12

146 8 0
                                    

Wyszedłem z samolotu pierwszy a za mną szedł Changbin. Wciągnąłem głęboko powietrze i wypuściłem je ze świstem. Te powietrze jest inne niż u mnie. Tutaj czuję się jak nowo narodzony. Odebraliśmy nasze bagaże i zadzwoniliśmy po taksówkę. Pojechaliśmy od razu do bruneta. 

Zaciągnęliśmy torby aż na drugie piętro prędzej ja ponieważ on miał dwa razy mniej rzeczy niż ja. Jego mieszkanie nie było straszenie duże. 

Jak wyszło się z przedsionka można było zauważyć dość niemały salon z kuchnią oddzielony wyspą. Dalej był kolejny korytarz tam pewnie były pokoje i łazienka. Klamoty na razie zostawiłem przy drzwiach wejściowych i wchodziłem w głąb domu. Wnętrze wyglądało schludnie i przyjemne dla oka. Wszedłem do jadalni i usiadłem na krześle przy blacie. Patrzyłem na ścianę z stojącym na półce telewizorze. 

Po chwile przy mnie stał brunet i podał mi szklankę z wodą.

-Dzięki.- Upiłem łyk cieczy.- Masz tutaj ładnie.

-Wiesz praca i wsparcie rodziców i mam własny kąt.- Podrapał się po karku. Wyglądał tak niewinnie i słodko.- Muszę iść na zakupy. Nic nie mamy w lodówce a by się coś zjeść. Twój pokój jest drugie drzwi od prawej strony.- Kiwnąłem głowę na znak że rozumiem. 

Usłyszałem dźwięk zamykanym drzwi. Teraz jestem tutaj sam ale nie czuje się samotny bardziej czuję się zrelaksowany. Pierwszy raz się tak czuję. Niczym się nie martwię jakby problemy znikły i nie chciały wracać. Ostatni raz wciągnąłem głęboką powietrze i ruszyłem do swojego pomieszczenia.

Powoli nacisnąłem klamkę z zamiarem otworzenia portalu. Cztery kąty wyglądały na zakurzone jakby nikt tu nie przebywał od kilku lat ale był tak samo ładnie umeblowany jak reszta mieszkania. Zanim wszedłem do środka przyniosłem jakąś ścierkę i miotełkę. Od razu wziąłem się do roboty. 

Otworzyłem okno żeby trochę się przewietrzyło mimo, że już na dworze robi się ciemno. Obok okna stało biurko z lampką i kilkoma starymi papierami. Koło było ogromne łóżko dla dwóch osób po lewej stronie leżał stolik nocny. Na przeciw legowiska była szafa z lustrem. 

Prawię skończyłem gdy usłyszałem pukanie o drewno. Odwróciłem w nich stał niższy z reklamówką jedzenia.

-Może czas na przerwę.- Uśmiechnął się pokazując szereg białych i zadbanych zębów.

-Już prawię kończę. Daj mi chwilę.- Odwzajemniłem gest i wróciłem do pracy. Zajęło mi to trochę dłużej niż myślałem więc gdy poszedłem sprawdzić gdzie jest mój kompan. Leżał na kanapie na przeciw włączonego ekranu. Chyba spał więc podszedłem bliżej by sprawdzić. Miał zamknięte oczy czyli miałem rację i usiadłem trochę wycieńczony dzisiejszym dniem.

 Nie trwało to jednak długo bo mi zaburczało w brzuchu. Wstałem z zamiarem sprawdzenia lodówki co jest tam pysznego do zjedzenia. Najedzony położyłem głowę znowu tego dnia na ramieniu Changbina on tylko mrugną. Zachichotałem pod nosem i odpłynąłem do krainy Morfeusza. 

Promienia słońca świeciły mi prosto na twarz przez nie mogłem dalej sobie drzemać. Otworzyłem jedno oko i zauważyłem że jestem w innym pokoju chyba moim. Usiadłem na posłaniu i przetarłem dłońmi twarz. Trzeba będzie się umyć, więc wyciągnąłem czyste ubrania i skierowałem się do bruneta po ręcznik ale nigdzie go nie mogłem znaleźć. Zapukałem do drzwi obok moich ale nikt się nie odzywał wolałem tam nie zaglądać, więc poszedłem do jeszcze jednych, które były na przeciw moich i stukałem dłoniom o drewno gdy nagle usłyszałem jak woda się wylatuje. Przestraszony od razu wszedłem do swojego kąta. 

Nowy ja [Changlix]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora