31.

2.8K 86 4
                                    

Przez całą noc nie mogłam zasnąć, bo płakałam. Wiem, że to tekst pokroju jakiejś bohaterki taniego romansu, ale wraz z tysiącem łez wypłynęły ze mnie wszystkie siły i emocje. Nie mam już siły układać jakichś pięknych metafor oddających moje obecne załamanie, po prostu nie. Powiem to prosto z mostu. Nie mam ochoty już żyć. Chłopak w którym tak szaleńczo się zakochałam, ma dziewczynę i nienarodzone dziecko. Wiem, że dla innych może się to wydawać banalne, ale dla mnie nie. Dla mnie to prawdziwy koszmar. Każdy wdech, każdy wydech boli, bo wiem, że żyję i czuję to czego nie chcę czuć. To na prawdę boli. Ja wiem, że inni w tym momencie mogą się ze mnie śmiać, ale dla mnie cały świat runął. Kiedy zobaczyłam te dwie czerwone kreski moje serce chyba na sekundę przestało bić. Zamarłam i tylko słuchałam jego żałosnych tłumaczeń. Najgorsze jest to, że ja nadal go kocham i wiem, że nigdy nie pozbędę się tego uczucia. Choćby David kogoś zamordował ja i tak będę uważać go za ideał. Jednakże tego mu nie wybaczę. Choć moje serce rwie się do niego, do jego anielskich oczu, do jego cudownego głosu, to mój rozum mówi stanowcze 'nie'. Nagle moje lamentowanie przerwał dzwonek do drzwi. Choć bardzo chętnie zaszyłabym się tutaj, pod kołdrą wraz z litrami łez i moimi uczuciami to wiem, że muszę otworzyć. Rodziców nie ma w domu, a ja nie mogę przekładać na cały świat mojej tragedii. Tak więc zeszłam na dół i otworzyłam te piekielne drzwi. Moje serce jednak podskoczyło, gdy zobaczyłam Nathaniela. Chłopak miał zaczerwienione i opuchnięte oczy jakby przed chwilą płakał i wyglądał ogólnie dużo gorzej niż zwykle.

-Co ty tu robisz?- zapytałam 

-Kochasz go? Prawda?- zapytał bez namysłu. Nawet po jego głosie było słychać, że płakał. 

-Kogo?

-Davida! 

-Co? Poza tym co ci do tego? Wiem, że ja na niego nie zasługuję...-powiedziałam czując łzy pod powiekami 

-Pobił się o ciebie idiotko.-głos mu się załamał. Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami.

-Co...?

-Pobił się...i... z tym całym Chrisem czy Carlosem...-widać było, że zaraz się rozklei.

-Wejdź...-otworzyłam szerzej drzwi, by mógł wejść do środka co uczynił-Co się stało? Gdzie on jest?

-Pobił się o ciebie! Oni obydwaj...wpadli do rzeki...-po jego policzku popłynęła pojedyncza łza, którą szybko osuszył.

W tym momencie się rozpłakałam. Ryczałam jak bóbr. Już nie liczyło się to dziecko, ani nic innego! David mógł umrzeć! On może nie żyć! Mogę go już nigdy nie zobaczyć.

-C-co... co z nim?-wydukałam 

-Chris ma złamany kręgosłup, a...a David jest w śpiączce...

W tym momencie nie wytrzymał. Złapał się za włosy i opadł na kanapę za nim. Ja skuliłam się na podłodze i cicho łkałam. 

-O-o co oni się pobili... -zapytałam po długiej chwili ciszy 

-O ciebie! Nie rozumiesz! David cię kocha!- wykrzyczał mi w twarz

-Wiem, a-ale...

-Chris...on wykorzystał tą Jane. Zgwałcił ją, a ona zaszła w ciążę. To wszystko po to, żeby was skłócić...

W tym momencie mną wstrząsnęło. Gwałtownie wstałam, złapałam za kluczyki i biegiem ruszyłam do samochodu.

<><><><><><><>

Co myślicie o tym rozdziale? Mi się wydaje, że trochę przereklamowane, ale nie miałam innego pomysłu. 

I'm Rich BitchWhere stories live. Discover now