~69~

498 49 19
                                    

- Zostaniemy już dzisiaj tutaj, prawda? – zapytałem po kilku minutach cicho, starając się głęboko oddychać i wytrzeć twarz, by jakoś doprowadzić się do porządku.

- Zostaniemy, wpuścimy tylko Bernadetę z kolacją i poprosimy ją o imbryk gorącej herbaty – przytaknął książę, poprawiając mnie nieco by wygodniej mnie objąć. – Naprawdę nie masz się czym martwić Carl, twój tata będzie najszczęśliwszą osobą na świecie, gdy znów cię zobaczy i nic tego nie zmieni – powtórzył mi raz jeszcze, jakby chciał się upewnić, że choć część jego słów do mnie dotrze.

Problem polegał na tym, że nie miałem wątpliwości co do tego, iż mój tata ucieszy się na mój widok, jednak martwiło mnie to co nastąpi później. Widząc jednak pełen ciepła i miłości wzrok mojego pana, postanowiłem postarać się odłożyć te zmartwienia na bok, szczególnie że wciąż nie miałem jakichkolwiek dokładniejszych wieści na temat tego za ile sam list w ogóle dotrze do Aldemana. Wszystko zależało od tego jaki okręt niósł go po falach w stronę mojej ojczyzny, czy był to statek prosto z niej, czy może od jednego z sąsiadujących z nią krajów, a także czy kierował się bezpośrednio do macierzystego portu, czy jednak wracał tam dłuższą trasą, odwiedzając również inne po drodze. Czułem, że jeśli dowiedziałbym się o samym okręcie czegoś więcej, to mógłbym wysilić swój umysł na tyle by to ustalić, ale na początek potrzebowałem zdobyć więcej informacji, a to wiązało się z opuszczeniem bezpiecznych murów zamku i ruszeniem do w moim odczuciu nieprzewidywalnego miasta.

Wizja tej wyprawy, choć niezbyt dalekiej, ciągle wywoływała w moim wnętrzu niepokój i nieprzyjemne skurcze żołądka. Miasto było czymś głośnym i zatłoczonym, pełnym obcych osób, w których widziałem zagrożenie, przed którym należało uciec i się schronić. W zamku było prościej, choć i tu na początku nawet strażnicy, którzy mieli mnie chronić, wywoływali we mnie gotowość do ucieczki, to szybko nauczyłem się, że komnata księcia jest miejscem, w którym mogę się schronić i będę tutaj bezpieczny. W sytuacji, w której pokój za zamkniętymi drzwiami byłby zbyt odległy, miałem w głowię listę osób, u której mogłem szukać ratunku, oraz to gdzie się udać, by mieć największe szansę na ich spotkanie. Poza zamkiem wszystko się komplikowało. Gdy znajdę się na ulicach miasta nie będę miał w pobliżu pewnej kryjówki by w razie potrzeby do niej pognać, a jedyną znaną osobą, by znaleźć w niej pomoc i oparcie będzie mój pan. I choć przy nim obecnie zawsze czułem się bezpieczny, to w chwili gdyby coś nas tam rozdzieliło, czułbym się zupełnie bezradny, zagubiony i bezbronny.

Już teraz na samą myśl o takiej sytuacji, czułem jak moje serce zaczyn niebezpiecznie przyspieszać, znajdując się na skraju paniki. Przypomniał mi się bal, na którym wręczono mnie mojemu panu, to jak hałas i tłum dookoła całkowicie mnie sparaliżował, sprawiając że miałem ochotę zacząć krzyczeć lub skulić się na ziemi, płacząc. Byłem pewien, że teraz zostanie samym gdzieś na ulicy skończyłoby się tak samo, jeśli nie gorzej.

Gdy myślałem o tym wydawało mi się to na swój sposób ironiczne, w końcu kiedyś miasto i jego ulice było moim domem. Dorastałem tam, bez dachu nad głową, od najmłodszych lat ucząc się, jak się po nich poruszać, znajdywać przejścia i bezpieczne przystanie, w których nie dosięgnie mnie zimno, ani wzrok wrogich ludzi. Czułem się tam jak ryba w wodzie, a dziś? Dziś wyjście tam było wizją wręcz koszmarną, jednak w obecnej sytuacji na swój sposób konieczną.

Westchnąłem cicho i spojrzałem na mojego pana, odkrywając, że ten cały ten czas przygląda mi się cierpliwie w milczeniu, widocznie dostrzegając, że bije się w sobie z jakimiś myślami. Jego usta wykrzywiły się w ciepłym uśmiechu, a ja znów złapałem się na tym co pojawiało się w mojej głowie od jakiegoś czasu. Gdy ten uśmiechał się w ten sposób przypominał mi mojego ojca, było w tym to samo ciepło, ta sama troska, jedynie miłość była inna, jednocześnie nie mniej otulająca i kojąca. Mimo długiego kontaktu wzrokowego mój pan nie odezwał się, nie pytał, dawał mi czas i przestrzeń by sam wyjawił o co chodzi jeśli uznam, że tego chce, jeśli nie, nie będzie mnie zmuszać, tak długo jak nie zobaczy, iż naprawdę mocno mi to ciąży.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Onde as histórias ganham vida. Descobre agora