- Nie wierzę, że naprawdę to robimy. - Powiedział, przekładając nogę za framugę okna.
Po chwili dołączył drugą nogę i skoczył na trawę. W myślach dziękował Bogu za to, że byli na parterze. Nie wyobrażał sobie, żeby Stella musiała skakać z okna z pierwszego piętra. I tak dwa metry dzieliły ich od podłoża.
- Daj spokój. Przecież świetnie się bawimy.
- Doprawdy?
- Prawie jak za starych, dobrych czasów, kiedy wspinaliśmy się po drzewach.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy wspinali się po oknach.
- Dlatego najwyższy czas to nadrobić.
Gdy dziewczyna poszła w jego ślady, szybko wyciągnął ręce w górę, aby bezpiecznie wylądowała w jego ramionach.
- Proszę, uważaj na siebie.
Gdy jego dłonie znalazły się na jej talli, sprawnie postawił ją na grząskim podłożu. Była lekka jak piórko, więc nawet nie odczuł jej ciężaru. W duchu odetchnął z ulgą, że nic się jej nie stało.
Gdy postawił ją na ziemi, nie zabrał swoich rąk z jej tali. Spojrzał w jej czekoladowe oczy, a dziwny dreszcz ogarnął jego ciało. Jej ręce znalazły się na jego szyi.
- Nie myśl sobie, że teraz będziemy całować się do upadłego w świetle księżyca.
- A dlaczego by nie? - Zażartował.
Skarciła go wzrokiem.
Szybko zabrał swoje dłonie z jej talii. Magiczna chwila pękła niczym mydlana bańka.
- Co teraz? - Zapytała.
- Pójdę po woźnicę.
Ruszył, lecz po chwili przypomniał sobie, że Stella jest pijana. Nie mógł jej samej zostawić. Nie mógł również iść razem z nią, bo to wywołałoby skandal.
- Albo nie. Nie mogę pozwolić, żebyś wdała się w jakieś tarapaty.
- Phi! Więc wrócę pieszo.
- Zwariowałaś! Stój. - Chwycił ją za nadgarstek, by ją powstrzymać.
- Mieszkam tuż obok. Trafię do domu. - Zadrwiła.
- Londyn za dnia jest niebezpieczny dla młodej damy, a co dopiero w nocy.
- Więc masz dwa wyjścia.
Spojrzał na nią wyczekująco.
- Możesz pójść razem ze mną albo stać tu jak kołek.
Wyrwała się z jego uścisku i ruszyła naprzód.
Czemu była taka niesforna?
Czemu go nie słuchała?
Westchnął głośno.
- Zaczekaj!
Noc była dość mroźna jak na lipiec. Za każdym razem, gdy brał oddech, z jego ust unosił się widoczny obłok powietrza. Szybko ściągnął z siebie surdut i założył go na ramiona panny Crawford.
- Och, dziękuję. To zaszczyt nosić twoje ubranie książę. - Powiedziała z drwiną głosie.
- Nie dla każdego jestem gotów na takie poświęcenie panno Crawford.
- Nie dla każdej latasz w nocy, w samej koszuli i kamizelce?
- Otóż to. - Przyznał jej rację.
- W takim razie powinnam czuć się wyróżniona. - Powiedziała z teatralną radością w głosie.
Oboje zaśmiali się głośno.
![](https://img.wattpad.com/cover/241433385-288-k41584.jpg)
YOU ARE READING
Miłosne porachunki
RomanceStella Crawford już w dzieciństwie zakochała się w swoim przyjacielu Nathanielu Kendrick. Gdy przypadkowo dowiaduje się, że chłopak uważa ją za nieokrzesaną smarkulę załamana postanawia wyjechać. Po trzech latach wraca by podbić londyńskie salony. C...