Rozdział 8

275 47 21
                                    

Remus POV

Siedziałem z Peterem pod drzwiami, zaczęło się spokojnie, pojedynczymi słowami od szatyna.

Obecnie słyszeliśmy jego dość głośne krzyki, miałem ochotę powiedzieć do niego, że to tylko imitacja wszystkiego, jednak on to wiedział, lecz w obecnym stanie to do niego nie docierało.

- Sowiarnia - powiedział głośno i nagle Potter.

- Pójdę tam - oznajmił blondwłosy chłopak.

Nie wiedziałem dlaczego to krzyknął, on pewnie tak samo, ale w tej chwili jego umysłem sterowały te dwie litery, więc może jedynie nieświadomie wypełniał ich rozkaz.

A my wykonaliśmy kolejne ich polecenie.

Podświadomie wiedząc, że musimy to zrobić.

Trochę sam przesiedziałem przed pokojem, ale po może trochę więcej niż minucie obok mnie pojawił się ponownie Peter.

Wrócił tak samo jak poszedł, z niczym.

- Niczego nie zostawiali - oznajmił.

Żaden z nas przez następne kilkanaście minut się nie odzywało, jedynie co jakiś czas rzucaliśmy sobie krótkie spojrzenie po usłyszeniu jakiegoś głośniejszego dźwięku.

- Czas minął! - krzyknąłem z nadzieją, że Potterowi, zaczyna wracać świadomość i zrozumie, że to już czas wychodzić.

Kilka razy uderzył w ścianę, próbując odszukać drzwi, po tym zrozumiałam, że wie co się dzieje, jego rozum wrócił do normy, jednak jego wzrok nadal jest w pod wpływem działania tego co wypił.

Kilkanaście sekund później, po tym jak dość głośno uderzyłem w drzwi z myślą, że pójdzie do tego dźwięku, wyszedł z pokoju.

Spojrzał na nas, jednak w jego oczach wydawaliśmy się obcy, zrobił długo krok do tylu i odwrócił od nas wzrok, zachowywał się jakbyśmy to my, byli potworami jego wyobraźni.

- Kazali iść do sowiarni - mówił, jakby sam w to nie wierzył.

Spojrzał ponownie na nasze twarze, lekko się uspokoił, widząc to co powinien widzieć. Mikstura przestała na niego działać.

- Ja pójdę jeszcze raz sprawdzić, wy połóżcie się czy coś - powiedział Peter.

Tylko jego nie wykończyła mikstura, więc robił wszystko za nas.

Spojrzałem na Jamesa, on na mnie i wspólnie weszliśmy do pokoju.

- Już się bałem, że ponownie będzie wyglądał, tak jak wcześniej - powiedział.

Peter POV

Wszedłem do sowiarni, chciałem już wypatrywać czekającej na nas sowy, jednak nie musiałem tego robić.

Żadna sowa się tam nie znajdowała, zamiast niej pojawił się Syriusz.

Trochę brudny, ale nadal Syriusz.

- Nie pamietam co ja tu robie, ale w ręce trzymam list - odchrząknął.

Był cały zdezorientowany, nie wiedział co się dzieje, przekazał co musiał, po czym na chwile się wyłączył.

Wyglądało to, jakby żył, ale jego ciało zachowywało się jak martwe, po przekazaniu jedynej informacji, jaką umiał wypowiedzieć.

Skanowałem go wzorkiem, nie wiedząc co w takiej sytuacji powinno się zrobić. Oparłem się o drzwi, ani na chwile nie odrywając wzorku od Blacka.

- Chodźmy z nim do reszty - powiedziałem. -Powinieneś się umyć, nie wiem gdzie ty byłeś, ale o jakichkolwiek środkach czystości ani chociażby o skrzatach domowych, to tam chyba nie słyszeli.

Powiedzenie tego nic nie dało, bo nastolatek nie zareagował, jednak jak dokładniej się mu przyjrzałem, w jego oczach po każdym usłyszanym słowie pojawiał się blask.

Jego wnętrze żyło, jednak jego ciało stało się martwe.

- Co się tam działo? - spytałem, nie oczekując odpowiedzi.

Syriusz patrzył na mnie ciagle tym oczekującym na coś wzrokiem, a ja nie byłem w stanie stwierdzić, czego oczekuje.

Jego paraliż trwał do momentu, gdy go nie dotknąłem, starając się odebrać od niego list.

- Dziękuje - powiedział niepewnie, już miałem pytać o co chodzi i za co on dziękuje, jednak mnie wyprzedził. - Jakaś postać rzuciła na mnie zaklęcie, przez które nie mogłem się ruszyć, dopiero po ich dotknięciu lub waszym jestem w stanie coś zrobić. Pozwolili mi jedynie powiedzieć kilka słów, które wykorzystałem w niezbyt dobry sposób - tłumaczył wszystko, popadając w ogromny słowotok.

Streszczając wszystko czego się dowiedziałem w całej drodze to to, że nie mógł się ruszyć, żeby nie uciekł.

Nie poznał tożsamości ani żadnego z zamiarów tych osób, więc jego podróż na nic się nie zdała.

To wszystko na nic się nie zdało.

Czary rzucane po nic, porwania na nic i zadania na nic.

- Chyba rzucili na mnie to zaklęcie, żebyście wykonali swoje zadanie i odzyskali mnie dopiero po skończeniu wszystkiego - wysnuł swoją teorie.

Remus POV

Usłyszałem otwierające się drzwi, więc podniosłem głowę ciekawy czy rudowłosy znalazł coś w sowiarni.

Spodziewałem się jakiegoś listu, a nawet sowy jedynie do kontaktowania się z nimi, ale nie Syriusza.

Wstałem z łóżka i podszedłem do niego, a następnie mocno go przytuliłem.

- Nic ci nie jest? - zapytałem zmartwiony.

- Jest mi brudno, a tak to wszystko dobrze -powiedział, jak zawsze z humorem.

- Chłopaki - powiedział poważnie Peter, który przeczytał list.

Spojrzał na nas, a w jego oczach dostrzegłem strach.

**

Drugie zadanie dobiegło końca, Syriusz odnaleziony. Mam do was dwa pytania:

Co sądzicie?

Czego spodziewacie się po następnych rozdziałach?

behind the letters ✔️Where stories live. Discover now