~23~

2.1K 134 37
                                    

Poczułem, jak coś muska moje włosy, odchyliłem głowę w tył i uśmiechnąłem się, widząc pogodną twarz swojego pana, który postanowił mnie pogłaskać. Zachichotałem cicho, uświadamiając sobie, że zapewne, gdybym posiadał własny ogon, to również bym nim teraz zamerdał. Szalen ułożył się na podłodze i obrócił brzuchem do góry, wystawiając go na dodatkowe pieszczoty. Podczas głaskania go, do mojego umysłu przypłynęły wspomnienia z czasów wolności, gdy czekając na powrót taty z zamku, bawiłem się na polanie obok naszej drewnianej chatki z naszym psem.

Choć określenie psem nie było do końca słuszne, a i za słowo „nasz", gdyby zostało usłyszane przez wspomniane zwierzę, zapewne również dostałbym groźne kłapnięcie zębami. Tailla nie lubiła być określana jako czyjaś własność i po tym, co przeszedłem przez ostatnie lata, byłem w stanie doskonale ją w tej kwestii zrozumieć. Tailla nie była psem, przynajmniej nie w pełni, była krzyżówką wilka i owczarka, co czyniło ją bardziej wyjątkową niż niewtajemniczone osoby mogłyby przypuszczać. Pamiętałem, że w mojej ojczyźnie wilki nie były tylko przerośniętymi, dzikimi psami, ale przede wszystkim magicznymi stworzeniami, nie wszystkie, jednak w każdej watasze znalazło się co najmniej kilka takich okazów. Żyły one dłużej od swoich przyziemnych braci, dłużej nawet od ludzi i to o setki lat dłużej, potrafiły mówić i wyróżniały się wyjątkowym umaszczeniem. Gdzieś w mojej głowie zamajaczył obraz jednego z nich, piękne stworzenie sięgające ponad pas dorosłemu mężczyźnie o czarno-białym futrze, ale nie w łaty. Dokładnie połowa jego futra była śnieżnobiała, a druga kruczoczarna. Pamiętałem, że ten wilk odwiedzał nas bardzo często, był miły i bawił się z Taillą. Miałem nieodparte wrażenie, że suczka była dla niego ważna, często razem spali. Futro ich obojga było zawsze takie miękkie i lśniące, gęste, lubiłem się w nie wtulać. Gdy w nocy miałem koszmary, Tailla przychodziła do mnie i kładła się w moim łóżku, pozwalając, bym tulił się do niej i używał jej ciała niczym poduszki, to mnie uspokajało, niemal równie dobrze, co obecność mojego taty.

Spojrzałem na Szalen, który przekrzywił głowę, jakby rozumiejąc, że moje myśli skupiają się na nim i próbując je odczytać.

- Ciekawe, czy ty też pozwoliłbyś się tak tulić – szepnąłem tuż przy jego uchu.

W odpowiedzi dostałem pełne entuzjazmu szczeknięcie. Vinterr chciał już upomnieć czworonoga, gdy uśmiechnąłem się do niego, dając do zrozumienia, że to nic takiego.

- Kup mu psa – stwierdził książę, wchodząc swojemu bratu w słowo.

Pozostała trójka, wyrwana ze środka rozmowy, potrzebowała chwili, by zrozumieć, o czym mówi średni książę. W końcu wszystkie oczy zwróciły się ku mnie, a ja zakłopotany wtuliłem się mocniej w szyję Szalen, którego mięśnie się napięły, zupełnie jakby nie podobało mu się, iż inni wprawiają mnie w dyskomfort. Wydał on z siebie krótki, ostrzegawczy warkot, czym zasłużył sobie na równie ostrzegawcze i karcące spojrzenie swojego pana. Byłem pod wrażeniem tego, jak dobrze Szalen jest wytresowany, bo choć zdarzały mu się chwilę, gdy ulegał instynktowi, to szybko był on doprowadzany do porządku przez Vinterra, za pomocą tak drobnych gestów. Jest wytresowany, chyba nawet lepiej niż ja. Psi język zmoczył mój policzek, a ja mimowolnie roześmiałem się radośnie, nie potrafiąc się tym razem powstrzymać. Gdy pies skończył, wytarłem twarz dłonią i w ramach odwetu osuszyłem ją o jego futro. Czworonóg przekręcił głowę, jakby chcąc obejrzeć to miejsce na swoim ciele i spojrzał na mnie z wrzutem, a ja w przypływie dziecięcej impulsywności lekko wysunąłem język spomiędzy warg. Jednak szybko go schowałem, niemal słysząc w głowie głos, upominającego mnie taty. Przypomniawszy sobie o wcześniejszych spojrzeniach trójki książąt i Nanelli, podniosłem wzrok. Przyglądali mi się oni z dziwnym wyrazem zachwytu na twarzy.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Where stories live. Discover now