Rozdział 36

116 27 2
                                    

Syriusz POV

Szybko ogarnęłam się, po tamtym, by następnie wyjść z moim chłopakiem z pokoju, zaczęliśmy szukać pozostałej dwójki, której nigdzie nie wiedziałem.

Trochę przestraszyłem się, że ktoś wie, że to byliśmy my, jednak spotkaliśmy jednego z Gryfonów, który siedział wtedy przy mnie.

Spytałem go, czy wie coś więcej, bo ja od razu uciekłem i na szczęście wiedział.

- Od razu mówię, że też zbyt dużo nie wiem, bo było duże zamieszanie, ale Slughorn starał się pomóc temu chłopakowi. Kilka osób jeszcze stamtąd wybiegło.

- Co z tym chłopakiem? - Remus przerwał mu na chwile, żeby spytać.

- Nie wiem. Zabrali go do pielęgniarki, był nieprzytomny.

- A wiesz gdzie jest Peter i James?

- Nie, wyszli na końcu, bo Slughorn kazał im to zrobić.

Podziękowaliśmy mu za te informacje i ruszyliśmy w stronę boiska, może James poszedł trenować czy coś takiego.

Jednak go tam nie było, nigdzie żadnego z nich nie widzieliśmy.

Po raz pierwszy w tym roku nie cieszyłem się, że lekcje na dzisiaj się skoczyły, bo byśmy ich spotkali na kolejnych zajęciach. A teraz to nie wiadomo, gdzie mamy iść ich szukać, bo nie mieliśmy pomysłu gdzie mamy sprawdzać.

Wróciliśmy do pokoju, gdzie oczywiście ich nie było. Zaczęliśmy odrabiać zadania domowe, w oczekiwaniu na nich, kilka minut po odrobieniu tego, pojawili się.

- Tam macie, wszystko jest zrobione - powiedziałam, wskazując na kilka zeszytów. Leżały kilka centymetrów po mojej prawej stronie.

Nastolatkowie spojrzeli na nie, Peter sięgnął po pierwszy zeszyt, a James zaczął opowiadać, co robili.

Gdy usłyszałem o wykonanym przez nich zadaniu, od razu ruszyłem do sowiarni, spodziewając się listu z kolejnym lub czymś takim.

I miałem racje, już na wejściu jedna z sów podleciała do mnie, zabrałem od niej list i zaczęłam wracać do reszty. Ukryłem kopertę na wszelki wypadek.

Gdy wróciłem do reszty, na wejściu otworzyłem kopertę i zacząłem czytać jego treść.

behind the letters ✔️Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt