Rozdział 4

406 50 22
                                    

Remus POV

- Trzymaj - powiedział James, podając mi niezniszczone ubranie. Moje przez „przemianę" było w wielu strzępach. I w sumie to bardziej go nie było niż było.

- Jak mamy dotrzeć do Hogwartu? - Pozostała trójka zaczęła się zastanawiać, a ja założyłem na siebie nowe rzeczy, następnie dołączyłem się do nich.

- Może poczekamy do jutro na jakąś wiadomość od Dumbledore'a - zaproponowałem od razu.

- Ktoś ma jakiś inny pomysł? - spytał Potter. Gdy nie dostał żadnej potwierdzając odpowiedzi, stwierdził, że wykorzystamy mój pomysł i będziemy czekać.

- Nie wiem jak wy, ale ja się nie wyspałem, więc położę się spać - powiedział Syriusz, kładąc się na podłodze.

- Czekaj! - odezwałem się trochę głośniej, a on mnie natychmiastowa spojrzał na mnie. - Weź te moje podarte rzeczy i się na nich połóż. Przynajmniej nie będziesz leżeć na brudnej podłodze.

Na moje słowa, Black nic nie odparł, jedynie na mnie przez chwilę spoglądał.

- I co się tak patrzysz? Zimno ci będzie - wytłumaczyłem, a następnie rzuciłem w jego stronę podarte ubrania.

On jedynie szybko podziękował i się na nich położył, a ja patrzyłam na niego, jak cudownie i spokojnie wygląda podczas snu.

To chyba brzmi przerażająco.

Sam usiadłem pod ścianą, moje siedzenie, w krótką chwile zmieniło się w leżenie. Kilka minut później również już spałem.

Poczułem na swoim ramionach czyjeś ręce, które potrząsały moim ciałem.

Szybko otworzyłem oczy, jednak przez jasność szybko tego pożałowałem, więc jest natychmiastowo zamknąłem. Powtórzyłem te czynność kilka razy, aż w końcu wstałem.

Rozejrzałam się dookoła i w głowie miałem tylko jedno pytanie, które bardzo szybko zadałem.

- Gdzie jest Syriusz? Dlaczego go tutaj nie ma?

- Nie wiemy. Poszliśmy spać, tak samo jak wasza dwójka, ale gdy Peter się obudził jego już tutaj nie było. Obudził mnie, a ja ciebie, więc niewiele więcej wiem - zaczął szybko tłumaczyć.

Ą Z nim pewnie będzie kolejne zadanie - wtrąciłem się, a James się ze mną zgodził. - Wiesz cokolwiek? - spytałem, ruszając w stronę Petera, a on pokręcił głową.

- Trzeba o tym napisać Dumbledore'owi, lub jakiemukolwiek nauczycielowowi -. stwierdziłem. Nie miałem pojęcia, jak oni mogli na to wcześniej nie wpaść.

- Nie możemy. Gdy ciebie nie było, dostaliśmy list o tym - powiedział, odsunął się ode mnie, chwycił coś do ręki i mi podał. - Trzymaj i czytaj - powiedział.

Wszystko dzieje się pomiędzy wami, jeżeli dowiem się, że zamieszaliście do tego kogoś jeszcze, ta osoba zginie, tak samo jak jeden z was.

Miłej zabawy. L."

- Możemy zrobić cokolwiek, czy czegoś jeszcze nam zabronili? - zapytałam. Na szczęście nic innego nam nie zakazali.

- List od Dumbledore'a! - krzyknął James, chwile po tym jak zabrał sowie list.

- Co napisał?

- Pyta czemu nas nie ma i czy potrzebujemy pomocy.

I właśnie tego nienawidziłem w byciu w pewnym sensie rozpoznawalnym. Jak nie było na jakiejś lekcji, lub uroczystości mało znanego ucznia, to nikt nie zauważył, a jak my znikaliśmy to pojawiał się problem.

Jednak owa sowa nie odleciała, ciagle na coś czekała.

- Na co ona czeka? - spytał.

- Pewnie na naszą odpowiedź.

- Co my mamy napisać? - zaczął trochę panikować. Tak jak każdy z nas, lecz staraliśmy się tego nie pokazywać reszcie. Mimo że wszyscy o tym wiedzieliśmy, to nie pokazywaliśmy tego nikomu więcej. A przynajmniej ja starałem się tego nie robić.

Nie miało do żadnego sensu, jednak ciągle to robiliśmy. Może na początku miało to pokazywać, że skoro inni nie byli spanikowani, to reszta też nie powinna panikować, ale teraz każdy reagował na to w ten sam sposób.

- Napisz, że komuś z nas było duszno, więc wyszliśmy się przewietrzyć. Przez to nas nie ma. A teraz musimy dotrzeć tam mniej więcej wtedy co sowa z listem.

- Ej, a on wie, że to jesteśmy? Czy jak ona z tym listem tu dotarła?

- Raczej nie wie, a drugiego to nie wiem, ale rozumiesz jaki jest Dumbledore, najprawdopodniej coś wymyślił, żeby ona dotarła idealnie do nas.

- Jak wytłumaczymy to, że nie ma z nami Syriusza?

- Nie wiem, po drodze coś się wymyśli - powiedział James. - Wiem! - krzyknął po momencie. - Przelecę z wami na mojej miotle.

- A co z Syriuszem? - zapytałem.

- Nic nie wiemy, pewnie list dostaniemy w Hogwarcie.

- Okej - zacząłem. - Musimy obecnie unikać Dumbledore'a, a gdy będzie pytać o Syriusza, odpowiemy wymijająco przykładowo, że niedługo będzie, wymyśli się coś na miejscu. Zgadzacie się? - zapytałem na końcu, a James z Peterem potwierdzili, że się zgadzają.

- To kto pierwszy ze mną leci? -
zapytał Potter.

Gdyby nie fakt, że z Peterem nie mieliśmy przy sobie swoich mioteł, to polecielibyśmy pojedynczo.

Wypadło na mnie, musieliśmy starać się, żeby nikt nas nie zobaczył, wiec poszliśmy w jakieś opuszczone miejsce, z którego wylecieliśmy.

Lecieliśmy zdecydowanie wyżej niż James normalnie lata, jednak ufałem mu na tyle, że stwierdziłem, że raczej przeżyje.

Ludzie nie zwracali na nas uwagi, najprawdopodniej myśleli, że to jakiś ptak, czy ledwo widoczny samolot tylko, że nie zostawialiśmy po sobie jakiegokolwiek śladu, ponieważ, nie lecieliśmy aż na takiej wysokości.

Potter znalazł tory i leciał idealnie nad nimi, wiec pozostało mi się jedynie zrelaksować i czekać, aż dotrzemy do Hogwartu.

- Mam od razu iść do szkoły, czy poczekać na was na zewnątrz? - zapytałem.

- Lepiej poczekaj - odpowiedział spokojnie.

Zatraciłem się w spoglądaniu na niebo, zamyśliłem się nad tym wszystkim i nawet nie ogarnąłem kiedy dotarliśmy na miejsce.

behind the letters ✔️Where stories live. Discover now