Rozdział 25

147 29 2
                                    

Syriusz POV

Jak zawsze obudziłem się niewyspany, spojrzałem na plan lekcji i dowiedziałem się z niego, że jedyne co mam dzisiaj w planie to umrzeć.

Przeniosłem wzrok na zegarek i zobaczyłem, że za cztery minuty będzie dziewiąta.

Nie dość, że się nie wyspałem, to jeszcze prawie zaspałem i się zaraz spóźnię.

Rozejrzałem się po pokoju, w poszukiwaniu ubrań i dostrzegłem, że nikogo już tutaj nie ma, pewnie już siedzą w sali i czekają, aż przyjdzie do nich nauczyciel.

CZEMU NIGDY NIKT MNIE TUTAJ NIE BUDZI!?

Szybko włożyłem na siebie szatę, by następnie pobiec na lekcje do Filiusa Flitwicka.

Lekko zmachany wszedłem do sali, przeprosiłem za spóźnienie, a następnie zająłem swoje miejsce.

Zdziwiony stwierdziłem, że nie ma tutaj nikogo z moich przyjaciół.

Rzuciłem wzrokiem na wszystkie miejsce, jakie tutaj były i na żadnym z nich nie znajdował się, ani jeden z trójki chłopaków.

Normalnie bym pomyślał, że szykują jakiś żart, czy coś takiego, ale obecnie nie mamy nawet na to czasu. Ciagle zajmujemy się tylko tymi zadaniami i teraz myślałem jedynie o tym, że coś mogło się z nimi stać, a to, że ich nie ma, jest częścią jakiegoś zadania, które będę wykonywał.

Całą lekcje przesiedziałem słuchając nauczyciela, który jedynie przypominał nam to co robiliśmy w poprzednich latach nauki.

Typowo.

Co rok, przez przynajmniej dwa pierwsze tygodnie, omawiał to co robiliśmy w poprzednich latach.

Według mnie było to spoko, bo wtedy nic nie robiliśmy, jedynie jego słuchaliśmy.

I dodatkowo przypominałem sobie wszystko, co zapominałem przez wakacje

No może nie wszystko, ale coś sobie przypominałem.

Na następnej lekcji, także nikogo z tej trójki nie było.

Ku niezadowoleniu Torresa i Snape'a, usiadłem przy Lily.

- Gdzie James? - zapytała Evans.

Nie chcąc się jąkać, czy cokolwiek takiego, na chwile ucichłem, mając nadzieje, że coś wymyślę, jednak nie udało mi się.

- Nie wiem - odpowiedziałem. - Pewnie z innymi planuje jakiś żart - dodałem, ale to bardziej od siebie.

Dziewczyna lekko posmutniała. Wiedziała, że za te żarty, James może mieć jakieś problemy, szczególnie, że nauczyciele twierdzili, że to już za dużo.

- Cicho tam! - nauczyciel podniósł na mnie głos.

No jakby inaczej, w końcu jak można na chociażby jednej lekcji nie nakrzyczeć na jakiegoś huncwota.

Chyba, że żaden u niego na lekcji się nie pojawił.

Albo nie, jednak wtedy przynajmniej przez chwile musiał innym ponarzekać na naszą nieobecność.

Wiem od Lily.

Dupek.

Lekcja po chwili się rozpoczęła, a ja przesiedziałem ją wyjątkowo cicho, cały czas zastanawiałem się, co się z nimi dzieje.

Przysięgam, nigdy nie byłem tak bardzo zestresowany.

W poprzednich latach, gdy ich nie było, byłem szczęśliwy, bo oznaczało to, że zaraz stanie się coś śmiesznego, bo coś wymyślili, jednak nie tym razem.

Dzisiaj na żadnej lekcji nic się nie stało.

Przerwę obiadową po raz pierwszy spędziłam zupełnie samotnie, nawet nie było mnie przy stole.

Dziesięć minut po piętnastej, szybko wybiegłem z sali. Szybkim krokiem ruszyłem do sowiarni, żeby sprawdzić, czy nie dostaliśmy jakiegoś zagania.

Jednak nic tam nie było.

Zestresowało mnie to jeszcze bardziej, niż gdyby coś się tam znajdowało.

Lily weszła do mnie, do pokoju z jakims listem.

Lekko się przestraszyłem, że także została zamieszane w te pojebaną akcje, jednak na szczęście przyniosła mi jedynie list od mojej matki, który na przerwie obiadowej, wylądował przy niej.

behind the letters ✔️حيث تعيش القصص. اكتشف الآن