Rozdział 18

5K 260 7
                                    

Podczas snu możemy zregenerować siły, wyciszyć się i wypocząć. Książę Glanville ostatnimi czasy cierpiał na jego brak. A to wszystko za sprawą marzeń sennych. Przez tydzień przewracał się z boku na bok, próbując zasnąć, lecz za każdym razem kiedy zamykał oczy widział ją. Stellę Crawford.

Jej ciało okalał jedynie biały peniuar. Włosy swobodnie opadały na jej jasne ramiona. Dotknęła palcem jego torsu i zaczęła rysować na nim niewidoczne szlaczki.

Przymknął oczy i rozkoszował się ciepłem jej dotyku. Czuł się jak sparaliżowany. Jej dotyk powodował, że żadna z jego kończyn nie zamierzała drgnąć nawet o milimetr. W końcu zebrał się w sobie i wyciągnął w jej stronę dłoń, którą przyłożył do jej zaczerwionego policzka. Złamała ją i pocałowała jej czubek. Następnie zaczęła ssać jego palce. Każdy po kolei.

- Bogowie. - Jęknął.

Chciał się podnieść, aby przerwać swoje katusze i złączyć ich usta w pocałunku, ale przytrzymała go za ramiona. Nachyliła się nad nim i musnęła ustami jego wargi. Za każdym razem, gdy chciał pogłębić pocałunek, odsuwała się nieznacznie, a to doprowadzało go do białej gorączki.

- Istne katusze. - Wyszeptał.

Zaczęła muskać ustami płatek jego ucha, powoli przesuwając swoją rękę wzdłuż jego torsu.

- Jesteś śpiący mój książę. - Wymruczała tuż nad jego uchem. - Pozwól mi, że pomogę ci zasnąć.

Tak.

Zrób ze mną, cokolwiek zechcesz.

Jej ręka znalazła się na jego kroczu.

Obudził się nagle zalany potem. Jego dyszący oddech było słychać w całym pomieszczeniu, a klatka piersiowa opadała i podnosiła się.

- Cholera, znowu to samo.

Przetarł dłonią mokre czoło i opadł na puchowe poduszki.

Tej nocy Nathaniel Kendrick zrozumiał, że nie każdy jego sen i fantazja może się ziścić.

Przy śniadaniu ratowała go jedynie świeżo parzona kawa. Dzięki temu pobudził się nieznacznie.

Usłyszał, jak ktoś wszedł do pomieszczenia. Zignorował to, myśląc, że to majordomus. W najlepsze zajadał się jajecznicą.

Przed jego obliczem stanęła Stella, która oparła się o drewniany stół. Usiadła na nim i skrzyżowała nogi tak, że mógł dostrzec jej białe kostki.

- Nowy stół?

Kiwnął jedynie głową, bo odebrało mu mowę.

- Może powinniśmy... - Spojrzała przelotnie w dół. - Przetestować?

Zakołysała biodrami w tył i przód, wskutek czego drewniany stół zaskrzypiał.

Przełknął głośno ślinę.

- Wasza Książęca Mość, wszystko w porządku? - Jakiś głos wybudził go z fantazji.

Potrząsnął mocno głową i tym razem ujrzał przed sobą jedną ze służących.

- C-co? A, tak.

- Przyniosłam więcej kawy. - Wskazała na czajnik, który trzymała w rękach. - Dolać panu?

- Tak. Dziękuję.

Musiał się napić.

Nie minęło nawet południe, a on już wylądował w barze. Trzymał w dłoni kolejny już kufel zimnego piwa. Wziął solidny łyk. Tylko w taki sposób był w stanie odurzyć swój mózg i nie myśleć chociaż przez chwilę o pannie Crawford. Jego fantazje były niebezpieczne, bo pojawiały się samoistnie w najbardziej niespodziewanym momencie. Musiał nauczyć się je kontrolować.

Miłosne porachunkiWhere stories live. Discover now