Rozdział 13

5K 196 17
                                    

Ponowne pojawienie się Arabelli w życiu Nathaniela Kendricka nieco go sparaliżowało, a raczej sparaliżowało jego myśli. Musiał to wszystko przemyśleć z dala od tłumu. Tak więc spędził w zamknięciu ponad tydzień i zastanawiał się nad swoimi uczuciami. To prawda, wcześniej miał zamiar oświadczyć się Arabelli. Gdy wyjechała, czuł się okropnie, więc skupił się na pracy, lecz później pojawiła się Stella. Kto by pomyślał, że połączy go coś z tą małą smarkulą, którą znał całe życie. I chociaż długo bronił się przed tym uczuciem, nie mógł dłużej go ignorować. Miał za sobą wiele nieprzespanych nocy. Wciąż nie mógł zapomnieć smaku jej ust, jaśminowej woni ciała i miękkiego dotyku. Na samą myśl o dziewczynie jego męskość odmówiła mu posłuszeństwa. Rozsiadł się wygodnie w fotelu i zaczął liczyć do stu, aby pozbyć się, w ostatnim czasie dość często nawracającego problemu. Nie pomogło. Musiał więc sam wziąć sprawy w swoje ręce.

Cholera Stello. Co ty ze mną robisz.

Równie dobrze mógł udać się do najbliższego burdelu i dać upust swoim pragnieniom, ale na samą myśl o tym czuł się brudny. To tej pory nie było to dla niego problemem, więc czemu czuł się jak potwór, który miałby dokonać zdrady. Na to pytanie nie umiał odpowiedzieć.

Gdy doszedł do siebie, postanowił, że nie będzie dłużej zwlekał. Miał zamiar porozmawiać z Crawford. Teraz. Zaczął zbierać się do wyjścia. Szybko chwycił płaszcz, ponieważ pogoda za oknem dawała o sobie znać. Na głowę założył cylinder, a gdy chwycił za klamkę po drugiej stronie, ujrzał majordomusa.

- Wasza Książęca Mość.

- Nie teraz. Wychodzę.

- Ale przyszła panienka...

Czyżby posiadał ze Stellą magiczną więź, że przyszła akurat, kiedy chciał z nią porozmawiać.

Kącik jego ust mimowolnie uniósł się ku górze.

- Niech wejdzie.

Powrócił do środka swojego gabinetu i podszedł do okna. Zaczął układać w swojej głowie plan rozmowy. Pierwszy raz nie wiedział, od czego zacząć. Wyznać jej swoje uczucia, czy może zacząć od słownych przepychanek, które tak oboje lubili. Skarcił się w myślach, że nie pomyślał, aby przesłać jej wcześniej kwiaty. Powinien to zrobić zaraz po balu.

Gdy usłyszał skrzypnięcie drzwi, odwrócił się na pięcie podekscytowany.

- Miałeś zamiar gdzieś wyjść?

To nie była Stella. Cały czar prysł niczym bańka mydlana.

- Arabella. - Nie krył zdziwienia. - Co ty tutaj robisz?

- Przyszłam cię odwiedzić. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

Tak, właśnie wychodziłem.

- Skądże. Co cię do mnie sprowadza.

- Martwię się o ciebie. - Powiedziała z troską w głosie.

- Niepotrzebnie. - Machnął ręką. - Świetnie sobie radzę.

W zasadzie tak było.

- Chwila moment. - Poderwał się nagle. - Przyszłaś tu sama?

- Tak.

To nie dobrze. Bardzo niedobrze. Co prawda Stella odwiedzała go bez towarzystwa przyzwoitki, ale z nią miał zamiar się związać. Gdyby przypadkowo musieliby przyśpieszyć ten proces przez jakieś plotki, nie miałby nic przeciwko temu. Jednak nie zamierzał żenić się z Arabellą. Musiał wyjść. Natychmiast.

- Właśnie przypomniałem sobie, że muszę pilnie odwiedzić klub u White'a. Interesy rozumiesz prawda?

- Oczywiście, ale uhm... Nathanielu?

Miłosne porachunkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz