~65~

1.2K 78 26
                                    

W poprzednim rozdziale: Carl i Flawian dalej przebywają w części lasu specjalni zasadzonej dla zmarłej królowej, gdzie książę zdobywa się na szczerość względem swojego niewolnika i siebie samego. 

Po wybuchu księcia nie zostaliśmy długo w lesie, tylko tyle by ten mógł się w pełni uspokoić i wyciszyć, po czym wsiadaliśmy z powrotem na koński grzbiet, kierując się z powrotem do zamku. Przez większość czasu jechaliśmy w ciszy, a ja czułem jak ręka mojego pana otula mnie mocno w pasie, jego palce zaciskały na kawałku mojego ubrania, jakby ten bał się mnie wypuścić. Ułożyłem swoją dłoń na tej jego, splatając nasze place, by ten miał pewność, że wciąż jestem obok i donikąd się nie wybieram. To trochę go podbudowało i pomogło mu się rozluźnić, na tyle by znów się odezwać już swoim codziennym głosem.

- Zaśpiewaj coś – poprosił łagodnie, na co uśmiechnąłem się delikatnie i spojrzałem na niego obracając się przez ramię.

- Nie ułożyłem nic nowego – odparłem szczerze, choć to nie oznaczało, że nie mogę zaśpiewać, chciałem jednak by ten wiedział, że nie będzie to raczej nic mojego autorstwa.

- A pamiętasz coś starego? – zapytał w odpowiedzi na to, a ja zamyśliłem się na chwilę, próbując poruszyć swoją pamięć i odnaleźć tam jakieś stare piosenki, śpiewane przeze mnie jeszcze za czasów, gdy wymykałem się z domu by grać w pobliskiej karczmie.

- Chyba... Chyba pamiętam piosenkę o Władcy Kruków – odparłem, czując że jej słowa powoli napływają do mojej głowy.

- Czy Władca Kruków, to jakaś legenda w twoim kraju? Albo jakaś ważna postać? – zapytał zaintrygowany książę, a ja uśmiechnąłem się.

- Zależy kogo zapytasz – odparłem tajemniczo, a widząc kątem oka jego minę zachichotałem cicho. – Może kiedyś opowiem ci jego historię, jeśli sobie ją dobrze przypomnę – obiecałem łagodnie, na co ten wymruczał, iż trzyma mnie za słowo, po czym ponaglił z piosenką.

Moje usta pozostawały zamknięte jeszcze przez moment, gdy układałem sobie wszystko w głowie, wyciągając ze wspomnień dawno niesłyszaną melodię, wygrywaną przeze mnie na gitarze, która szybko wypełniła moje uszy i skłoniła usta do śpiewu.

Jest puszcza na granicy kraju

Gdzie błąkają się niespokojne duchy

Jeśli będziesz uważnie słuchać możesz usłyszeć ich głos

Mówiący: nigdy nie wyjdziesz stąd żywy

Jest miasteczko niedaleko tego lasu

A w nim sekret chowany niczym skarb

Mają w lesie syna czarnej magii, którego każdy nauczył się bać

Podobno ten kto wespnie się w tym mieście na szczyt, trafi wprost do grobu

A jego dusza zostanie potępiona

Zdrajca wypycha sobie kieszenie pieniędzmi biedaków

Jednak cały gniew tłumu obraca przeciw czarnoksiężnikowi

Mówi że ten sprzedał swoja dusze diabłu za podwójną cenę

I podburza lud przeciwko puszczy

Przybył więc tam tułacz, który nadszedł od strony lasu

Widzisz, on obiecał, że wróci do miasteczka

Nie rozpoznali jego twarzy ani straty w jego oczach

Ale powrócił i sprowadził oczyszczający ogień na miasteczko

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Where stories live. Discover now