Rozdział 11

294 43 10
                                    

James POV

I zaczęliśmy, mieliśmy dość dużo zadań z nauczycielami, którzy byli dla nas dość dobrzy, więc no niby jestem zadowolony, bo są „za nami", przez co raczej nie powinni dać nam takich większych kar, jak niektórzy by zrobili, ale jest także druga gorsza strona tego. Przez to możemy stracić ich zaufanie, a po tym później będzie już tylko gorzej.

W sumie o czym ja pierdole, L i N mogą mas zabić, pozbawić jakichś części ciała, zrobić coś złego naszym bliskim, a ja się przejmuje co nauczyciele o nas pomyślą, już jak nas ukarają.

Pomijając to, zaczęliśmy.

Początkowo wykonywaliśmy zadania na nas, mieliśmy małe szczęście, że dali nam wszystko co potrzebowaliśmy do ich wykonywania.

W tym momencie Peter z pewną siebie posturą stał na wprost mnie, w jego prawej dłoni znajdowała się różdżka.

To właśnie on najmniej stresował się tym wszystkim, każde zadanie jakie mu przypadło robił z pewnością. Nie wierzył w swoje niepowodzenia, choć początkowo zaczęło się bardzo źle przy naszym pierwszym zadaniu z Remusem, było widać w jego zarówno wyglądzie oraz zachowania wielki stres, najbardziej z spraw wyglądu odznaczał się strach na jego twarzy, lecz w międzyczasie cały czas malał, aż w pewnym momencie zniknął całkowicie.

Ale tylko z niego.

Właśnie wypowiedział słowa zaklęcia, wykonując idealny ruch różdżki w moją stronę.

Poczułem jak przez moje ciało przechodzi milion wibracji, miałem ochotę skręcić się, błagając o to, żeby przestał. Na szczęście tego nie zrobiłem.

Później i tak musiałoby się to wydarzyć.

Nawet jeśli nie na mnie, to i tak stałoby się to komuś innemu.

Nie patrzył na mnie, całą swoją uwagę skupiał na swojej różdżce, jego dłoń nie wykonywała obecnie żadnego ruchu, nawet jednego drgnięcia.

Delikatnie się skręciłem, czując promieniujący na całe moje ciało ból.

Miało to trwać dokładnie minutę, w mojej głowie odliczałem do końca każdą sekundę, starałem się na tym skupić, było to trudniejsze niż się wydało.

Po niecałych dwudziestu sekundach znalazłem się skręcony na podłodze, w mojej głowie słyszałem przeraźliwe krzyki, moje ciało w całości opanował ten czar.

Peter delikatnie podniósł swoją prawą rękę do góry, przez co ja zacząłem wstawać, czułem się jak jakaś marionetka sterowana w teatrze.

Trzydzieści sekund.

Zostałem zmuszony do przesunięcia się na lewo w stronę łóżka, ledwo stawiałem kroki, moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Jakby w tym momencie nie były one moje, jakby w tym momencie moje ciało przejął ktoś inny.

Na swoim plecach poczułem twarde podłoże, co oznaczyło, że już leżałem, w moje plecy wbijały się po kolei miliardy igieł. Jedna po drugiej, cały czas to samo.

Dwadzieścia sekund.

Moje plecy zaczęły się powolnie podnosić do góry albo tylko mi się wydawało, pode mną nie było już nic.

Peter podniósł mnie, a ja w całości mu zaufałem

Czułem jak coś mnie zmusza, abym zmienił moje położenie, nie protestowałem, jednak też nie pomagałem, moje ciało zostało przerzucone przez cały pokój.

- Przepraszam, musiałem - usłyszałem słowa przyjaciela. Jego głos nawet nie drgnął, cały czas perfekcyjnie opanowany.

Dziesięć sekund.

Zaczęło ciągnąc mnie do tylu, wytwór mojej wyobraźni, zaczął mnie szarpać.

Leżałem płasko na brzuchu, starałem się nie poruszać, gdy oni wycinali coś we mnie.

Uspokajało mnie tylko to, że gdy to się skończy, to nic mi nie będzie.

Nagle wszystko ustało, minęła minuta.

Od razu dobiegły mnie zaniepokojone głosy Remusa i Syriusza, gdy zmęczony Pettigrew, usiadł spokojnie na łóżku, odkładając różdżkę obok siebie.

behind the letters ✔️Where stories live. Discover now