Rozdział 38

4.3K 159 11
                                    

Ogłoszenie zaręczyn nie oznaczało końca jej problemów. Lord Crawford był rozwścieczony. Oczywiście w towarzystwie nie dał tego po sobie poznać. Gdy tylko Stella skończyła przyjmować gratulacje, zabrał ją z sali balowej i zaprowadził do jej pokoju. Liczyła się z tym, że ojciec nie zrozumie jej uczuć. Z niewiadomego jej powodu nienawidził Nathaniela, ale wiedziała, że teraz nie miał wyjścia. Musiał go zaakceptować.

- Ojcze wiem, że jesteś zły...

- Zły? - Przerwał jej. - Jestem wściekły. Wściekły Stello!

- Tato rozumiem, ale postaw się na moim miejscu. Nie możesz mi mówić, kogo mogę kochać, a kogo nie.

Miała nadzieję, że ojciec w końcu ją zrozumie i przebaczy jej nieposłuszeństwo. Była romantyczką, więc dla miłości była w stanie zrobić wszystko. Musiał to zaakceptować.

- Wcale się nie dziwie Townerowi, że wywinął taki numer. Zresztą kto by chciał za żonę kobietę, którą przyłapał z innym. - Niemal wypluł te słowa.

Stella czuła się okropnie. Powinna rozegrać to inaczej. Jednak stało się. Oficjalnie była zaręczona z Nathanielem i nic i nikt nie mógł tego zmienić. Nawet jej ojciec.

- Musisz się w końcu pogodzić z tym, że teraz zostanę księżną Glanville.

Ojciec spojrzał na nią jak na wariatkę i po chwili ryknął śmiechem.

- Księżną Glanville? - Zadrwił. - O nie Stello. Odwołasz te zaręczyny. Powiedz wszystkim, że cię zdradził. Ludzie zrozumieją, a wtedy sam wybiorę ci kandydata, skoro odrzuciłaś swój własny wybór.

Odrzuciła swój wybór. Też coś.

Jej wyborem był Nathaniel i tylko to się liczyło. Nie zamierzała niczego odwoływać.

- Nikt by mi nie uwierzył.

- Uwierzą. Twój kochaś ma reputację hulaki, czyż o tym nie zapomniałaś? W zeszłym tygodniu uwiódł inną, w tym ciebie, a kogo w następnym tygodniu?

Wierzyła w wierność Nathaniela. Czuła, że wyznał jej prawdę. Nie miał powodu jej zdradzać, skoro mogli nasycić się sobą nawzajem. Tak miało już pozostać na zawsze.

- To nie prawda. Nathaniel mnie kocha.

- Dziś kocha ciebie, za miesiąc inną. Mężczyźni już tacy są Stello.

Ten brak wiary w wierność Nathaniela bardzo ją rozgniewał. Ojciec miał prawo złościć się na nią, ale nie pozwoliła, by obrażał jej ukochanego.

- A ty ojcze. Mówisz mi, z kim powinnam być, a z kim nie. Może ja powiem ci, z kim ty powinieneś być. Tą osobą jest Iris.

- Iris? Proszę, nie żartuj Stello.

- Diana jest z tobą tylko dla pieniędzy. Nie kocha cię. - Ciągnęła dalej.

Ojciec zmierzył ją zabójczym wzrokiem.

- Nasza sytuacja jest inna Stello. Ja wypełniłem swoje obowiązki względem rodziny, więc mogę być, z kim chcę. Teraz twoja kolej.

Miała ochotę zaśmiać się mu w twarz.

- Wypełniłeś obowiązki? - Prychnęła. - Więc gdzie do cholery jest twój dziedzic, co?

Dopiero gdy powiedziała te słowa na głos, zrozumiała, że popełnia błąd. Było jej głupio, ale nie mogła już cofnąć swych słów. Ojciec poirytowany nabrał powietrza w płuca, by się uspokoić. Przez chwilę miała wrażenie, że zrobi jej krzywdę. Ale nie mógł podnieść na nią ręki.

Miłosne porachunkiWhere stories live. Discover now