~35~

2.5K 131 54
                                    

Wystarczyło jedno spojrzenie jego szarych oczu, by pojął, że młodzieniec nie rozumie jego pytania. Wpatrywał się w niego zdezorientowany z lekko rozchylonymi ustami. Jakby słowa, które miały opuścić jego usta, zatrzymały się gdzieś w drodze od jego umysłu do warg. Książę w jednej chwili powstrzymał swój płacz i pośpiesznie otarł łzy, po chwili po jego słabości nie było ani śladu na jego twarzy. Przybrała ona na powrót swój codzienny, spokojny wyraz. Jedynie wciąż delikatnie widoczne ślady po łzach i wypełnione setkami, mieszających się emocji oczy, były dowodami, że dzieje się z nim coś niepokojącego. Wstał ociężale i oparł się o biurku z trudem, powstrzymując dygotanie nóg. Powtórzył swoje pytanie, sięgając jednocześnie po kałamarz, pióro i jakiś czysty pergamin. Nie patrzył na Kyoshiego, gdy ten próbował zrozumieć sens jego słów. Niewolnik, widząc jak pomimo przybranej maski, książę wciąż się trzęsie, również podniósł się z ziemi. Gdyby Flawian, choć na chwilę się opanował, może udałoby mu się usłyszeć, jak przepełnione troską serce młodszego, bije niespokojnie, widząc go w takim stanie. Czując delikatny dotyk niewolnika na swoim ramieniu, książę odwrócił się gwałtownie, łapiąc go za nadgarstek, tym razem nie zadał mu przy tym bólu, był to delikatny uchwyt, wręcz symboliczny.

- Dlaczego? – pytanie pozostawało niezmiennej, tak samo, jak brak zrozumienia w zielonym spojrzeniu niższego, którego oczy się zaszkliły.

Flawian wiedział dlaczego, chłopiec się go bał, każdy jego gwałtowny ruch sprawiał, że ten kulił się w sobie gotowy na cios. I za każdym razem, ten widok sprawiał, że w jego sercu wyrastał kolejny cierń poczucia winy. W końcu przez tyle tygodni był obrońcą Kyoshiego, chłopiec ukrywał się za nim, gdy jego nieśmiałość wygrywała nad nim w towarzystwie, wtulał się w jego tors, gdy w nocy męczyły go koszmary, ukrywał się w jego ramionach, gdy w na zewnątrz panowała burza. Wystarczyło jeden dzień, by z jego rycerza, bohatera, stał się największym lękiem, oprawcą, a na dodatek sam był sobie winien tej zmiany. Czy mogło być coś gorszego, niż to gdy do tej pory tak ufne i wypełnione uwielbieniem spojrzenie, wypełniał lęk i trwoga, choć to na co patrzyło się nie zmieniało? Nie, nie dla Flawiana, nie po tym wszystkim.

- Mój panie... - te słowa, te dwa słowa, sprawiły, że serce księcia zadrżało. Doskonale pamiętał, to jak Kyoshi wytłumaczył mu, dlaczego tak go nazywał. Wtedy był wyjątkowy, był kimś innym niż ci wszyscy, którzy mieli go przed nim, dlatego nazywał go swoim panem, mówił tak tylko o nim, bo był lepszy od wszystkich przed nim. Jednak dlaczego wciąż go tak nazywał, po tym wszystkim. Zdarzenia minionego tygodnia doskonale pokazały im obu, że Flawian wcale nie jest lepszy, że jest taki sam, jak wszyscy przed nim, a może nawet gorszy. On sam doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Więc dlaczego, ta niewinna istota, wciąż tytułowała go, tak jakby zasłużył sobie na to, by uważać go za coś wartościowszego? – Nie rozumiem, o co pytasz. Jestem tutaj, bo ty tu jesteś. Jesteś moim panem, moje miejsce jest przy tobie.

Ta odpowiedź nie usatysfakcjonowała Flawiana, wręcz przeciwnie, doprowadziła do kolejnych pytań. Książę zadawał je, stojąc plecami do młodzieńca i pisząc coś pośpiesznie na przygotowanym wcześniej pergaminie, co chwilę maczając pióro w kałamarza.

- Dlaczego jestem twoim panem? Nie wybrałeś mnie, więc dlaczego... Tylko dlatego, że ktoś ci tak powiedział? Postawili cię przede mną i nazwali mnie twoim panem, a ty nie zaprotestowałeś – po jego policzkach zaczęły spływać nowe łzy, a maska spokoju pokruszyła się. Krople skapywały na pergamin, pozostawiając na nim wilgotne ślady. – Nie chce tak... Nie chce byś tu był, tylko dlatego, że musisz, że nie masz dokąd pójść... Byś trzymał się mnie, tylko dla dachu nad głową.

Mówiąc to, skończył pisać, całość zakańczając swoim podpisem. Wyciągnął z szuflady biurka pojemnik wypełniony piaskiem i obsypał nim dokument, by przyspieszyć wysychanie atramentu. Jeszcze raz wszystko dokładnie przeczytał i westchnął, po raz ostatni pytając siebie, czy na pewno chce to zrobić. Powoli odwrócił się w stronę niewolnika, na którego twarzy widać było niepokój.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang