31

108 6 0
                                    

Wyrzuciłem wszystko co mi leżała na sercu, a Changbin tylko słuchał. 

-To koniec i co o tym myślisz?- Popatrzyłem na niego bałem się reakcji z jego strony. On tylko mnie przytulił i szepną.

-Wybacz mi Lix obronię cię przed tym modelem.- Zrobiłem się czerwony na twarzy.- Przepraszam, że nic wcześniej nie zauważyłem.- Pogłaskał mnie po głowie. To uczucie bezpieczeństwa nie jest tylko chwilowe prawda? Czym się przejmować starszy mi pomoże to znaczy, że będzie dobrze, więc nie mam co się martwić.

-Może pójdziemy jutro na zakupy, ponieważ potrzebuje kilku rzeczy ze sklepu papierniczego?- Zapytałem myśląc, że spędzi ze mną chociaż jeden cały dzień.

-Pewnie jutro zrobimy co tylko chcesz dlatego iż Hyunjina nie ma dwa tygodnie. Pojechał na jakieś sesje.- Ucieszyłem się jeszcze bardziej czyli całe te czternaście dni Changbin jest tylko na moją wyłączność. 

Zacząłem ściskać mocniej niższego z szczęścia. Leżeliśmy na materacu i rozmawialiśmy o miłych czasach gdy byliśmy mali. U mnie dużo tego nie było ale u starszego całe godziny opowiadania. Zaśmiałem się, gdy powiedział, że szarpał się z koleżanką w klasie ponieważ ta obraziła jakiegoś chłopczyka. Ten widok musiał wyglądać strasznie uroczo. 

Powoli robiłem się senny i oczy same się zamykały. Starszy to zauważył i powiedział żebym normalnie zasną jak mnie powiadomił tak zrobiłem.

Ułożyłem głowę na jego klatce piersiowej, a on położył rękę na mojej czuprynie i powoli ją poruszał przez to wydobywało się ode mnie ciche mruczenie jak u jakiegoś kota. Tak właśnie cały w skowronka odpłynąłem do krainy Morfeusza. 

Obudziłem się ponieważ starszy bawił się moimi włosami. Przetarłem piąstką oko i patrzyłem na uśmiechniętego bruneta. Chciałbym by ten widok budził mnie codziennie. Wylegiwaliśmy do momentu gdy nasze brzuchy się odezwały prosząc o jakieś jedzonko. 

Niższy wstał i stwierdził, że zrobi śniadanie dla nas i zaraz przyjdzie. Kiwnąłem swoją czupryną i obróciłem się na drugi bok. On tylko zachichotał i jeszcze mnie pocałował w czubek głowy. Zarumieniłem się jak dojrzały pomidor.

Po kilkunastu minutach przyszedł z tacą, a na niej były talerze i kubki. Podał mi naczynia. Zaczęliśmy jeść. Nie było nie zręcznej ciszy było spokojnie słowa tutaj nie były potrzebne, ponieważ nie było nic tu do dodania bo pewnie to by zepsuje by całą te aurę spokoju i troski o drugą osobę. 

Po zjedzonym posiłku powiedziałem starszemu, że jest czas bym zmienił opatrunki na szyi i rękach.

-Mogę ci pomóc.- Złapał mnie, za rękę i odrobinę przyciągną do siebie.

-Nie musisz, jeśli nie chcesz dam sobie radę.- Ociupinę się zdenerwowałem nie mogłem pozwolić by widział te brzydkie rany, które zrobił ten psychol.

-Do dla mnie będzie przyjemność się tobą opiekować, więc proszę daj sobie pomóc.- Patrzył na mnie tymi smutnymi oczkami, że nie mogłem wytrzymać.

-Dobra.- Burknąłem pod nosem a ten od razu pociągnął do kuchni i usadowił na krześle. Położył na blacie pudełko z różnymi szpargałami. 

Spokojnie ściągał mi bandaże i je smarowa jakimś maścią rzekł, że to robi cuda sam to wypróbował. Gdy zobaczył kark widać było przerażenie.

-Co się stało Changbin?- Zaniepokoiłem się nagłym zachowaniem starszego. 

Bez słowa przeniósł lustro i mi je podał. Spojrzałem na odbicie. Dojrzałem długą linię z wyschniętą krwią i widoczne ślady rąk. Miały fioletowo-czerwony kolor. Westchnąłem tylko i oddałem zwierciadło. Gorsze widziałem rzeczy na swoim ciele.

-Po prostu to opatrz.- Kiwnął czupryną i kończył to co zaczął. 

-Za pół godziny wychodzimy.- Powiedziałem poważnie i wyruszyłem do pomieszczenia z zamiarem przebrania się.

Nowy ja [Changlix]Where stories live. Discover now