Rozdział 37

127 23 17
                                    

James POV

Gdy kończyłem opowiadać Lupinowi o tym zadaniu z gadaniem, wszedł Syriusz.

Zadanie już się skończyło, a ja nadal zastanawiam się, jak inaczej mogłoby ono się nazywać. Żadna inna nazwa mi do niego nie pasowała.

- Uwaga, czytam zadanie - powiedział, przez co Peter podniósł głowę znad zeszytu. Wszyscy skupiliśmy się na nim. - Na spodzie koperty znajdują się cztery tabletki, spowodują one, że przez przynajmniej godzinę będziecie w pewnym rodzaju martwi. To czy uda wam się ponownie wrócić do żywych zależy jedynie od was.

Chłopak przerwał na chwile czytać, by spojrzeć na nas, a następnie przewrócić kartkę na następną stronę.

- W stanie „śmierci" wasz mózg przez godzinę będzie starał się, walczyć, żeby żyć, czy mu się uda zależy jedynie od was, bo musicie pamiętać, co tak właściwie robicie. Więcej zrozumiecie po zażyciu tabletek, możecie zrobić to w tym samym czasie, nie jesteście w staniu pomóc komuś, kto już nie żyje N.

Wystawiłem dłoń przed siebie, czekając, aż Black zrozumie i poda mi tabletkę.

Chciałem zrobić to od razu i mieć to z głowy, nie chciałem obserwować innych, gdy byli niby martwi, bo wiedziałem, ze po tym nie będę w stanie jej zażyć. A nie chciałem, być przeszkodą w zadaniu.

Syriusz z wyraźną niechęcią, podał mi całą kopertę, z której wyciągałem czarną tabletka, była mniej więcej szerokości mojego paznokcia.

Niczym się nie zastanawiając, połknąłem ją niemal od razy poczułem, że zaczyna coś we mnie robić.

Wszystko zaczęło mnie boleć, położyłem się, by po kilku sekundach odpłynąć.

Peter POV

Chcieliśmy mieć to jak najszybciej za sobą, więc od razu po Potterze, wzięliśmy tabletki. Zadziałały one na nas prawie tak samo szybko jak na pierwszego chłopaka.

Cały czas, nie zwracając uwagi na ból, ani na widoki, które miałem ciagle przed oczami, powtarzałem sobie w głowie, że muszę pamiętać o tym, że żyje.

Nie rozumiałem do końca o co w tym chodziło, wiec próbowałem wszystkiego. Na początku starałem się zostać na najdłużej ile się dało przytomnym, co mi się niestety nie udało, później gdy byłem już nieprzytomny, powtarzałem jak mantrę to, że nadal żyje i że nadal będę żyć.

Przed moimi oczami ciagle pojawiły się ważne dla mnie osoby, każące mi myśleć o nich, cudowne rzeczy, które chciały bym na nie zwrócił uwagę, bym o nich myślał.

Jednak nie poddałem się im.

W sekundę sytuacja się zmieniła, moi bliscy, rodzina, przyjaciele, byli więzieni, kazali mi podejść do siebie, chcieli, żebym im pomógł, żebym ich uwolnił, żebym zrobił cokolwiek.

Z całych sił zapierałem się w sobie, żeby tego nie zrobić, bo to nie było prawdziwe.

I to mnie uratowało, gdybym uległ, poszedłbym do nich, to bym nie żył, został bym w rzeczywistości, gdzie nie żyje, gdzie są oni.

Gdzie wszystko jest martwe.

Gdzie nic nie jest prawdziwe.

behind the letters ✔️Where stories live. Discover now