Rozdział 1

13.8K 362 50
                                    

Londyn.

Dla ludzi unikających skupisk to prawdziwe piekło, lecz dla Stelli Crawford to raj na ziemi. To właśnie tu przyszła na świat. Mimo że wczesne lata swojego życia przeżyła na walizkach, od zawsze kochała to miejsce. W rodzinie Crawfordów podróżowanie było zaraźliwie, bo za równo jej ojciec i jego siostra nie potrafili osiąść się w jednym miejscu. Tak więc mała Stella przebywała z licznych zakątkach świata, ale najbardziej jej rodzice ukochali sobie Stany Zjednoczone potocznie nazywane przez Anglików kolonią. Boston ich oczarował i czuli dreszcz emocji za każdym razem odkrywając nowe miejsce. Wszystko zmieniło się, gdy matka Stelli niespodziewanie zachorowała. Zmarła, gdy dziewczynka miała niespełna sześć lat. Z dnia na dzień ojciec zabrał ją z ukochanego Bostonu do domu. Do Anglii.

Życie bez matki było dla małej Stelli bardzo trudne. Z początku nie umiała sobie wytłumaczyć faktu, że mama nie zajrzy do niej wieczorem i nie opowie bajki na dobranoc. Jej ojciec bardzo przeżył śmierć ukochanej, zapominając o tym, że jego córka cierpi razem z nim.

Zamieszkali w swojej rezydencji w centrum Londynu. To był koniec ich podróżowania i odkrywania nowych zakątków. O dziwo Stelli bardzo to odpowiadało. Mimo że wcześniej przyjeżdżali tu tylko na święta, to miasto miało szczególne miejsce w jej sercu.

Z upływem czasu rany zaczęły się goić, a ból po śmierci matki nie był już tak nieznośny. Lord Crawford rozpoczął wspólny interes z księciem Glanville. Kupili kilka statków i zaczęli sprowadzać złoża z Ameryki. Interes się kręcił, więc Crawford spędzał całe dnie w posiadłości księcia. Często zabierał z sobą swoją córkę, ale Stella bardzo się tam nudziła, mimo że rezydencja była ogromna i miała piękny ogród, to brakowało jej towarzystwa do zabawy.

Do czasu.

Pewnego dnia księżna Glanville usiadła obok niej na ławce w ogrodzie. Gestem ręki odprawiła służącą, która do tej pory nie spuszczała oka z małej dziewczynki. Stella pochylona nad szmacianą lalką skupiła się na wiązaniu warkocza z jej nitkowych włosów.

- Bardzo ładna lalka. Dostałaś od taty?

Księżna chciała rozpocząć między nimi konwersację, ale gdy zobaczyła kwaśną minę Stelli, zmarszczyła czoło.

- Od mamy. - Odpowiedziała w końcu.

Księżna zganiła się w myślach za swą głupotę.

- Jest bardzo ładna.

- Nie mam się z kim bawić. - Jęknęła.

- Ja chętnie się z tobą pobawię.

Mała Stella poderwała się z ławki i spojrzała ze zdziwieniem na księżną.

Żona księcia westchnęła, widząc niechęć dziewczynki.

- Możesz też pobawić się z moim synem. Wraca jutro z Eton.

- Skąd?

- Eton. To taka szkoła dla młodych kawalerów.

- A czemu na nie chodzę do szkoły? - Tupnęła niezadowolona nóżką.

- Kochanie to szkoła tylko dla mężczyzn. - Pogłaskała ją po głowie. - A poza tym masz przecież guwernantkę. Nazywa się Iris prawda?

- Tak - klasnęła w dłonie - i zmusza mnie do gry na fortepianie.

Księżna zaśmiała się na jej słowa.

Kilka dni później 14-letni Nathaniel powrócił do domu. Był jedynym synem księcia i jako pierworodny kiedyś miał odziedziczyć po ojcu tytuł. Mimo wszystko wcale się tym nie przejmował. Nie odczuwał jeszcze presji związanej z dziedziczeniem tytułu, bo ojciec trzymał go z dala od polityki i obowiązków.

Miłosne porachunkiWhere stories live. Discover now