Rozdział 40

7.2K 180 15
                                    

Gdy oderwał się od jej ust, dostrzegł w jej oczach radosne ogniki. To jeszcze bardziej stopiło jego serce. Już zawsze chciał widzieć je w oczach Stelli. Wierzył, że już nic nie stanie na drodze ich szczęściu. Razem przeszli wiele wzlotów i upadków. Nie mógł zmarnować tej szalonej miłości, która ich łączyła. Nie liczyło się nic więcej.

- Czy już zawsze zamierzasz się tak ze mną witać wasza wysokość? - Zapytała, bawiąc się jego koszulą.

Zaśmiał się.

- Tylko jeśli mi na to pozwolisz.

- Tym razem nie zapytałeś. - Zauważyła.

- Wiem. Przepraszam. To był pierwszy i ostatni raz.

- Mam nadzieję, że nie ostatni. - Posłała mu uwodzicielskie spojrzenie.

Chciał odpowiedzieć, ale na horyzoncie pojawił się lord Crawford. Chwycił ich oboje ja ręce i rozdzielił.

- Do mojego gabinetu. - Wysyczał. - Natychmiast.

Rozejrzał się po sali. Wszyscy z zaciekawieniem się w nich wpatrywali. Niektóre matki z pogardą patrzyły w stronę Stelli. Inne zakrywały swoim dzieciom oczy. W nosie miał zdanie innych. Po ślubie ze Stellą jeszcze ich zmusi, by ją szanowali i podziwiali.

- Chyba mamy kłopoty. - Wyszeptała.

Stella przez całe swoje życie kilkukrotnie wylądowała u ojca na dywaniku. Tym razem było inaczej, bo nie była sama. Obecność Nathaniela dodawała jej trochę otuchy. Wiedziała, że mocno narozrabiali. Taki wyskok w towarzystwie oznaczał tylko jedno. Musieli się pobrać. Inaczej ona zostanie już na zawsze zhańbiona, a dobrze wiedziała, że zarówno ojciec, jak i Nathaniel na to nie pozwolą.

Spojrzała na ojca, który w milczeniu chodził wzdłuż swojego gabinetu. Nawet Diana nie potrafiła go uspokoić. Nathaniel ujął jej dłoń, by dodać jej otuchy. Uśmiechnęła się do niego blado, wyczekując najgorszego.

- Boże co ja mam z wami zrobić. - Westchnął ciężko.

Oparł się o blat stołu i wręcz świdrował ich splecione dłonie. Szybko zabrała swoją, by nie podnosić ojcu ciśnienia.

- Powinienem cię za to wyzwać na pojedynek.

- Jestem gotów ponieść wszelkie konsekwencje.

Nathaniel jak zawsze starał się być szlachetny. W takim momencie jego szlachetność była dla niej czystą głupotą.

- Nie! - Jęknęła.

W żadnym wypadku nie chciała, by jeden z nich stracił życie.

- Zamilcz Stello.

Odpuściła.

Kłótnia z ojcem, gdy był pod wpływem silnych emocji była niczym samobójstwo. Nie chciała się bardziej narażać, więc zamilkła.

- Ale tego nie zrobię.

Odetchnęła z ulgą.

Tym razem spojrzał prosto w jej oczy. Przełknęła głośno ślinę, wiedząc, że ojciec nie pozostawi na niej suchej nitki.

- Rozczarowałaś mnie Stello. - Pokręcił głową. - Przyniosłaś hańbę całej naszej rodzinie, nie zważając na swoje zachowanie. Wszystko w imię jakiegoś uczucia, które może wkrótce wygasnąć.

Wiedziała, że zawiodła na każdej linii. Nie żałowała swojego zachowania. Jeśli dzięki temu mogła zyskać Nathaniela była w stanie postawić wszystkie karty na stół i zaryzykować, bo dla takiej miłości było warto.

Miłosne porachunkiWhere stories live. Discover now