rady! Nie dałabym rady chociażby tam podejść. Łkając się rozejrzałam. Nikogo nie było, wszyscy są w pracy. Nikt nie widział. Nałożyłam kaptur na głowę i uciekłam. Biegłam ile sił w nogach, a gdy byłam już na podjeździe mojego domu zobaczyłam mijającą mnie karetkę. I dobrze. Przynajmniej wiem, że pomoc nadjechała, a zgłoszenia nie wzięto za żart. Szybko weszłam do domu. 

-Cześć Katy. Jak było w szkole?- usłyszałam głos mamy.

-Tak...-mruknęłam nie wiedząc nawet o co pytała i czym prędzej pognałam do mojego pokoju.

Oparłam się o zamknięte drzwi i zsunęłam się na podłogę. Zaczęłam przeraźliwie wyć i płakać. Zabiłam kogoś. Nie wiem kogo, ale taki samochód miała tylko jedna rodzina w tym mieście. Jeśli zabiłam Davida albo Nate'a to przysięgam, że ja też się zabiję! Nie przeżyję tego. Nie przeżyję jeśli przez moją nieuwagę i bezmyślność mogła zginąć tak wspaniała osoba jaką był David. Jeśli on nie żyje to przysięgam, że pójdę za nim. Muszę z nim być. Nie może mnie opuścić. 

  ***

Rano musiałam wstać, przygotować się i iść do szkoły jak gdyby nigdy nic, mimo iż nie spałam całą noc, bo płakałam. Płakałam, beczałam, ryczałam! Nazwij to jak chcesz, ale wraz z łzami i poczuciem winy uszło ze mnie całe życie. Mimo tego jak bardzo źle się czułam musiałam iść do szkoły, żeby nie wzbudzić żadnych podejrzeń. 

Cała droga do szkoły minęła mi na powstrzymywaniu łez. Rano udało mi się zrobić makijaż, który zasłaniał moje zmęczenie, więc nie mogłam go zmazać łzami. Choć muszę przyznać, że to było chyba najtrudniejsze zadanie w moim życiu. Łzy same pchały mi się do oczu. W szkole było jakoś podejrzanie cicho. Nikt nie płakał, ani nie składał kwiatów i zniczy pod szafką Nathaniela. Więc do David zginął! Mój Boże wszyscy tylko nie on! I to ja go zabiłam! Pozbawiłam życia taką wspaniałą osobę! Zobaczyłam Nathaniela stojącego koło swojej szafki. Z wielkim trudem podeszłam do niego. Musiałam go przeprosić i nie rozpłakać się. 

-Cześć Nate...-mruknęłam patrząc na moje buty. Nie mogłam mu spojrzeć w oczy. 

-Hej...-mruknął bez żadnych emocji. Ukradkiem zerknęłam na jego twarz, ale ta nie była obojętna. Wyrażała smutek, który chłopak chciał za wszelką cenę zamaskować. Boże... wszystko tylko nie to! 

-Coś się stało? Um... jesteś smutny...

-Ah...-westchnął i zacisnął powieki-...mój brat miał wypadek...

I'm Rich BitchWhere stories live. Discover now