80.

1.9K 77 5
                                    

Bawiłam się właśnie z Anayą, kiedy usłyszałyśmy odgłos otwierania drzwi. Nie muszę mówić kto był tam pierwszy. Na pewno nie ja. Jednakże w drzwiach wcale nie stał David, a Rey. Nie mam pojęcia czy nie zamknęłam drzwi czy coś, ale to teraz nie ważne. Dziewczyna wyglądała okropnie. Była cała zapłakana i rozmazana. Jej ubrania były potargane, a z nosa ciurkiem lała się krew. Ona sama była cała w siniakach i małych rozcięciach i rzewnie łkała. Moja córeczka spojrzała na mnie z widocznym smutkiem w oczach. Boże jaka ta dziewczynka jest mądra. 

-Rey, słonko.-podeszłam do dziewczyny i objęłam ją. Nogą też zamknęłam drzwi.- Co się stało? Kto ci to zrobił? 

-K-Katy...-wyjęczała i schowała głowę w moje ramię.

-Już cichutko. Idź na kanapę, a ja zaraz do ciebie przyjdę dobrze?- dziewczyna skinęła delikatnie głową i kulejąc ruszyła w stronę salonu. Ja wzięłam Anayę na ręce i poszłam do łazienki po gaziki, wodę utlenioną i bandaże. Pani doktor Anaya Shey również musiała mieć w tym czynny udział, jak zwykle kiedy coś robię. 

Podeszłam do dziewczyny i uklęknęłam przed nią. Moja córeczka podawała mi na przemian wodę utlenioną, plastry i gaziki. Kiedy już przemyłam i opatrzyłam wszystkie rany mojej przyjaciółki usiadłam obok niej i przytuliłam. 

-Rey kochanie, powiedz mi co się dzieje.- powiedziałam czule gładząc ją po plecach.

-K-Katy ja...-wymruczała osuszając policzki z łez-...jestem w ciąży. 

-Kochana gratuluję. Ale kto cię pobił?-za moje słowa znów się rozpłakała i wpadła w moje ramiona- O nie, nie, nie. Nie płacz już kochanie. Uspokój się i powiedz kto ci to zrobił. Poszczuję go psami obiecuję. 

-To był...-dziewczyna odsunęła się ode mnie, by spojrzeć mi w oczy-...Luke. Powiedziałam mu o ciąży, a on zaczął krzyczeć. Oskarżał mnie, że go zdradziłam, bo za każdym razem się zabezpieczaliśmy, a przecież to nie prawda. Kiedy zaprzeczyłam on... rzucił się na mnie...

-Już w porządku. Tutaj jesteś bezpieczna.-znów ją przytuliłam. Wyjęłam jednak z kieszeni mój telefon i wybrałam numer mojego męża. Odebrał po dwóch sygnałach.- David? Słuchaj nie jedź do domu. 

-Co?Dlaczego?

-Jedź, znajdź Luka i powiedz mu, że mu nogi z dupy powyrywam. Poważnie, jak go spotkam nie wyjdzie z tego żywy, przysięgam.

-Ale Katy. Poczekaj, powiedz mi...-rozłączyłam się.

I'm Rich BitchOnde histórias criam vida. Descubra agora