~17~

3K 153 9
                                    

Przez kolejne tygodnie oswajałem się ze wszystkim. Z ludźmi, z dobrobytem, z szacunkiem... zwłaszcza z ludźmi i szacunkiem. Pomimo szczerych chęci Kyoto i Flawiana nie potrafiłem całkowicie przezwyciężyć swojego strachu. Co prawda w końcu nauczyłem się rozmawiać z innymi, czerpałem wręcz przyjemność z tych rozmów i nie dostawałem już ataków paniki, gdy zostawałem z kimś bez opieki najlepiej znanych mi osób, jednak wciąż wolałem unikać innych. Najszczęśliwszy byłem, przebywając z tymi, których poznałem na samym początku Faustem, Gajuszem, Erykiem, Bernadetą, Kyoto i oczywiście Flawianem. Książę bardzo szybko stał się kimś, do kogo tęskniłem, gdy opuszczał mnie, choćby na kilka godzin, by pomóc w czymś swojemu ojcu, bratu, lub wykonując swoje obowiązki. Pokochałem jego bliskość, choćby dlatego, że czułem się przy nim tak bezpiecznie. Każdego wieczora wtulałem się w jego ciało, jakby miało mnie to ochronić przed końcem świata i budziłem się tak, otulony jego ramionami. On witał mnie pełnym zadowolenia uśmiechem, całował moje czoło i usta, przychodziła Bernadeta ze śniadaniem, które wspólnie jedliśmy. Później albo wychodził z komnaty i wracał popołudniem, wracając do pokoju podczas kilkunastominutowych przerw, by sprawdzić, jak się czuję, lub spędzał ze mną cały dzień. Wtedy byłem najszczęśliwszy. Tak, jak obiecał, odkąd poznałem drogę, mogłem wychodzić do ogrodu, kiedy tylko chciałem. Spędzałem w nim długie godziny, bawiąc się z królikami Kyoto, lub po prostu leżąc na trawie i obserwując, płynące po niebie chmury. Wracałem do komnaty, dopiero gdy wzywał mnie Flawian, lub ktoś, zwykle Bernadeta, lub Kyoto, zwrócił mi uwagę, iż jest zimno i pora wejść do środka. Sam mało kiedy odczuwałem chłód, dopóki ktoś nie zwrócił mi na to uwagi, moje ciało zdawało się kompletnie ignorować spadek temperatury. Lecz mimo to było bardzo szczęśliwe, gdy później mogło usiąść przy ogniu i otulić się kocem, szczególnie jeśli przy mnie był Flawian, lub Kyoto. Obaj oni napawali mnie ciepłem i spokojem. Choć co do Kyoto momentami miałem mieszane uczucia, czasami zdawał się być po prostu za blisko, przytulał mnie w taki inny sposób, bardziej intymnym. Mówił słowa, które wprawiały mnie w zakłopotanie, chwytał moją dłoń w swoją. Zawsze wtedy czułem się, tak jakbym był niewierny swojemu panu, początkowo mówiłem o tym Kyoto, jednak on odpowiadała ciepłym śmiechem i słowami, że mam się tym nie przejmować, że nie robimy nic złego. Jednak to już mnie nie uspokajało, ale nie miałem odwagi przyznać się do tych sytuacji księciu, przynajmniej jeszcze nie. Co do księcia, to zaczęliśmy też więcej rozmawiać, z początku o błahostkach, o tym, co robiliśmy w ciągu dnia, jak szlachta go denerwuje, jakie to króliki są urocze. Niemal codziennie zaspokajałem też swojego księcia, jednak tak jak obiecał, nigdy nie zmusił mnie do czegoś, na co nie byłem gotowy.

Dzisiaj znów odbywała się rada, a książę jak zwykle podczas przerwy wrócił do komnaty. Za oknem kłębiły się ciemne chmury, a spadający z nich deszcz roztrzaskiwał się o kamienne parapety i podłogę tarasu, dudnił w szyby. Jak zwykle w takie dni siedziałem przy stole, zaczytany w lekturę, a czytałem już zupełnie płynnie, pochłaniając książkę za książką. Tak bardzo za tym tęskniłem, za przeżywaniem przygód wraz z głównymi bohaterami, szczególnie że ich los był lepszy niż mój. Nie zauważyłem, kiedy książę wszedł do komnaty, ani kiedy do mnie podszedł, myślami byłem zbyt daleko. Dopiero jego dotyk, czułe muśnięcie policzka, przywrócił mnie do tego świata. Drgnąłem zaskoczony i oderwałem wzrok od książki, by spojrzeć na zaciekawioną twarz księcia.

- Co robisz? – sięgną po książkę i wysunął ją z moich dłoni, by sprawdzić jej okładkę.

- Czytam – odpowiedziałem krótko i zgodnie z prawdą. Zaskoczenie, jakie pojawiło się na jego twarzy i towarzysząca temu mina, było czymś nie do zapomnienia.

- Czytasz? – powtórzył z niedowierzaniem.

- Tak, Flawianie – wstałem spokojnie i odłożyłem książkę na stół. – Wiesz, czytanie, taka czynność, składa się w głowie litery, żeby ułożyć z nich sylaby, później wyrazy, aż w końcu całe zdania – uśmiech sam wypłynął na moje usta.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें