Rozdział 24

4.4K 169 6
                                    

Salon madame Rosine, rodowitej francuski mieścił się w samym centrum Londynu. To właśnie w tym miejscu Diana Myles trwoniła majątek jej rodziny, na który tak ciężko pracowały pokolenia Crawfordów.

Wciąż nie mogła uwierzyć, że dała się namówić Iris na spędzenie całego popołudnia w towarzystwie narzeczonej ojca.

- Niech się panienka nie rusza. Muszę zdjąć z panienki wymiary.

- Przymierzymy też jakieś gotowe sukienki. - Wtrąciła Diana.

Stella westchnęła poirytowana.

- Oczywiście Lady. Ostatnio skończyłam pewien projekt. Tkaniny są z Paryża. Ten kolor będzie idealnie pasował do panienki. - Posłała jej szeroki uśmiech.

Stella wymusiła na swojej twarzy uśmiech, aby nie wyjść na nie uprzejmą.

Krawcowa dwoiła się i troiła. Pokazywała jej przeróżne wzory i tkaniny. Stella zazdrościła jej, z jaką pasją kobieta mówiła o swojej pracy. Jednak nawet jej pozytywna energia nie potrafiła zetrzeć naburmuszonej miny panny Crawford.

Przymierzyła fiołkową suknię, która ciągnęła się po podłodze. Diana była zachwycona, gdy ją zobaczyła.

- Trzeba ją trochę skrócić. Zwężamy trochę w talii i będzie idealnie.

- Wspaniała!

Nie podzielała nastroju swojej przyszłej macochy. Owszem. Suknia była przepiękna, a Diana podejrzanie uprzejma i znośna. Jednak Stella nie czuła się dobrze tego dnia.

Czuła się wykorzystana.

A to wszystko przez Kendricka.

Popołudnie spędzone z Dianą miało odpędzić wszystkie jej źle myśli, ale niestety było wprost przeciwnie.

- Przymierzymy jeszcze kilka.

- Ale ja nie...

- Ma pani jakąś złotą?

- Myślę, że coś się znajdzie.

Diana i krawcowa zignorowały jej sprzeciwy i już po chwili zniknęła w przymierzalni z kolejną suknią. Nie mając wyjścia, zaczęła ubierać złotą suknię z pomocą krawcowej.

W tym czasie rozległ się dzwonek oznajmiający o tym, że ktoś przekroczył próg salonu.

- Diano. Jak miło cię widzieć.

- Lady Hamilton. Cóż za miła niespodzianka.

- Przyszłam odebrać suknię Melissy. Moja córka niedawno się zaręczyła i postanowiła wymieć połowę garderoby. Czy tobie również udało się znaleźć coś odpowiedniego?

- Nie tym razem. Jestem tu z moją pasierbicą. Koniecznie musisz ją poznać. Stello kochanie! Pokaż się nam!

Kochanie?

Miała ochotę poprawić macochę, ale nie chciała robić niepotrzebnego zamieszania i kompromitować ją w obecności nieznajomej. Posłusznie wyszła z przymierzalni, a obie damy głośno westchnęły. Zaczęły zachwycać się jej suknią i przesadnie ją komplementować co tylko bardziej ją zezłościło.

- Dziecko masz świetną figurę.

- Dziękuję. - Odpowiedziała grzecznie.

- Przymierz coś jeszcze Stello.

Nie.

Chciała zaprzeczyć, ale słowa nie przeszły jej przez gardło. Skrzyżowała jedynie ręce w formie protestu, lecz chwilę później została zaciągnięta do przymierzalni przez krawcową, która słysząc słowa Diany, podekscytowana przyniosła jej jeszcze tuzin sukienek.

Miłosne porachunkiWhere stories live. Discover now