Rozdział 44

113 20 8
                                    

Remus POV

Stawaliśmy się mordercami mimo, że żadne z nas tego nie chciało.

- Jeśli się pomylicie, zginie jeden z was. Macie czas do końca dnia. L.

Chłopak przeczytał tekst napisany u dołu kartki.

- Kto? - Syriusz spytał, łamiącym się głosem. - Jakieś pomysły? - spytał pewniej.

Starał się ukryć swoje emocje, jednak nie wychodziło mu to.

Tylko osoby nie znające go ani trochę, mogłyby powiedzieć, że jest z nim dobrze.

A ja wiedziałem, że jak skończy się ten dzień, to położy się w łóżku, rozmyślając o tym wszystkim.

A później usiądzie przy łóżku Pottera, będzie przy nim siedział, z nadzieją, że jeszcze się obudzi.

Wiedząc, że to się nie stanie.

Będzie siebie obwiniać mimo, że to nie jego wina.

Ale przez to, że byli tam razem, to on sobie coś ubzdurał.

Ruszyliśmy na pierwszą lekcje ostatniego dnia tygodnia.

Flitwick na początku spytał Blacka czemu go nie było, on skłamał, że z Jamesem się czymś zarazili, później zaczęliśmy spokojnie lekcje.

A ja przypomniałem sobie o słowach Pottera jakiś czas temu.

Gdy minęliśmy jakiegoś Gryfona, który prawdopodobnie nie był Gryfonem to Jamesowi dość mocno zapadł z pamięć.

Bo go nie znał. Wydawał się dla niego bardzo obcy, a znał na prawdę wiele osób, wiec jego tez powinien.

I wtedy do klasy wszedł chłopak, który przez tamten wybuch dość poważnie ucierpiał i przez kilka dni leżał nieprzytomny.

Szybko odwróciłem się do reszty i powiedziałem o tym, o czym sobie przypomniałem.

- Trzeba go znaleźć - oznajmił Peter.

Na prawdę żaden z nas tego nie chciał, ale musieliśmy.

Musimy w ostatnim czasie było jednym z najwcześniej powtarzanych przez nas słów.

Syriusz POV

- I co dalej? - spytałem.

- Zapraszamy go do nas pod jakimś pod jakimś pretekstem, coś się wymyśli - wyszeptał.

- A potem co? Zabijemy? - wyszeptałem ironicznie. Jednak pod tą ironią było prawdziwe, bardzo ważne pytanie, na które każdy z nas znał odpowiedz, ale nikt nie odpowiedział na nie głośno.

Przesiedziałem te lekcje dość spięty, co chwilę odpływałem myślami gdzieś indziej. W głowie pojawiały mi się obrazy martwych.

Jamesa, Regulusa;

I teraz jeszcze chłopaka, którego wygląd jest dla mnie tajemnicą.

Widziałem jak leży u nas w pokoju, mając twarz zakrytą dłońmi.

Zakryta twarz, bo nikt nie wiedział kto to.

Po zakończeniu lekcji szybko wyszliśmy z klasy, wcześniej myślałem, że zaczniemy go szukać dopiero po zakończeniu ostatniej naszej lekcji, ale jednak robiliśmy to już teraz, na pierwszej przerwie.

Mniej więcej wiedziałem jak on wygląda, ale nie zamierzałem go wskazywać, bo bałem się, że coś pomylę i to będzie nie on.

A najbardziej w tym momencie bałem się tej jednej rzeczy.

Że zginie kolejny niewinny.

Niedość, że przez to zabijemy niewinną osobę, to jeszcze przez ten fakt zginie jeden z nas.

- To chyba on - powiedział Lupin, wskazując na chłopaka. Peter spojrzał na niego, a następnie skinął głową. Mi też przypominał tamtego chłopaka, ale nic nie zrobiłem, nie chciałem przyczyniać się do jego śmierci.

Tylko James, któremu chłopak zapadł bardzo głęboko w pamięć mógł wiedzieć czy to na prawdę on. Ale Potter nie żył, więc nie mógł tego potwierdzić. Byliśmy zdani na nas i naszą pamięć.

- Już jest dobrze? Jak się czujesz? - spytała Lily.

- Tak, jeszcze trochę słabo się czuje, ale raczej jest dobrze.

- A jak z Jamesem?

O kurwa.

- On jeszcze słabo się czuję. - Musiałem skłamać.

Przepraszam Lily.

Byłem tam, ale nie pomogłem.

- Mogę do niego iść? - spytała nas.

Odmówiłem, tłumacząc, że jeszcze śpi.

Przepraszam Lily.

- A już z nim lepiej? - dopytywała zmartwiona.

- Tak.

Przepraszam Lily

**

Jeszcze jeden rozdział i epilog, nie sądziłam, że czas pisania tego tak szybko mi zleci.

behind the letters ✔️Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt