Rozdział 34

4K 170 20
                                    

Każdego dnia ludzie podejmują masę decyzji. Jedne z nich są błahe jak na przykład wybór śniadania. Inne z nich potrafią zmienić bieg historii naszego życia. Ludzie kłócą się na lata i godzą po latach, będąc w przekonaniu, że dokonali najlepszej z możliwych decyzji.

W tamtym momencie Stella właśnie tak czuła. Czuła, że wybrała najlepszą z możliwych opcji.

- Nie masz mi za złe, że wrócę do pokoju? Muszę się spakować. - Spojrzała w stronę księcia Rutlanda.

Na twarzy Charlesa dostrzegła zrozumienie. Wcale jej to nie dziwiło. Rozumiał ją jak nikt inny.

- Nie martw się. Powiem im. - Uśmiechnęła się do niego w podziękowaniu.

Ktoś musiał poinformować księżną wdowę o ich nagłym wyjeździe. W końcu niegrzecznie byłoby opuszczać Bath o świcie, nie mówiąc nikomu ni słowa. Stella odetchnęła z ulgą, słysząc, że Charles postanowił ją w tym wyręczyć. Wciąż była pod silnym wpływem emocji. Stres, jakiego doświadczyła tego dnia, bardzo ją przytłoczył.

- Powiesz, o czym?

Niespodziewanie zza rogu wyszły im naprzeciw Lilibeth i Elisa. Spojrzały na nich wyczekująco.

- My... - Nagle poczuła suchość w gardle. - My pobieramy się.

Lilibeth zaniemówiła. Stella wcale się temu nie dziwiła. W końcu dzień wcześniej powiedziała jej, że kocha Nathaniela, a teraz zaręczyła się z Charlesem.

Elisa natomiast zaczęła im gratulować i przytuliła ich oboje.

- Tak się cieszę!

- W porządku. - Wydukała. - Zaraz nas udusisz Eliso.

Jej uścisk był bardzo mocny, więc po chwili rozluźniła go, dając tym samym szansę Stelli by nabrała powietrza w płuca.

- Chodźcie! Ogłosimy to wszystkim.

Szybko zaprotestowała.

- Nie, nie Eliso! To wieczór Arabelli. My postanowiliśmy, że ogłosimy swoje zaręczyny w Londynie.

Tak naprawdę wcale o tym nie rozmawiali. Spojrzała błagalnie w stronę Charlesa, by jej nie wydał.

- Tak. - Potwierdził. - Wyjeżdżamy rano by zacząć potrzebne przygotowania.

- Naprawdę? Mogę jechać z wami Stello? Proszę. Potwornie się tu nudzę. Zabierzcie mnie ze sobą.

Spojrzała w stronę Charlesa. W końcu to on tu decydował. Mieli podróżować jego powozem, więc Stella niewiele miała do powiedzenia.

- Dobrze. - Odpowiedział.

- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - Elisa podskoczyła ze szczęścia.

Widząc jej euforię, Charles zaśmiał się pod nosem.

- Muszę się spakować! - Wręcz pobiegła ku schodom.

- A ja porozmawiam z księżną. - Oznajmił. - Panie wybaczą.

Posłał Stelli pełne otuchy spojrzenie. Wiedziała, co chciał przez to oznajmić.

Wszystko będzie dobrze.

Wszystko się w końcu ułoży.

Gdy zostały same na korytarzu z Lilibeth, dziewczyna złapała ją za ramiona i mocno nimi potrząsnęła.

- Stello! Czy ty wiesz, co ty właśnie zrobiłaś? Nie możesz wyjść za kogoś bez miłości!

- Dlaczego? Dlaczego nie mogę Lili? Ludzie tak robią. Żenią się dla pieniędzy, nie zważając na uczucia. - Powiedziała chłodno.

Miłosne porachunkiOnde histórias criam vida. Descubra agora