Rozdział 27

144 31 0
                                    

James POV

Obudziłem się dość wcześnie rano i o dziwo nie byłem zmęczony. Zszedłem z łóżka, by ruszyć do toalety, spojrzałem na resztę i dostrzegłem, że Remus spał z Syriuszem, a Peter tak samo jak ja już się obudził.

- Co jest? - Gdy wróciłem do pokoju, usłyszałem glos Remusa.

Okej, to było trochę dziwne, że były bardzo wcześnie rano, a prawie wszyscy już wstawaliśmy.

Następnie do moich uszu dotarło ciche stuknięcie. Jako jedyny nie znajdowałem się w łóżku, więc cofnąłem się, żeby sprawdzić co to było.

Delikatnie otworzyłem drzwi, na wypadek gdyby ktoś za nimi stał, jednak nikt się tam nie znajdował. Wyszedłem z pokoju, żeby zobaczyć czy może jednak ktoś tam stoi, jednak tak samo jak wcześniej nie było nikogo.

Zawróciłem, żeby dotrzeć do reszty i dostrzegłem kopertę leżąca przy wejściu.

Podniosłem ją i zacząłem otwierać.

- Nie bez powodu wasza trójka już wstała, na dzisiaj dostajecie bardzo proste zadania, musicie spędzić cały dzień w zakazanym lesie, jednak nikt, oprócz waszej trójki, nie może wiedzieć, że tam jesteście. Musicie iść tam od razu po przeczytaniu tego. L.

Na dworze było dość ciepło, wiec jakoś specjalnie się nie ubraliśmy, poszliśmy w tym, w czym spaliśmy.

- Co z Syriuszem? - zapytał Remus.

- Wraca dzisiaj do siebie, żeby pójść na pogrzeb - powiedziałem. - Może są w nich resztki człowieczeństwa i pozwalają mu tam pojechać.

Mówiłem, jednak nie do końca nie wierzyłem w swoje słowa, pewnie nasze zniknięcie będzie miało na coś wpływ.

Syriusz POV

Na ceremonii byłem dość mocno rozkojarzony, w głowie cały czas przewijało mi się jedno pytanie, na które odpowiedzi nie znałem i nie wiedziałem jak mogę ją uzyskać, by zaspokoić mój umysł.

Obecnie najważniejsze dla mnie powinno być to, że właśnie znajduje się w jednym pomieszczeniu z martwym bratem i resztą rodziny.

Tylko niektórzy z nich byli zmartwieni tym, lub jedynie idealnie to udawali przed wszystkim.

Większość Blacków to bezuczuciowe i bezduszne istoty.

Oczywiście opisując je w dość przyjazny sposób. Moja rodzina była po prostu rodziną osób bez uczuć.

Obecnie sam do nich się zaliczałem, chwilowo nie czułem nawet smutku, związanego z tym wszystkim. Mój umysł potrzebował jedynie wiedzieć, czy odzyskiwanie ich zaliczy się jako jedno zadanie, czy jako trzy, skoro są trzy osoby i do odzyskania każdej z nich mam po jednej rzeczy do zrobienia.

Przejmowałem się jedynie sobą czy będę musieć robić więcej tych zadań, a powinienem przejmować się moim bratem.

Jednak przejmowanie się nim, nic by mi nie dało, to by niczego nie odkręciło, to by nie zmieniło stanu jego żywotności, żeby nagle sobie wstał i powiedział, że jednak żyje.

To nawet idiotycznie brzmiało,

Cała ta sytuacja była idiotyczna.

behind the letters ✔️Where stories live. Discover now