Rozdział 27

4.1K 157 6
                                    

Ku jej zaskoczeniu Nathaniel postanowił dotrzymać słowa i zachował w stosunku do niej chłodną rezerwę. Później zaczął ją najzwyczajniej w świecie unikać. Nie to było jej zamiarem.

Gdy w niedzielne popołudnie wszyscy wybrali się do kościoła Bath Abby, przesiadł się dwie ławki do przodu koło panny Arabelli. Byleby nie siedzieć blisko niej.

Powoli zaczynała żałować swoich słów. Nie powinna byś w stosunku do niego taka oschła, ale był to jedyny sposób, by w końcu rozglądnąć się za odpowiednią partią.

- Miałaś rację. Te sklepienia są niezwykłe. - Wyszeptał Charles.

Podniosła głowę i spoglądnęła w stronę sufitu. Kościół był ogromny. Przyciągał wiele turystów. Udało im się jednak znaleźć miejsca siedzące.

Uśmiechnęła się przyjaźnie w stronę Townera, który z podziwem rozglądał się wokół.

Przez całą mszę nie mogła skupić się na kazaniu pastora. Wręcz przeciwnie. Swoim wzrokiem wypalała dziurę w kapeluszu panny Arabelli.

Nie była zazdrosna.

Po prostu chciała w końcu znaleźć kogoś, kto zagłuszy jej uczucia względem Kendricka. Kogoś, kto powstrzyma ją przed robieniem głupstw.

Po mszy wszyscy udali się na zwiedzanie ogrodów w Parade Gardens. Stelli jak zwykle towarzyszył książę Rutland, więc chociaż na chwilę zapomniała o znienawidzonej przez nią parze.

- Co sądzisz o Elisie?

- Błagam Stello. - Jęknął. - Już to przerabialiśmy.

Stella obrała sobie za punkt honoru zeswatania Charlesa z jakąś dobrze urodzoną panną. Chciałaby chociaż jej przyjaciel był szczęśliwy. Szukała, więc partii, która była uprzejma, z dobrego domu, ale przede wszystkim kandydatka powinna mieć własne zdanie.

Spędziła wystarczająco czasu w towarzystwie Townera, by przekonać się, że potrzebował on zdecydowanej panny, która potrafi postawić na swoim. Wypełniałaby jego życie pokryte masą obowiązków.

- Tak wiem, ale za każdym razem ucinasz temat. Powinieneś rozglądać się za odpowiednią partią.

- Nie chce robić niczego w pośpiechu.

- Pośpiechu? - Zadrwiła. - Jesteś stary! S-T-A-R-Y! Potrzebujesz żony. Natychmiast.

Urażony skrzyżował ramiona.

- Wcale nie jestem taki stary. - Zaprzeczył.

- Tylko ty tak uważasz. Kompletnie cię nie rozumiem. Masz majątek i tytuł. Panny się o ciebie niemal zabijają. Dlaczego nie wybierzesz którejś z nich?

- Może masz rację. Zwlekam z ożenkiem.

W końcu się przyznał. Przynajmniej udało się jej wyciągnąć od niego tę informację, a to była już połowa sukcesu.

- Ale to tylko dlatego, że życie kawalera niesie za sobą wiele plusów. Jeśli wiesz, co mam na myśli.

Trzepnęła go w ramię.

- Auć!

- Należało ci się. - Zgromiła go wzrokiem.

- Ale taka jest prawda. Jeśli się ożenię, zamierzam dochować swojej wybrance wierności. Dlatego chcę się porządnie wyszaleć przed ożenkiem.

Przynajmniej był szczery. I zamierzał dochować swojej przyszłej partnerce wierności. Stella pomyślała, że gdyby była na miejscu Arabelli, która prędzej czy później z pewnością zostanie żoną Kendricka, bałaby się. Bałaby się, że mąż ją zdradza. Co z kolei prowadziłoby do kłótni i nieporozumień. Powinna być wdzięczna losowi, że nigdy nie będzie jej dane pozostać księżną Glanville.

Miłosne porachunkiWhere stories live. Discover now