75.

2K 67 9
                                    

Siedzę właśnie na poczekalni. Ja wiem, miałam poczekać i iść razem z Davidem, ale odkąd zdałam sobie z tego sprawę nie mogłam bezczynnie czekać. Denerwowałam się jak cholera. Mój oddech był nierówny, a ja cały czas bawiłam się małym, złotym krążkiem na moim palcu serdecznym. Za każdym razem kiedy na niego spojrzałam na moich ustach pojawiał się uśmiech, ale i niepokój w sercu. Cały czas miałam gdzieś z tyłu głowy myśl, że go zawiodłam. Przekonywałam siebie, że to przecież nie moja wina, ale wcale nie było tak łatwo pozbyć się tych natrętnych myśli. Próbowałam się przekonać, że to nie ze mną jest coś nie tak, z nim też nie. Że po prostu robiliśmy to w nieodpowiednim momencie. Właśnie czekam na wyniki, więc moje niepewności mają zostać rozwianie. Mimo tego wcale nie czuję ulgi. 

-Pani Katy Shey.-usłyszałam swoje nazwisko. Moje serce podskoczyło kiedy usłyszało tę kombinację. Hilfiger to brzydkie nazwisko, Shey to piękne nazwisko. 

Wstałam z krzesła i weszłam za pielęgniarką do gabinetu. Zobaczyłam kobietę, u której się badałam. Nie muszę chyba mówić jakie kurwa opętały mnie emocje kiedy zobaczyłam jej niezbyt radosną minę. Usiadłam ostrożnie na białym krzesełku naprzeciw lekarki. Kobieta podniosła znad papierów zmęczony wzrok i spojrzała na mnie. 

-Jest pani młoda...-zaczęła, a ja kurwicy dostałam. Przysięgam. No powiedz to wreszcie ty stara prukwo!- Wie pani, że to jeszcze nie wyrok? 

-Co nie jest wyrokiem? -zapytałam choć doskonale wiedziałam o co jej chodzi. Chyba chciałam żeby to powiedziała.

-Ma pani dwadzieścia lat. Dopiero wzięła pani ślub...

-Do rzeczy błagam!-przerwałam jej dając upust odrobinie pary, która powstała we mnie. Przysięgam, że dosłownie gotuję się w środku. 

-Jest pani niepłodna. Przykro mi.- westchnęła po czym wsadziła długopis do kieszeni kitla i wyszła. 

Zajebiście wręcz! Nie ma to jak trzy dni po ślubie dowiedzieć się, że nie będziesz mieć dzieci. Boże! Przecież David mnie zostawi! Albo znajdzie jedną z tych lasek, które rodzą dzieci i oddają. Wybaczcie wszyscy, ale nie mam pojęcia jak to się nazywa, nie interesuję się takimi rzeczami. Wyraźnie poczułam jak kropelka mojego żalu wypływa z mojego oka. Odetchnęłam głośno, by choć odrobinę doprowadzić się do porządku i wyszłam. Zaczęłam iść przed siebie, a w między czasie nie mogłam się powstrzymać. Musiałam się rozpłakać. Moje serce tak cholernie bolało. To nie wyrok, tak? Więc jak nazwać całkowite przekreślenie marzeń? Wstąpiłam do sklepu i kupiłam pudełko papierosów, ale wzięłam tylko jednego. Resztę wyrzuciłam. Jakoś poczułam ochotę, by wypuścić troszkę emocji z dymem. Zaczęłam myśleć. 

Bo jak do cholery mam powiedzieć Davidowi, że jego żona jest niepłodna i nie może zaspokoić jego ambicji względem rodziny?

<><><><><><><>

Miłych koronaferii! C:

I'm Rich BitchWhere stories live. Discover now