~25~

2K 137 45
                                    

Splotłem swoją dłoń z dłonią księcia, pragnąc go w ten sposób, choć trochę rozluźnić. Ponownie byliśmy w sali obrad, choć tym razem było tu o wiele mniej osób. Tak jak za pierwszym razem siedziałem na podłodze przy nogach swojego pana, po lewej stronie króla, u przy którym, tak jak ja, na ziemi zasiadał Kyoto. Na krześle po prawicy władcy zasiadał książę Filion, a przy nim Nanella. Przy drugim końcu stołu zasiadał niedawno przybyły książę Walery w towarzystwie trójki swoich doradców. On i król dyskutowali na temat umowy, która miała zostać zawarta, między dwoma królestwami. Nie wiedziałem, na jakim etapie dokładnie są, nie byłem tym zainteresowany, bardziej martwiłem się o swojego księcia, którego mięśnie pozostawały napięte, a usta, wykrzywiały się w tym sztucznym uśmiechem. Choć tym razem nie ukrywał za nim znudzenie, tylko niechęć, szczerą niechęć z elementami odrazy. Te uczucia towarzyszyły mu od przyjazdu księcia Walerego, pojawiały się w głębi jego oczu za każdym razem, gdy ktoś choćby wspomniał o tym, że Flawian ma spędzić z nim czas. Co prawda gościem miała opiekować się starsza siostra Flawiana, to ten i tak był zmuszany do towarzyszenia mu i znajdywania rozrywek w czasie, gdy ten nie prowadził targów z królem. Mój pan rozluźniał się tylko wtedy, gdy byliśmy sami, w ogrodzie, albo w jego komnacie. Wtedy jego uśmiech znów stawał się szczery, a oczy płonęły radością. Pragnąłem byśmy mogli już opuścić to miejsce i wrócić do sypialni księcia, gdzie ten znów mógłby być sobą. Szczególnie że mi również bliskość księcia Walerego była nie w smak, odkąd pierwszy raz się spotkaliśmy, ten patrzył na mnie w sposób, który znałem aż za dobrze, byłem kawałkiem mięsa, którego pragnął i nawet nie próbował tego ukryć. Próbował mnie dotykać, rzucał niesmaczne żarty, od których krew w żyłach mojego pana gotowała się, momentami traktował, tak jakbym był jego własnością. Choć tak traktował nie tylko mnie, z każdą spędzoną minutą w jego towarzystwie, coraz lepiej rozumiałem, dlaczego Flawian i jego rodzeństwo tak go nie lubią. Był okropny, nie miał w sobie za grosz taktu, dobrych manier, czy smaku, szczerze współczułem każdemu, kto musiał mu służyć. Jednak to już nie potrwa długo, dzisiaj negocjacje mają dobiec końca, Walery zostanie tu jeszcze góra dwa, może trzy dni i wróci, skąd przyjechał, a mój książę znów będzie spokojny.

- Wygląda na to, że wszystko zostało uzgodnione. Pozostaje złożyć podpisy na umowie i będzie można zacząć ją wdrażać, gwarantuje, że oba królestwa skorzystają – podsumował król, a ja poczułem, jak wypełnia mnie ulga. Jeszcze chwila i stąd wyjdziemy. – Czy coś nie tak? – podniosłem wzrok na władcę, coś go zaniepokoił, a jego niepokój, niepokoił mnie. Walery nie odpowiedział od razu, wychyliłem się lekko, by móc na niego spojrzeć, patrzył na mnie. Szybko schowałem się z powrotem.

- Właściwie, to chciałbym dodać coś do warunków, taki mały drobiazg, właściwie, bardziej dowód dobrej wiary z twojej strony, wasza wysokość – jego głos był obślizły, niczym robal.

- Co takiego? – król odchylił się na krześle i splótł ze sobą palce swoich dłoni.

- Kyoshiego, chcę prawa do spędzenia z nim nocy, od zmierzchu do świtu – poczułem, jak oddech zastyga mi w gardle, wolna dłoń Flawiana zacisnęła się na podłokietnika krzesła z taką siłą, iż myślałem, że ten za chwilę rozsypie się w drzazgi. Do tej pory zupełnie bierni Kyoto i Nanell podnieśli głowy i poruszyli się niespokojnie. – Tylko te kilka godzin.

Król oblizał niespokojnie wargi, widziałem, jak Flawian świdruje go spojrzeniem.

- Mój drogi książę, jak zapewne doskonale wiesz, rola naszych niewolników nie jest taka, jak zwykle się przyjmuję – władca mówił powoli, uważnie dobierając słowa.

- Naturalnie, jednak sądzę, że w imię dobra królestwa można na chwilę odbiec od tradycji. W końcu mają na tym skorzystać oba kraje – książę podniósł się z krzesła, a tuż za nim jego doradcy. – Oczywiście rozumiem, że musisz to omówić jeszcze z jego właścicielem – skinął głową na Flawiana, uśmiechając się przy tym obleśnie. – Powiem to wprost, jeśli Kyoshi zjawi się dziś o zmroku w mojej komnacie i będzie mi posłuszny, jutro rano podpiszę wszelkie umowy, jeśli nie – rozłożył bezradnie ręce. – Obawiam się, że się nie dogadamy. Do zobaczenia, wasza wysokość – on i jego doradcy ukłonili się, po czym wyszli z komnaty.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Where stories live. Discover now