Rozdział 36

4.1K 167 11
                                    

W końcu nadszedł ten wielki dzień. Dziś Stella Crawford miała oficjalnie ogłosić swoje zaręczyny. Wszyscy w socjecie zastanawiali się kim będzie ten szczęśliwy wybraniec. Nawet tajemnicza Lady M wspomniała o tym wydarzeniu w porannym wydaniu The Times'a.

- Wyglądasz przecudownie!

Na dzisiejszą okazję zakupiła nową suknię w kolorze bieli. Był to kolor przeznaczony dla debiutantek tak samo, jak wszystkie pastelowe odcienie. Stella oficjalnie debiutowała tego roku w Londynie, więc pomyślała, że na tę okazję założy właśnie białą kreację. Chciała uczcić ostatni bal, będąc panną Crawford. Na kolejnych będzie pojawiała się już w roli narzeczonej księcia Rutland. Wciąż nie mogła oswoić się z tą myślą, ale uważała, że to tylko kwestia czasu.

- Dziękuję Iris.

- Twoja matka z pewnością czuwa nad tobą i pęka z dumy. Trafiła się jej wyjątkowo piękna i mądra córka.

Żałowała, że matka nie może być tu razem z nią tego dnia. Przynajmniej mogła cieszyć się towarzystwem Iris.

- Twoje włosy.

- Coś z nimi nie tak? - Zapytała zlękniona.

- Nie, nie. Wszystko z nimi w porządku. Po prostu rozjaśniły się od słońca i masz refleksy.

To wszystko było spowodowane tym, że przebywała sporo czasu na zewnątrz podczas wizyty w Bath.

- Jesteś pewna swojej decyzji? - W głosie guwernantki wyczuła niepokój.

- Tak. - Odpowiedziała stanowczo.

Nie miała zamiaru codziennie budzić się i zastanawiać, czy postąpiła słusznie. Chciała po prostu pójść dalej.

- Przepraszam, że cię o to zapytałam. Po prostu zawsze myślałam, że ty i Nathaniel jesteście sobie pisani.

Zesztywniała.

Od powrotu do Londynu starała się o nim nie myśleć. Po raz pierwszy ktoś o nim wspomniał w jej towarzystwie. I znów w jej głowie pojawiło się tysiąc myśli.

Iris złapała jej dłonie i pogładziła, by dodać jej trochę otuchy.

Skutecznie.

- Jeśli postanowisz zmienić swoją decyzję, pamiętaj, że masz we mnie swoje oparcie. Nie zostaniesz z tym sama.

- Dziękuję Iris.

Miała łzy w oczach. Wyznanie guwernantki bardzo ją poruszyło. Teraz jak nigdy wcześniej potrzebowała masy wsparcia.

- Chyba najwyższa pora zejść na dół.

No tak. Stały u szczytu schodów, a bal trwał już w najlepsze. Wszyscy oczekiwali jej przybycia. W końcu był to bal wydany na jej cześć.

Razem pokonały pierwsze schodki. Twarze wszystkich gości zwróciły się ku nim. Po sali rozeszła się fala szeptów i szmerów. Wszyscy patrzyli tylko na nią. Oceniali ją i podziwiali. Kiedyś marzyła o takim momencie. Teraz miała ochotę zapaść się pod ziemię.

- Czuję, jakbym tonęła. - Wyszeptała w stronę Iris. - Jakbym traciła grunt pod nogami.

- Dasz radę Stello.

- Chciałabym móc być teraz niewidzialna.

- Rozejrzyj się dokładnie Stello. Są tu wszyscy twoi przyjaciele, którzy cię wspierają.

Rozejrzała się po sali. Gdzieś w kącie ujrzała machającą nieśmiało w jej stronę Elisę. Po drugiej stronie dostrzegła nawet Flechera. Pomimo ciężkiej sytuacji pojawił się tutaj dzisiaj. Bardzo to doceniała. Gdzieś z przodu stał jej ojciec wraz z Dianą. Uśmiechał się, pękając z dumy. Usłyszała, jak chwalił się jednemu z lordów słowami 'spójrz, to moja córka'.

Miłosne porachunkiWhere stories live. Discover now