18

120 5 0
                                    

Szliśmy od sklepu do sklepu i dalej nie mogliśmy nic znaleźć aż w końcu zauważyłem piękny łańcuch z jego i moimi inicjałami. Od razu wszedłem do środka i zapytałem o cenę. Powiedział i się trochę zdziwiłem ponieważ nie była droga, dlatego od razu wziąłem ekspedientka wpakowała do pudełka. Zapłaciłem i z uśmiechem podszedłem do zdezorientowanych kumpli. 

-W końcu mam dla niego idealny prezent.- Z uśmiechem mocno trzymałem torbę z podarunkiem dla starszego.

 Oprowadzili mnie pod park blisko mojego domku. Pożegnałem się z Jisungiem i Seungminem i w podskokach i z wielkim bananem na twarzy do mieszkania. Otworzyłem powoli drzwi i zajrzałem do środka nikt nie czekał jak zwykle, więc cicho wszedłem do miejsca zamieszkania. Poszedłem do kuchni ponieważ byłem trochę głodny, a na mieście nic nie jadłem.

 Zapaliłem światło i zacząłem grzebać w lodówce w poszukiwaniu jedzenia. Było grubo po dwudziestej pierwszej czyli idealnie przyszedłem.

-Co tak długo?- Ten głos pochodził z część salonu, więc popatrzyłem w tamtym kierunku tam stał Changbin z odblaskiem wyglądał trochę mrocznie. Ciarki mi po plecach przeszły.

-Miałem tutaj kolegę z szkoły i jakoś się zasiedziałem wybacz.- Podrapałem się po karku z głupim uśmieszkiem.

-Acha, ciekawe.- Niezauważalnie złapał mnie za biodra, a głowę położył mi na ramieniu. Poczułem ciepło rozlewające się po całym moim ciele. Staliśmy tak przytuleni do siebie nie chciałem by ta chwila się przerwała.- Chodźmy do mojego pokoju.- Szepną mi do ucha. Bez odpowiedzi podniósł na księżniczkę i zaniósł do pomieszczenia. 

Położył lekko i patrzył w moje oczy, a ja w jego. Mogłem dostrzec swoje odbicie i wiele emocji, które w nim grały. Spokojnie przybliżał swoje usta do moich. Niewiedziałem co mam robić z każdym milimetrem rumieniłem się jeszcze bardziej już czułem jego oddech na swoich wargach. Zamknąłem oczy i mocno ścisnąłem powieki. 

Potem położył swoją ciemną czuprynie tuż tuż przy mojej. Skapnąłem się co się stało po kilku sekundach. Właśnie przede mną jest starszy, który prawie dotknąłem moich ust. Brunet ustawił się wygodnie gdy ja właśnie analizowałem co tu się stało. Po dłuższej momencie poddałem się na jakiś czas i się wtuliłem w jego ramiona, które o dziwo były całkiem umięśnione. Właśnie tak przyczepiony do Changbina odleciałem do krainy Morfeusza. 

Jak Zawsze obudziły mnie pierwszy promyki słońca ale dzisiaj było inaczej ponieważ nawet nie miałem ochoty się ruszać. Mruknąłem nie otwierając swoich oczu ale poczułem jak coś dmuchnęło mi na twarz. Ospale otwierałem ślepia, które były skierowane prosto na klatkę piersiowa starszego. Popatrzyłem ponad siebie i widziałem jak brunet patrzy na mnie z miłością i troską i chyba mi się zdawało ale też widziałem trochę smutku tylko dlaczego jest mu smutno. 

Pogłaskał mnie po blond włosach a ja dalej rozkoszowałem się tym wspaniałym porankiem do czasu burczenia naszych żołądków. Ciemnowłosy się zachichotał i pocałował mnie w czubek głowy.

-Idę zrobić coś do jedzenia zaraz przyjdę poczekaj na mnie.- Skinąłem czupryną i odkleiłem się od niego. Kręciłem się z jednej strony do drugiej nudziłem się jak zawsze gdy go nie ma przy mnie. 

Po jakimś czasie wrócił z tacką zjedzeniem i pachnącą kawą. Oparłem się łóżko a przy mnie usadowił się bohater z jedzonkiem. Położył metal na stolik i podał mi talerzyk z kanapkami. Po kilku minutach chciał wziąć laptopa, który leżał na biurku nie opodal legowiska po mojej stronie. 

-Nie ma pracy.- Zatrzymałem trzymając jego rękę.

-A czemu tak?- Chciał się uwolnić od uścisku lecz mu przerwałem pociągając w moim kierunku. Nasze czoła się prawię stykały.

-Bo ja tak chcę. Popracujesz później. Wczoraj cały dzień siedziałem przy tym czymś i pewnie nic nie zjadłeś więc siadaj i dokończ śniadanie.- Patrzyłem na niego groźnym spojrzeniem i to zadziałało.

Nowy ja [Changlix]Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum