~87~

241 35 7
                                    

Przez długi czas jedynym otaczającym nas dźwiękiem, był odgłos naszych kroków, rozchodzących się po korytarzu. Dość szybko rozpoznałem kierunek, w którym zmierzaliśmy choć nie byłem w tych okolicach od początku mojego pobytu w zamku. Jednak ciągle doskonale pamiętałem pierwszy dzień w jego murach, gdy byłem prowadzony do jednej z cel w podziemiach zamku, która wtedy była moim pokojem. Wyglądało na to że niejako powracam tam, gdzie wszystko się zaczęło. Spojrzałem na Fausta, który wyglądał tak, jakby za chwilę miał z tego wszystkiego zwymiotować, przez jego twarz przepływały emocje, od gniewu i buntu po zniesmaczenie. Gdy dotarliśmy do schodów, prowadzących w dół, coś w nim w końcu wybuchło, a on zatrzymał się gwałtownie, po chwili zaczynając krążyć w tą i z powrotem przed stopniami.

- Nie mogę... Po prostu nie mogę. Przecież ty nic złego nie zrobiłeś! – sprzeciwił się, a ja od razu zacząłem uciszać go gestem dłoni, nie chcąc by ktoś go usłyszał. – Ale taka jest prawda. Filion od ciebie dostał, ale należało mu się jak mało komu, chyba tylko Miradir bardziej zasłużył sobie na to by dać mu w twarz. I za to ty masz teraz cierpieć? Bo zrobiłeś co trzeba?

- Faust, błagam cię przestań, za nim usłyszy cię ktoś kto nie powinien – poprosiłem, wiedząc że tego jeszcze brakuje by ten miał problemy, za zbyt głośne wyrażanie swoich opinii. – A to czy zrobiłem co trzeba czy nie, to nie najmniejszego znaczenia. Podniosłem na niego rękę, naubliżałem mu i to publicznie, król nawet jakby chciał to nie może mi tego odpuścić, dla samego przykładu musi mnie ukarać – wyjaśniłem spokojnie, doskonale rozumiejąc jak to działa, bo w tym temacie zasady gry były wszędzie takie same.

- Ale jak on publicznie wylewa na Flawiana pomyje to niby jest w porządku, tak? – odpowiedział na to, ciągle chodząc nerwowo.

- Wtedy to następca tronu kłóci się ze swoim młodszym bratem, a nie niewolnik pozwala sobie na bezczelność względem przyszłego króla. To są dwie zupełne różne sytuacje. Jakby to Flawian uderzył Filiona to byłaby inna rozmowa, nie wspominając o scenariuszu, w którym to Filion podniósłby rękę na Flawiana. Faust, proszę cię, chociaż ty nie rób sobie problemów, a już na pewno nie z mojego powodu – zaklinałem go, łapiąc za ramiona, by przytrzymać na chwilę w miejscu. – Błagam, nie wtrącaj się do tego. To i tak nic nie da. Ja te baty dostanę czego byś nie zrobił, co najwyżej ty sobie biedy napytasz, a nie daj boże przysporzysz jeszcze kłopotów ojcu. Pomyślałeś co będzie, jak się okażę że syn dowódcy sprzeciwia się rozkazom króla? – zapytałem, próbując do niego dotrzeć, a po jego minie widziałem, że ten argument się do niego przebił, choć nie zbyt mu się to podobało.

- Tata też by się z tym nie zgodził – mruknął, uciskając nasadę nosa.

- Ale wiedziałby, że obowiązek i rozkaz jest ponad jego opinią – zauważyłem, na co ten niechętnie przytaknął skinieniem głowy. – Chodź, naprawdę chcę żeby to się skończyło za nim Flawian wróci – ponagliłem go, wiedząc że czas ucieka. Faust westchnął na to ciężko, jednak zacisnął zęby i zaczął schodzić po stopniach.

Odetchnąłem głęboko, ruszając za nim. Z jednej strony widok jak ten się bulwersuje był pokrzepiający, jednak z drugiej naprawdę nie chciałem by sprowadził na siebie jakieś nieszczęście z mojego powodu. Gdy znaleźliśmy się w podziemiach, od razu skręciliśmy w prawo, po drodze nie mijaliśmy żadnych drzwi, jedyne znajdywały się na końcu korytarza, z czego jasno wynikało że to to odległe pomieszczenie jest naszym celem. Otworzył je przed nami, pilnujący ich gwardzista, który dopilnował również, by te zostały zaraz za nami zamknięte.

Właściwie byłem dość zaskoczony tym co zobaczyłem. Spodziewałem się ciemnego, obskurnego pomieszczenia, z plamami krwi na ścianach i suficie, półek z zardzewiałymi narzędziami tortur, czegoś na widok czego człowieka aż skręca w środku. Jednak loch który ujrzałem był czysty, przynajmniej jak na takie miejsce, sprzęt który widziałem, choć bez wątpienia nie służył do pieszczot, był zadbany i utrzymywany w dobrym stanie. Jako osoba mająca doświadczenie z różnymi sposobami doświadczania bólu, w jakiś niepokojący sposób doceniałem to. Mieć obcinaną rękę czy palce jest bolesne same w sobie, ale przechodzić przez to gdy oprawca używa tępego, zardzewiałego narzędzia, byłoby jeszcze gorsze.

Odzyskać Wolność {Wilcze Kroniki}Where stories live. Discover now