Rozdział 31

4.2K 184 17
                                    

Stella uwielbiała popołudniowe spacery. Świeże powietrze dotleniało jej mózg, wskutek czego unikała bólów głowy, które w ostatnim czasie dość często jej doskwierały.

Zatrzymała się przy marmurowej fontannie, skąd miała świetny widok na altanę, która znajdowała się w lewej części posiadłości. Dostrzegła w niej dwie postacie. Jedną z nich był Charles, a drugą ku jej zdziwieniu Arabella.

Ponadto, co również bardzo ją zdziwiło, Charles dość intensywnie gestykulował rękoma. Wyglądało to na sporą kłótnię.

Ależ, o co ta dwójka miałaby się kłócić.

Z tej odległości nie mogła nic usłyszeć, więc woli udała się w ich stronę. Schowała się za jednym z drzew. Udało się jej usłyszeć jedynie pojedyncze słowa takie jak 'kłamstwo' czy 'oszustwo'.

W końcu ciekawość wzięła nad nią górę. Wyszła z kryjówki i ruszyła w ich stronę. Gdy tylko pojawiła się na horyzoncie, oboje zamilkli.

Podejrzane.

- Pójdę poszukać Nathaniela. - Arabella ulotniła się, zanim zdążyła się z nimi przywitać.

Cóż. Może to i lepiej.

- O czym rozmawialiście? - Zapytała bez obijania w bawełnę.

- Ja i Arabella?

- A widzisz tu kogoś innego? - Zachichotała.

- O niczym ważnym.

- Nie wyglądało na nic ważnego. Wręcz przeciwnie. - Stwierdziła.

Charles ewidentnie coś przed nią ukrywał. Lecz nie mogła zmusić go, by wyjawił jej o czym rozmawiali.

- Wiesz, jaka ona jest. W jej towarzystwie nie da się wytrzymać nawet minuty bez kłótni.

Słusznie.

Ostatnie wydarzenia potwierdziły jej przekonanie o nadpobudliwości blondynki. Działa ona pochopnie i pod wpływem emocji. Z tego powodu była również konfliktową osobą.

- To prawda. - Zaśmiała się.

- Wiedziałaś, że pojutrze ma się odbyć bal?

Sprytna zmiana tematu Charlesie Townerze.

Stella postanowiła nie drążyć tematu Arabelli. Wyszła z założenia, że jeśli Charles będzie chciał z nią o tym porozmawiać ,sam przyjdzie do niej i jej o tym powie. Nie widziała sensu mieszać się w ich sprawy. Chociaż musiała przyznać, że widok kłócącej się z nim Arabelli był niepokojący.

W zasadzie do tej pory myślała, że ta dwójka zamieniła ze sobą z dwa zdania. Cóż. Jak widać, bardzo się myliła.

- Nie wiedziałam o tym. Z jakiej to okazji.

- Sam nie wiem. To chyba pretekst księżnej wdowy, żeby ugościć większość śmietanki towarzyskiej, która przebywa teraz w Bath.

- Bardzo możliwe. A jak tam twój przyjaciel? Wszystko u niego w porządku?

Stella przypomniała sobie, że Charles ostatnio o nim wspominał. Jego przyjaciel nazywał się Henry Wilson i z opowieści Townera wynikało, że wdał się ostatnio w jakiś konflikt w klubie karcianym.

- Sytuacja opanowana. Ten łotr dostanie za swoje, gdy tylko pojawię się w Londynie.

Zachichotała radośnie.

- Koniecznie muszę go poznać.

- Nie wiem, czy to dobry pomysł. To czaruś. Potrafi oczarować każdą damę, co w większości przypadków kończy się kłopotami.

Miłosne porachunkiOù les histoires vivent. Découvrez maintenant