Rozdział 29

4.2K 221 14
                                    

Gdy tylko doprowadziła się do porządku, odwiedziły ją Lilibeth i Elisa. Zadawały jej mnóstwo pytań, a ona starała się im ze szczegółami opowiedzieć wydarzenia z zeszłego poranka.

- Wystraszyłaś nas na śmierć.

- To prawda. - Dodała Elisa. - Nawet nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby książę Glanville nie był w pobliżu.

Gdyby nie Nathaniel prawdopodobnie leżałaby teraz gdzieś w lesie martwa. Na samą myśl o tym przeszły ją dreszcze.

- Muszę przyznać, że nigdy w życiu nie byłam tak przerażona. - Powiedziała szczerze. - Wszystko działo się tak szybko.

- Ważne, że wszystko się dobrze skończyło. - Podsumowała Lili.

Nagle drzwi otworzyły się z głośnym hukiem. Elisa podskoczyła z przerażenia. Wszystkie trzy odwróciły się w tym kierunku. Do pomieszczenia wparował Charles.

- Stella, jak się czujesz? Wszystko w porządku?

Dziewczyny zachichotały, widząc jego frak założony na lewą stronę.

- Czuję się świetnie.

- Całe szczęście. - Odetchnął z ulgą.

- Dopiero wstałeś? - Zapytała Elisa.

- Wczoraj do późna odpowiadałem na listy. Mój przyjaciel wpakował się w jakieś kłopoty. Przespałem śniadanie, więc poprosiłem kogoś ze służby, żeby mi coś przygotowano i wtedy niechcący usłyszałem rozmowę księżnej wdowy. Serce zamarło mi na samą myśl, że mogłoby ci się coś stać Stello, kiedy ja...

Wyznanie Charlesa było przeurocze.

Taki przyjaciel to prawdziwy skarb.

Dziewczyny spojrzały na nią z dziwnymi uśmieszkami. Ona podeszła do księcia i pogłaskała go po ramieniu. Miała ochotę przytulić go, ale wiedziała, że w towarzystwie dziewczyn nie wypada tego robić. I tak już były przekonane, że Charles coś do niej czuje, co było absurdem. Słowa, które przed chwilą powiedział, mogły je tylko utwierdzić w tym przekonaniu.

- Nie martw się. Od teraz nie zamierzam robić żadnych głupstw. Obiecuję.

- Miło to słyszeć.

Głos nie należał do Charlesa.

Odwróciła głowę ku drzwiom. W progu pokoju stała księżna wdowa. Ubrana w czarną suknię ku czci pamięci jej zmarłego męża prezentowała się jak zawsze z wielką klasą. Jej pojawienie się tutaj oznaczało tylko jedno.

Kłopoty.

- Proszę was, abyście zostawili mnie samą z panną Crawford.

Dziewczyny podniosły się z łóżka i razem z Charlesem opuściły jej pokój, posyłając jej współczujące spojrzenie. Gdy drzwi zamknęły się za całą trojką, Stella uniosła wzrok by zmierzyć się w starciu z matką Nathaniela.

- Wydarzenia z dzisiejszego poranka nigdy nie powinny się zdarzyć. - Powiedziała surowym tonem.

Przełknęła głośno ślinę.

Stella zrozumiała, że jej zachowanie było bezmyślne. Powinna posłuchać Nathaniela i zawrócić, kiedy była ku temu okazja. Jednak jej upartość nie pozwoliła jej tego zrobić. Teraz bardzo tego żałowała. Wplątała w tarapaty nie tylko siebie, ale i Kendricka.

- To już nigdy się nie powtórzy.

- Stello wiem, że dorastanie bez matki z surowym ojcem bywa ciężkie - westchnęła głośno - ale nawet to cię nie usprawiedliwia.

Miłosne porachunkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz