~31~

1.9K 117 17
                                    

Siedziałem pod drzewem w pobliżu zamku, przy jego murach. Skuliłem się, obejmując rękami brzuch, od rana czułem się nie najlepiej, jednak od pół godziny było szczególnie źle. Czułem się chory. Od strony jednego z wejść do zamku doszły do mnie kroki, na które w ostatnim czasie, przez nauki Aldemana, stałem się wyczulony. Znałem te kroki, to mój opiekun szedł do mnie niespiesznie, spojrzałem na niego, podrzucał w dłoni jabłko i gwizdał pod nosem, jakąś wesołą melodię. Stanął nade mną, uśmiechając się radośnie, w przeciwieństwie do mnie, miał dzisiaj od rana wyśmienity humor, który zwiększał się z każdą minioną godziną.

- Nie powinieneś się szykować? Dobrze by było, żebyś przebrał się po treningu – rzucił, a ja uśmiechnąłem się delikatnie. Aldeman zmarszczył brwi, widział, że coś jest nie tak. – Co się dzieje?

- Źle się czuję – wyznałem, a mężczyzn złapał owoc, który do tej pory cały czas podrzucał. Usiadł przy mnie na ziemi i objął mnie ramieniem. Odłożył jabłko na kolana i wolną dłoń położył mi na czole.

- Nie masz gorączki – stwierdził po chwili, zabierając dłoń.

- Brzuch mnie boli, może lepiej będzie, jeśli zostanę w pokoju? – wydukałem, mając nadzieję, że mój nauczyciel się zgodzi i będę mógł zostać dziś wieczorem w komnacie. W oczach Aldemana pojawił się błysk zrozumienia, nachylił się w moją stronę.

- Carl, a powiedz mi – zaczął spokojnie. – Czy to nie jest tak, że źle się czujesz, bo nie chcesz iść na kolacje do króla i z tego zdenerwowania, tak cię boli ten brzuch?

Spuściłem głowę i przyznałem, że faktycznie, to może tak działać. Aldeman zaśmiał się cicho i przyciągnął mnie na swoje kolana, podając mi jabłko. Przytuliłem się do niego, korzystając z tego, że ten pozwolił mi to robić, gdy tylko mam na to ochotę. To właściwie nie było tak, że nie chciałem iść na spotkanie z królem, po prostu bałem się. Tam będę różni szlachetnie urodzeni ludzie, damy i szlachcice, a ja byłem tylko chłopcem z ulicy, którego przygarnął dobry człowiek. Nie miałem pojęcia, jak powinno się zachowywać w takim towarzystwie, nie znałem zasad etykiety, czy dworskich manier, znałem tylko podstawowe zasady dobrego wychowania, takie jak mówienie proszę, czy dziękuję. Do niedawna nie umiałem nawet czytać, czy pisać, ani posługiwać się sztućcami. Dopiero Aldeman nauczył mnie tego wszystkiego. Jak ktoś taki, jak ja miałby się spotkać z królem? Wyjaśniłem to wszystko swojemu opiekunowi, wierząc w to, że będzie umiał to zrozumieć i pozwoli mi zostać w pokoju, gdzie nikomu nie będę zawadzać.

- Nie chcę narobić ci wstydu – wydukałem na koniec, a moje policzki zrobiły się czerwone. Mężczyzna westchnął i potarł dłonią mój policzek, robił tak zawsze, gdy chciał żebym się rozchmurzył.

- Carliś – delikatnie drgnąłem, lubiłem gdy zdrabniał w ten sposób moje imię, wymawiał je wtedy zawsze z takim ciepłem. – Nie narobisz mi wstydu i nie masz powodu żeby się martwić o swoje wychowanie, nikt nie będzie oczekiwał, że będziesz przestrzegał tych wszystkich niepotrzebnych zasad, nawet ja się do nich nie stosuje. Wystarczy, że postarasz się być miły, to nie jest nawet oficjalna kolacja.

Nic nie odpowiedziałem, wiedziałem, że mój nauczyciel chce dobrze, jednak wciąż miałem ogromne wątpliwości, czy powinienem się tam pojawiać. Co ja w ogóle miałbym tam robić? Jestem tylko dzieckiem, a tam będą dorośli zajęci swoimi sprawami, Aldeman pewnie też zostanie pochłonięty przez rozmowę, z którymś z nich i nie będzie miał czasu mnie pilnować. Moje milczenie się przeciągało. Mężczyzna podrapał się po brodzie w zamyśleniu, zapewne szukając sposobu, by jakoś wybrnąć z tej sytuacji.

- Zależy mi żebyś tam był – oznajmił po chwili, wpatrując się w błękitne niebo. – Chciałbym się tobą pochwalić mojemu bratu i innym znajomym, Maks też się już pewnie nastawił, że znowu cię zobaczy – wzmianka o dawnym mistrzu mojego nauczyciela, którego miałem okazję poznać jakiś czas temu i bardzo polubić, sprawiła, że nieco się ożywiłem. – Może dobijemy targu, co?

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Where stories live. Discover now