Rozdział 19

4.7K 251 6
                                    

Kurwa.

To były jego pierwsze słowa po tym, jak podniósł się z łóżka.

A przynajmniej próbował, bo dokuczał mu bolesny ból głowy. Złapał się za włosy w nadziei, że to może zniwelować dudnienie w uszach, lecz na nic się to zdało. Przesadził z alkoholem. Nie pamiętał połowy wydarzeń z poprzedniego dnia i chyba wolałby o nim w pełni zapomnieć.

Po godzinie postanowił doprowadzić się do porządku i zjeść coś na późne śniadanie, ale jego żołądek nie był w stanie przyjąć zbyt wiele posiłku. Później stwierdził, że zajmie się pracą. Było wiele spraw do załatwienia. Dzierżawcy jego ziem przygotowali się do żniw i pojawiało się znacznie więcej pracy. On w tym czasie się upijał. Był potwornym księciem.

Ojciec z pewnością przewraca się teraz w grobie.

Pochylony nad księgami próbował zsumować odpowiednie kolumny, ale wszystko wokół wirowało. Postanowił rozłożyć się na chwilę na fotelu i przemknął oczy.

Jego spokój nie trwał zbyt długo, bo ktoś gwałtownie otworzył drzwi i wparował do środka. Nie musiał podnosić powiek, aby wiedzieć, kim był wariat, który naruszał jego spokój.

- Piekło i szatani.

- Ciebie też miło widzieć.

Zakrył dłońmi uszy.

- Błagam. Mów trochę ciszej.

- Czy tak jest dobrze! - Znacznie podniósł ton swojego głosu.

Zrobił to specjalnie.

Mścił się na nim.

- Mam cię wyzwać na pojedynek Bertie?

- Myślę, że zrobi to ktoś inny. - Powiedział oschle.

- A co to miało właściwie znaczyć?

- Zgaduję, że niewiele pamiętasz z wczorajszego dnia.

- A powinienem coś zapamiętać?

- Zachowałeś się jak kompletna świnia.

- A mówisz tak, dlatego...

- Przypomnij sobie Kendrick! Wczoraj na oczach połowy Londynu nakrzyczałeś na Bogu winną Stellę Crawford, szarpiąc ją przy tym niemiłosiernie.

Nagle fala wspomnień z poprzedniego dnia zawładnęła jego umysłem. Był głupi, sądząc, że to był tylko wytwór jego wyobraźni. Zachował się okropnie.

- Kurwa. - Przeklął pod nosem.

- Stella tak łatwo ci tego nie wybaczy. Widziałem jej wyraz twarzy. Nikt jej tak nigdy nie upokorzył.

- Muszę z nią porozmawiać. - Szybko poderwał się z miejsca.

Nie był to dobry pomysł, bo już po sekundzie zaczęło się mu kręcić w głowie. Nie mając wyboru, ponownie opadł na fotel.

- Nie dziś. Niech trochę ochłonie.

Dopiero wtedy zauważył stój swojego przyjaciela.

- Wystroiłeś się tak na wizytę do mnie? - Zapytał opryskliwie.

- Dziś przyjęcie u lorda Crawforda.

Cholera jasna!

Całkowicie o tym zapomniał.

Nawet jeśli miał kaca, powinien się tam pojawić. Dobrze wiedział, jakie były relacje Stelli z jej ojcem. Powinien ją teraz wspierać, a tymczasem umierał z pragnienia i nie mógł nawet wstać.

Miłosne porachunkiWhere stories live. Discover now