20

126 5 0
                                    

Moje bicie serca coraz sekundę przyspieszało. Stałem oparty o drzwi łapiąc się o sercu. 

Po chwili ogarnąłem, że trzymam się na nogach bez ubrań. W okamgnieniu usłyszałem jak starszy krzyczy moje imię i wtedy zamarłem w bez ruchu. Co ja mam zrobić nie jestem jeszcze gotowy.

 Znowu wypowiedział moje imię ale tym razem pukając o drewno, na którym się opierałem by nie legnąć na ziemie. Tym razem serce prawię wyszło mi z klatki piersiowej myślałem że to zawał.

-Poczekaj chwile proszę.- Zająkałem się patrząc na pusta przestrzeń przed sobą. On tylko coś mrugnął i chyba poszedł do swojego pokoju. Westchnąłem poczułem jak jakaś część stresu odleciała. 

Przybliżyłem się do szafy i wybrałem białą koszule i czarne spodnie. Ubierałem się dość szybko zrobiłem lekki makijaż tym razem nie zakrywając małych kropek na twarzy zwanych też potocznie piegami. Uczesałem włosy i użyłem trochę brokatu na włosy, aby wyglądało żebym bardziej błyszczeć. Włożyłem do uszu kolczyki i ulubione nausznicę w kształcie srebrnych kółeczek. Patrzyłem na swoje odbicie w lustrze. Może nie jest wystarczająco perfekcyjnie ale co mogłem jeszcze dodać.

Muszę się wziąć w garść nie mogę teraz odpuścić. Jestem tak blisko celu, że tylko boję się jego zdania jego reakcji. Nie mogę tu stać w nieskończoność. Zdecydowany chwyciłem pudełko z podarunkiem i wyszedłem z impetem z pokoju. Podszedłem pod drzwi starszego i cicho zapukałem. Po krótkim czasie wyszedł brunet zaskoczony moim wyglądem i czerwienią na mojej twarzy. 

-Ja chciałem podziękować za wszystko i zrobiłem dla nas kolację.- Wymamrotałem próbując patrzeć w jego ciemne oczy, ale to nie było proste.- Zapraszam.- Odsunąłem się na bok wpuszczając go do salonu a potem zaprowadziłem do kuchni. Na stole wszystko było przygotowane tylko brakowało zapalonych świeczek na środku blatu, dlatego podniosłem zapalniczkę z zamiarem zapalenia knoci. Jednak mi to nie wyszło ponieważ strasznie się trząsłem z zdenerwowania. Straszy się zachichotał przez to było mi trochę głupio i wziął mi z ręki ogień i już bez żadnego problemu je zapalił. Czułem na sobie jego wzrok, który mnie przedzierał na wylot. Podałem mu danie i sobie też nałożyłem i przysiadłem na przeciw bruneta. 

-Wiesz Felix jesteś kochany. To wszystko dla mnie? Ten pyszne jedzenie i ty pięknie ubrany czego mogę chcieć więcej?- Powiedział między stukaniem sztućców o talerze. Całe spięcie uleciało mogłem w końcu cieszyć się każdą chwilą z niższym. 

-To jeszcze nie koniec.- Uśmiechnąłem się promiennie on odwzajemnił gest. Zaznałem kolejny raz motylków w brzuchy. 

-Mam nadzieje, że będzie tak pięknie jak teraz.- Już prawię kończyliśmy jedzenie.

-Może masz ochotę na dobre wino?- Zapytałem biorąc talerzy do zlewu. On tylko przytaknął, więc wyjąłem butelkę z trunkiem i kieliszki. Nalałem po trochę napoju i Changbin podniósł szklane naczynie na znak, że chce wznieść toast.

-Wznoszę ten toast dla najlepszego człowieka, który zrobił pyszną kolację i wyglądał jakby nie z tej ziemi. Toast dla Felixa.- Stłukliśmy się szkłem i upiliśmy czerwonej cieczy. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Nad chodziła chwila, w której daje mu prezent. 

-Changbin bo mam coś jeszcze dla ciebie.- Wyjąłem małe pudełeczko owinięte wstążką z kieszeni.- Wiem że to nic wielkiego bo masz już prawie wszystko co by dusza wymarzy ale mam nadzieję że ci się spodoba.- Podałem mu upominek i od razu schowałem twarz w dłoniach ponieważ czerwień osiągał maksymalność.

Nowy ja [Changlix]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz