Rozdział 17

4.9K 166 12
                                    

W drzwiach niemal zderzył się ze Stellą.

- Co ty tutaj robisz? - Zapytała zaciekawiona.

- Potrzebuję twojej pomocy.

- Właśnie wychodziłam.

Dobrze o tym wiedział. I miał zamiar jak najdłużej ją tu zatrzymać.

- To pilne.

Westchnęła głośno.

- No dobrze. W czym problem?

Sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej zgniecioną kartkę, która stanowiła jego wymówkę.

- Przyszedł dziś rano. Jest cały po włosku, a ja nie rozumiem ani słowa. Mogłabyś go dla mnie przetłumaczyć.

Sięgnęła po kawałek papieru i przeleciała go pobieżnie wzrokiem.

- Wszystko postępuje zgodnie z planem. Musisz zwiększyć jedynie zaliczkę na transport, a węgiel przybędzie do Anglii przed zimą.

- To dobre wieści.

- Jeśli chcesz, napiszę później list, żeby kolejne przysyłali po angielsku.

- Byłbym ci bardzo wdzięczny.

Zadowolona ruszyła do wyjścia. W ostatnim momencie stanął na jej drodze.

- Co tym razem? - Zapytała poirytowana.

- Wiem, że masz plany, ale czy mogłabyś napisać ten list teraz. Chcę jak najszybciej zapłacić zaliczkę, żeby ludzie mogli działać. Proszę, zrób do dla mnie.

Przewróciła oczyma.

Ruszyła w stronę schodów.

- A ty dokąd?

- Po pergamin i pióro. Nie napiszę przecież listu palcem na piasku.

Uśmiechnął się w duchu. Wszystko szło zgodnie z planem.

W skupieniu przyglądał się Stelli, która pochylona nad kartką papieru zapisywała kolejne słowa. Przez przypadek oblała się kroplą atramentu, ale postanowiła to zignorować. Z jej zachowania wywnioskował, że bardzo zależało jej na tym spotkaniu w Hyde Parku.

Nie tym razem.

- Gotowe.

Podarowała mu skończony list.

- Świetnie. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił.

- Drobiazg. A teraz wybacz, ale bardzo się śpieszę.

- W takim razie pozwól mi cię podwiesić. Muszę wstąpić tylko na pocztę, a zaraz później odwiozę cię do Hyde Parku.

Spojrzała na niego ze zdziwieniem.

- Skąd wiesz, że wybieram się akurat tam?

No pięknie.

Nikt nie musiał sabotować jego działań, bo sam świetnie to robił.

- To było do przewidzenia. Zawsze tam chodzisz po południu. Szybciej dostaniesz się tam powozem, niż idąc pieszo.

- No dobrze. - Skapitulowała w końcu.

Gdy mieli już wsiadać do powozu, nagle zaprotestowała.

- Nie mogę jechać z tobą sam na sam. Iris nie ma w domu, więc nie mam przyzwoitki.

- Zasłonię okna. Nie bój się. Nikt cię ze mną nie zobaczy.

- W porządku. Najpierw jedziemy na pocztę, a później do Hyde Parku. - Zwróciła się do jego woźnicy i weszła do środka.

Miłosne porachunkiWhere stories live. Discover now