Rozdział 33

150 22 10
                                    

James POV

W księdze eliksirów, którą kupiłam przy pierwszym zadaniu z przemianą Remusa poszukiwaliśmy potrzebnego nam eliksiru. Nie mieliśmy wyznaczonej daty na zrobienie tego, więc dla bezpieczeństwa zabraliśmy się za to od razu.

Ani trochę nie pasowało to do mojego sposobu robienie czegokolwiek, czyli im później tym lepiej, no ale już się trochę poświęciłem i chyba pierwszy raz z prawie własnej woli zacząłem coś od razu.

Pierwszego dnia nie udało nam się znaleźć tego, czego potrzebowaliśmy. Mimo tego, że prawie cały Hogwart już spał, to ja z Peterem, tylko z nim, bo pozostałą dwójka nie ma zamiaru się od siebie oderwać i nam pomóc, szukaliśmy tego jednego eliksiru.

Przejrzeliśmy już połowę tej książki i ciągle niczego nie mieliśmy, pocieszał mnie jedynie fakt, że połowa już za nami. No chyba, że coś przegapiliśmy, to jesteśmy na dnie.

Jutro, a w zasadzie to dzisiaj, jest sobota, a ja mam ponownie trening, na wczorajszym dowiedziałem się, że piątek mamy mecz i gramy przeciwko krukonom.

Obawiałem się jedynie zadania, czy nie dostane jakiegoś do wykonania w trakcie meczu, na prawdę nie mam zamiaru ani ochoty robić czegoś zawodnikiem, oczywiście poza pokonywaniem ich, ale w ten zwyczajny sposób.

Początkowo wszyscy myśleliśmy, że będzie to serum prawdy, jednak tutaj nie chodziło o prawdę, tylko o to, że ktoś mówi o wszystkim i może kłamać, on nie będzie nawet się zastanawiać czy coś jest prawdą, bo nie będzie miał czasu ani możliwości, by to wszystko skontrolować.

- Mam! - krzyknął Peter na tyle głośno, że nawet Syriusz odkleił się od Remusa, żeby sprawdzić co się dzieje.

Syriusz POV

- Ej, chwila - zaczął Remus. - Od kiedy my mamy dziewięć wykonanych zadań? - spytał lekko zdezorientowany, spoglądając kolejny raz na list.

- Gdy wróciłem na pogrzeb, to miałem kilka zadań do wykonania i je wykonałem - odpowiedziałem dumnie, a Remus niezbyt widocznie się uśmiechnął.

- A co się z wami wtedy działo? - spytałem, jednak początkowo nikt nie odpowiedział, więc dodałem. - Wtedy gdy mnie nie było, gdy się obudziłem to nie było was w pokoju, a gdy byłem u siebie, to dostałem zadania do uratowania was.

- My wtedy też mieliśmy zadanie, dzień w zakazanym lesie - odpowiedział Peter.

Czyli gdybym nie zrobił zadania za któregoś z nich, to by nie wrócił stamtąd?

To pytanie dość długo siedziało w mojej głowie, starałem się je przepędzić zajmując się czymś innym, obecnie tym czymś innym był Remus, który nie tylko zajmował moje myśli, ale także moje ciało.

- Dzisiaj pełnia - powiedziałem, a wszyscy wiedzieli co to oznacza.

Mieliśmy to zaplanowane, Remus dzisiaj spędzi to prawie sam, bo jednak nie chcemy zostawiać go zupełnie samego, więc będzie z Peterem, jednak Dumbledore będzie myśleć, że wszyscy jesteśmy razem z nim, a my w tym czasie postaramy się pozdobywać składniki potrzebne do tej mikstury.

Mieliśmy na dzisiaj uszykowaną mapę, miotłę, coraz pelerynę niewidkę, nic więcej nie było nam potrzebne.

Gdy zaczęła się pełnia, a Remus zaczął się powoli przemieniać, wylecieliśmy z Hogwartu, lecieliśmy w stronę ulicy Przekątnej, niezbyt ją lubiłem, jednak wiedziałem, że jeśli naprawdę chcemy tych składników, to tam one będą.

Nie ściągnęliśmy z siebie peleryny, ponieważ chwilowo nie chcieliśmy się nikomu pokazywać, szczególnie, że znajdował się tutaj Louis Torres.

A mogło być tak pięknie.

Niewidoczni weszliśmy do pierwszego napotkanego przez nas sklepu.

behind the letters ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz