~89~

458 62 47
                                    

To będzie dłuższy niż zwykle rozdział, ale chyba się na mnie za to nie pogniewacie.

Oczywiście, nie miałem żadnej pewności że mój tata się na to zgodzi, nawet nie było przesądzone czy ja wrócę do domu. Jednak skoro lata temu Aldeman przygarnął mnie, to wierzyłem że gdy wyjaśnię mu jaką sytuacja panowała w rodzinie księcia, to zgodzi się też dać kąt Flawianowi. Zastanawiałem się tylko, czy mój pan na pewno wie jakie zmiany by to oznaczało. Nie chodziło nawet tylko o opuszczenie jego ojczyzny i znalezieniu się w zupełnie obcym kraju, z dala od wszystkiego co znajome, ale też o zmiany w poziomie życia. W końcu książę wychowywał się w pałacu, wśród służby i dostatku, przeniesienie się nagle do małej chatki w środku lasu na początku mogło być naprawdę trudne. Jednak mój tata również przeszedł przez taką zmianę i zawsze powtarzał, że była to jedna z najlepszych rzeczy w jego życiu, więc może książę też by tak uznał.

Spojrzałem na jego jasną twarz, na której coraz mocniej było widać zmęczenie ostatnimi dniami, które swój początek miał już w samej wiadomości o tym, iż Miradir powraca do zamku. Wiedziałem, że to co teraz widać na jego obliczu, to zaledwie wierzchołek tego co musiało ciążyć na jego wnętrzu. A przecież ta sytuacja była tylko jedną z wielu, które spadały na jego barki przez lata i z którymi musiał sobie tak naprawdę radzić sam, w pętany w nie przez własną rodzinę. Gdybyśmy popłynęli razem do Belond, to on mógłby się w końcu od tego uwolnić. Od toksycznych, sadystycznych braci i obojętnego ojca, wiecznego poczucia bycia gorszym, ignorowanym, pomijanym. Zrezygnowanie z pewnych wygód, by móc zaznać życia bez tego wszystkiego, wydawało się właściwie małą ceną.

Dostrzegając, że się w niego wpatruje, książę uśmiechnął się łagodnie i zostawił moją dłoń w spokoju, nachylając się w stronę mojej twarzy. Pogładził czule mój policzek i ucałował moje usta, a dotyk jego ciepłych warg na chwilę przepędził gdzieś daleko ból. Przymknąłem oczy, czując jak ta delikatna pieszczota rozluźnia moje ciało.

- Zaraz to wszystko się skończy - zapewnił mnie cicho, odsuwając się na tyle, by móc ucałować moje czoło. - Jutro rozprawię się z Helianem, potem pojawi się twój tata i nas stąd zabierze. Daleko stąd, do twojego domu i będzie lepiej.

- Nie wiem, czy powinniśmy wybiegać z planami tak bardzo w przyszłość - odparłem cicho, delikatnie skubiąc palcami jego koszulę. - Ale mam nadzieję że masz rację. Mój panie, a mogę zapytać gdzie tak właściwie byłeś dzisiaj? - zapytałem, chcąc uciec od snucia wizji przyszłości.

Nie chciałem robić sobie nowych nadziei na nadchodzące dni, by później nie mierzyć się z bolesnym rozczarowaniem, jeśli te się nie spełnią. Szczególnie, iż przecież wystarczyło, by coś poszło nie tak w jutrzejszym pojedynku, a cały piękny plan sypał się jak zamek z piasku. Książę spokojnie wstał z łóżka i podszedł do komody, wyciągając z górnej szuflady, coś podłużnego zawiniętego w materiał, obwiązany jutowym sznurkiem. Wrócił z tym do łóżka, zaczynając odwiązywać sznurek i odciągać materiał, ukazując ukrytą w swoich objęciach rękojeść miecza. Po dłuższej chwili, na moich nogach leżała solidnie wykonana z drewna pochwa o intensywnej barwie indygo, z prostymi, srebrnymi okuciami oraz jeszcze przed chwilą spoczywający w jej wnętrzu miecz. Ten nie posiadał żadnych bogatych zdobień, jedynym rzucającym się w oczy była głowica w kształcie pawia i nietypowy kolor skóry, którym została owinięta rękojeść, mająca taki sam kolor jak pochwa. Znałem już tą barwę i wiedziałem, że była ona niejako kolorem flagowym zarówno rodziny mojego pana, jak i całego królestwa. Ostrze miecza było smukłe, a cała broń wydawała się być solidnie wykonana, dostosowana do tego, by bez trudu można było nią władać jedynie jedną ręką.

- Musiałem pojechać by wydobyć go ze skrytki, w której został przeze mnie ukryty lata temu, a potem jeszcze doprowadzić go do porządku, bo tyle czasu nieużytku dobrze na niego nie wpłynęło - wyjaśnił książę, gdy ostrożnie przesuwałem palcami po chłodniej klindze. - Chciałbym cię o coś poprosić, najdroższy - dodał, a ja spojrzałem na niego z niemym pytaniem w oczach. - Mógłbyś przestać mówić do mnie, mój panie? Jak pojawi się tu twój tata, to wątpię by chciał słuchać jak jego syn kogoś w ten sposób nazywa. A nie chciałbym go tak z miejsca do siebie zniechęcić. Po za tym, skoro się kochamy, to chyba najwyższe pora byśmy przestali się dzielić na pana i sługę - zauważył na co uśmiechnąłem się delikatnie.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Donde viven las historias. Descúbrelo ahora