22 * dream*

519 53 12
                                    

-Camila Cabello we własnej osobie - odpowiedziała dumna z siebie,

-masz gorsze urojenia niż ja... Camila nie żyje - odpowiedziałam z bólem,

-Lauren po jaką cholerę ona by ci tak powiedziała, a ty na koniec wypowiedziałabyś jej durne imię? To logiczne że ona jest tym demonem . Podejrzewałam że ta śmierć to tylko kłamstwo, a ona sobie żyje !

-o czym mówisz chyba alkohol ci uderzył do głowy ...,

-widzialam ją Lauren - i nim dokończyła została rzucona o ścianę . No pięknie ...
Latała jak szmaciana lalka,

-zostaw ją - warknełam. Nagle to ja leżałam. - zrób to co musisz ! RENEE, CAMILA KIM KOLWIEK JESTEŚ ZRÓB TO - Krzyczałam - mam dosyć tajemnic chce zapłacić za to co zrobiłam ! - nagle to coś zniknęło Ashley była nieprzytomna . Pewnie dlatego że ma połamany kark i wyleczy się on dopiero za godzinę . Czyżby Halsey miała rację, a moja mała Camzi zamieniła się w demona ?
Jakoś nie chce w to wierzyć ...
Była zbyt dobra ...

-mowilam ci Lauren - wychrypała wstając,

-to nie ona - wybiegłam z jej domu  byłam wściekła. Rozerwałam swoje ubrania i się przemieniłam w biegu, Camila nigdy by mi tego nie zrobiła, nie rozdzieliłaby nas i nie skazała na tak piekielny ból! Nic o niej nie wie !ona mnie kochała, ona jedyna ! tylko ona.. nagle ktoś stanął przede mną,
Lucy .

-Halsey do mnie dzwoniła - powiedziała rozkładając ręce ja się zmieniłam i wpadłam w jej ramiona szlochając,

-to nie ona ! Nigdy by nam tego nie zrobiła, nie rozdzieliłaby nas . Kochała mnie wiem to. Tylko ona jedyna - płakałam,

-cii kochanie już dobrze. Nie ona jedyna cię kochała. Ja cię kocham - wzięła moja twarz w swoje dłonie i Patrzała w moje załzawione oczy - będzie dobrze - pocałowała mnie delikatnie po czym przytuliła, a ja dalej płakałam . Znałam Camile była dobra, nigdy by tak nie postąpiła .

-nie potrafię o niej zapomnieć Lucy. Tak bardzo mi jej brakuje . Kocham ją - wyłam. Nagle zaczął wiać mocny wiatr,

-będzie dobrze kochanie. A teraz chodźmy znam przepowiednie, a ten wiatr mnie niepokoi. Muszę cię chronić .

-Jeżeli mam zginąć niech tak się stanie najlepiej teraz - krzyknęłam mając nadzieję że kimkolwiek jest ten duch to mnie usłyszy,

-nie pozwolę na to - warkneła i wzięła mnie na ręce mimo mojego sprzeciwu i zaczęła biedz po kilku minutach byliśmy u Lucy w domu .

-zrobie ci herbaty.  Wiesz gdzie są ciuchy

- pocałowała mnie w czoło i poszła do kuchni. Poszłam się ubrać i zeszłam do Lucy. Przytuliłam ją,

-dziękuje i przepraszam - szepnęłam,

- rozumiem Lauren że cierpisz ale pozwól sobie ruszyć dalej - Patrzała mi w oczy - przetrwamy to razem - ucałowała moje dłonie,

-Lucy ja zginę to nie ma sensu - odparłam cicho ta podała mi herbatę, a sama sobie wzięła krew z lodówki na co się skrzywiłam poszłyśmy do salonu i usiadłyśmy na kanapie i zaczęła mówić,

-nie pozwolę na to . Przepowiednie zawsze może się zmienić . A ja będę cię chronić pomimo wszytko . Moi ludzie będą nas pilnować - powiedziała pewnie,

-nie chce by bogowie jeszcze uwzięli się na ciebie - złapałam jej dłoń,

-Lauren kochanie ja i tak pójdę do piekła - uśmiechnęła się cwano,

- obie pójdziemy nie ma co ukrywać - usiadłam na niej okrakiem i zaczęłam całować jej szyję . Potrzebuje się wyluzować ... Ściągnęłam z niej koszulkę

- widocznie nie potrzebnie się ubierałaś - wysapała i ze mną na rękach poszła do sypialni wylądowaliśmy na łóżku jej noga ocierała się o moje centrum na co warkłam przegryzając jej wargę. Obróciłam nas tak że to ja byłam na górze, zerwałam z wampirzycy stanik ....

Wszędzie było ciemno nie wiedziałam co się dzieje
-jest tu ktoś ?- zapytałam dziwnie się czując,
-Lauren nie powinno cię tu być - usłyszałam ten głos . Czułam jakby ktoś odebrał mi powietrze, nie mogłam nic powiedzieć.. nagle zobaczyłam ją, łzy zaczęły spływać po mojej twarzy.
-Camz - tak bardzo chciałam ją przytulić ale dzieliła nas szklana szyba - gdzie my jesteśmy dlaczego nie mogę być z tobą ?- zapytałam,
-Lo mamy mało czasu wysłuchaj mnie ,- westchnęła. Tak dobrze było ją zobaczyć i słyszeć - chce byś ruszyła na przód i zapomniała o mnie. Bądź z Lucy dba o ciebie bądź szczęśliwa, po prostu odpuść,
-Ale to ciebie kocham ! - krzyknęłam płacząc- to ciebie pragnę, Camz  gdybym wiedziała że tak będzie nigdy bym nie dopuściła do tego że wyszłabyś z domu, zostałabym z tobą i powiedziała wszystko co chciałam .Camila błagam ja sobie bez ciebie nie radzę, nie chce być tam bez ciebie . Weź mnie ze sobą - błagałam,
-Lauren Michelle Jauregui kocham cię ale nie mogę. Zostaw mój temat wyjedź z Lucy uciekajcie i bądźcie szczęśliwe,
- to nie jest możliwe bez ciebie Camila .
-Lauren ja i tak byłam tylko zakładem.
Spałaś już tyle razy z Lucy więc zaczynasz od nowa, kontynuj to.
Łamie w tym momencie wszystkie zakazy będąc tu z tobą i nie wiem jak długo. Dostosuj się proszę do moich próśb, a kto wie może spotkamy się kiedyś po drugiej stronie i wtedy nam się może uda, -położyła dłoń na wprost mnie,  przyłożyłam swoją do jej, a szyba pękła,
-Camz to nie tak, ty nigdy nie byłaś zakładem - wyszeptałam patrząc w jej czekoladowe tęczówki ona tylko wzruszyła ramionami - Camz czy... czy mogę cię pocałować, proszę ?- zapytałam skoro widze ją ostatni raz muszę to zrobić...
-jesteś urocza Jauregui - złączyła nasze usta, moje ręce poleciały na jej talie. Przycisnęłam ją bardziej do siebie, nasze usta stały się jednością języki walczyły o dominację . Tak bardzo za nią tęskniłam kurwa mać .....
Oparłyśmy o siebie swoje czoła
-tak bardzo tęsknie Camz,
-ja też Lo ale musisz żyć - ucałowała moje usta - przytul dziewczyny odemnie - uśmiechnęła się smutno,
-prosze Camz nie odchodź- płakałam trzymając jej rękę .
-nienawidze cię jednocześnie kochając tak bardzo że to aż boli. Lauren proszę dostosuj się raz do mojej prośby- powiedziała i zniknęła

-CAMILA NIE - obudziłam się zalana łzami  i cała przepocona,
-skarbie spokojnie to tylko sen - mruknęła Lucy,
-a-ale ja tak nie mogę  - znowu wybiegłam z domu. Zmieniłam się w moją wilczą postać i biegłam ile miałam sił w łapach dotarłam do skały mojej i Camili  zmieniłam się i usiadłam tam płacząc . Na oko byka godzina 4 .
-nie moge o tobie zapomnieć Camz. Nie potrafię udawać, że jest mi dobrze z Lucy. Ona to nie ty-  płakałam, znowu rozbujał się wiatr - Kocham cię Camila - warknełam z bólem w sercu - kurwa kocham cię nad życie słyszysz - krzyczałam. - nie potrafię inaczej kurwa - wyłam - tak strasznie cię kocham... Ja nie chcę tak żyć ...

Narrator

Lauren Michelle Jauregui Morgando po tej nocy nigdy nie była już taka sama tej nocy coś w niej pękło po raz kolejny zamierzała się dostosować do prośby Camili, jej słowo było dla niej święte . Camila nie wiedziała że w tamtym momencie zniszczyła dawną wersję wilczycy na dobre, dwie kobiety niby sobie pisane zostały rozdzielone jak myślały na zawsze. Chciały być razem dopóki śmierć ich nie rozłączy i dłużej ale na górze mieli inne plany ...

Wybaczcie późną godzien ale się przeziębiłam i ostatnio nie mam siły na nic .

S-W - Angel Or Demon? -CamrenWhere stories live. Discover now