3*unknow*

750 59 7
                                    

Byłam wkurwiona przez ten list musiałam to wyjaśnić,

Lauren
Czy ty kurwa wiesz kim jestem ?!

Lauren
Jak śmiałaś ze mnie kpić, dawać  nadzieję i robić sobie głupie żarty?!
Obiecuję że gdy Cię dorwe srogo tego pożałujesz.

Nieznany
Oh Jauregui gdybym żartowała było by to śmieszne, rusz swoim małym smutnym głupim psim móżdżkiem  i pomyśl  czy to nie prawda. Nie masz nic do stracenia.  To ja się narażam, powinnaś to docenić

Lauren
Uwierzę gdy zyskam dowody

Nieznany
List jest odpowiedzią, szukaj

Nie ma takiego numeru

Jebana suka zniszczyła kartę  nosiło mną, rzuciłam telefonem i zaczęłam rozwalać  wszystko  co było w zasięgu mojej  ręki  pierwszy poszedł szklany stolik, później książki  i zdjęcia. Poczułam że ktoś mnie trzyma,
- uspokój się!- usłyszałam krzyk kogoś kogo bym się nie spodziewała,
Halsey, szarpałam się dalej próbowałam ją uderzyć.
-Lauren!- usłyszałam krzyk Dinah,
-ma atak- wydarła się Ashley,
Miałam ich dosyć chciałam ich wszystkich zabić, a na końcu skończyć z sobą ta cała pojebana sytuacja  mnie wykańczała. Nagle poczułam mocne uderzenie w policzek.  Przed sobą zobaczyłam moją matkę, której długo nie widziałam od śmierci ojca .
- Lauren Michelle Jauregui Morgando nakazuje ci się opanować- warkneła . I podziałało, nagle cała moja uwaga skupiała się na niej - co się z Tobą dzieje dziecko ? Śmierć Twojego ojca poruszyła wszystkich w dodatku Camila. Ale mineło już trochę czasu, a ty dalej szalejesz!
- co ona tu robi?- warknełam patrząc na Ashley .
- oh powinnaś mi podziękować- parskneła
- na jej temat nic nie wiemy- warkneła moja matka w jej stronę.
-przechodziłam niedaleko i usłyszałam  jak wpadasz w furie,  a z doświadczenia wiem że trzeba Cię wtedy uspokoić - powiedziała z uśmiechem,
- kto Cię tu przysłał- zapytałam łapiąc ją za szyje przyszpilając ją do ściany i wbijając pazury,
-nikt, nie mam nic wspólnego z śmiercią Twojego ojca I zniknięciem Camili ! - wychrypała- nie jestem już w ich paczce, a przyszłam bo słyszałam że sobie nie radzisz, a że mam u ciebie dług to muszę kiedyś  go  spłacić- wyjaśniła.  Puściłam ją - prawie jest jak za dawnych czasów, ale wtedy było bardziej przyjemnie - powiedziała z cwanym uśmieszkiem
- nie przypominaj  mi- warknełam z obrzydzeniem- czego chcesz Ashley ?
- pomóc ci - odparła,
- z czym ?- parsknełam
- ogarnąć się i zapomnieć o Camili
- to ty do mnie piszesz ?! - zapytałam znowu przyszpilając ją do ściany,
- nie wiem o czym pierdolisz Jauregui- wydarła się odpychając mnie - nie chcesz pomocy to nie, twój problem nie mój- wyskoczyła przez otwarte okno .
- co to kurwa było ?- zapytała oszołomiona Dinah
-jak to co . Nalot Ashletly Halsey Frangipane - parsknełam zła
- Lauren musisz się ogarnąć albo będę zmuszona zabrać ci władzę i wyrzucić z stada - przemówiła matka,
- powiedz mi kurwa jak mam to wszystko ogarnąć gdy do kurwy nędzy moja przeznaczona  oraz ojciec nie żyją ?! Coś na ten temat powinnaś wiedzieć! - krzyknełam wściekła,
- Lauren zastanów się, nie dajesz mi wyboru !- również odpowiedziała  takim samym tonem,
- nie chce żyć, jedyne czego pragnę to szybka śmierć  i spotkanie  z Camilą!- wyjaśniłam, a łzy wpływały po mojej twarzy
- jesteś egoistką Lauren Michelle, nie znasz o mnie ani o swoje rodzeństwo! Obchodzą  Cię tylko twoje pieprzona uczucia !- krzyczała,
- to nie jest prawda!
-a ile razy byłaś zapytać jak czuje się twoja rodzeństwo?! Kiedy okazlas im wsparcie ?!
- A Ty? Gdzie ty kurwa byłaś gdy twoje dzieci Cię potrzebowały co ?! Nie jesteś lepsza odemnie w żadnym stopniu, więc mnie nie pouczaj. Wypierdalajcie z mojego pokoju natychmiast - wydarłam się,
- przemyśl  do wieczora co robisz! Wrócę tu ale jeżeli nie zobaczę w tobie  poprawy, będę zmuszona wyrzucić Cię z domu i stada  - warkneła wychodząc
- Lauren proszę Cię, nie chcemy żebyś odchodziła- Dinah przygnębiona kucneła przy mnie
- Spokojnie Dinah, nie wyrzuci mnie. Nie zrobiłby tego nigdy - przełamałam się i ją przytuliłam .
Poczułam się lepiej będąc z nią, może faktycznie za mało myślałam o moim rodzeństwie w tej sytuacji ? W końcu oni też kogoś stracili
- no tak trochę- lekko zaśmiała się Dinah
-przepraszam, matka ma rację nie myślałam o was w tej całej sytuacji, źle się zachowałam- powiedziałam z skruchą patrząc jej w oczy .
- nie mamy ci tego za złe Lo, to co spadło na Ciebie mogło Cię przytłoczyć to normalne, po prostu bardzo się o Ciebie bawiliśmy martwiliśmy .
-przysięgam że się ogarnę D- położyłam swoją dłoń na jej policzku
- wierzę Lolo- przytuliła mnie .
Na to przezwisko serce mnie zakuło. Ona tak na mnie mowiła...
Nie czas na żal i smutek, muszę naprawić to co schrzaniłam znowu ...
-DJ idziemy pobiegać ?- zapytałam,
- mnie dwa razy prosić nie musisz - kto ostatni na dole ten lama - zaśmiała sie i wybiegła z pokoju, zaczelam ją gonić ale była szybsza ,
- to było nie fair !- tupnełam nogą,
-oj wielka zła alfa przegrała - Dinah zaczęła udawać smutek, a po chwili wybuchneła śmiechem - oo kochanie - zauważyła Normani- idziesz z nami pobiegać?- zapytała, uśmiechnęłam  się do niej .
-pewnie .
Wysiedliśmy z domu i odrazu się zmieniliśmy . Zaczęliśmy szaleć po lesie .
Przegrasz  to Lampa odezwała się Dinah
Oh prędzej wy, nie zapomnijcie kto tu rządzi parsknełam i zostawiając je w tyle
Nagle wyczułam znajomy zapach i coś czego nie określe Zaledwie 200 metrów przedemną
Zostańcie tam, czuje człowieka i jeszcze coś...
Przeniesiemy ciuchy odezwała się Normani

Schowałam  się za drzewem  tak by zobaczyć postać.
To była Sofia.
Co ona tu robiła ?
To ta grota gdzie kiedyś spotkałam Camz....
Ale nie była sama, nie widziałam  nikogo lecz czułam czyjąś obecność...
Dziewczyny przebiegły z ciuchami, szybko się zmieniłam i ubrałam . Po czym wyszłam z ukrycia
-Sofia? Co tu robisz ? Jest już późno. Nie powinnaś tu być sama  - odezwałam się, dziewczyna podskoczyła na dźwięk mojego głosu, obróciła się, widziałam że coś chowa do kieszeni, napewno nie były to żadne używki  bo nie miało żadnego zapachu .
- o matko Lauren, wiesz um  chciałam się przewietrzyć, Camila mi kiedys pokazała to miejsce - plątała sie

-twoja mama  pewnie się matwi, juz dawno po północy.
- już i tak się zbierałam - powiedziała szybko,
-odprowadze Cię tu nie jest bezpiecznie - przybliżyłam się do niej,
- nie trzeba - odparła szybko wycofując się,
-Sofia bez dyskusji, gdyby  ona tu była i się dowiedziała że nie zareagowałam zabiłaby mnie i Ciebie przy okazji- westchnełam  smutno - co miałaś w ręce gdy przyszłam ?- zapytałam idąc z nią w równym tempie
-nic, tęsknisz za nią ?- zapytała nagle,
Będziemy was obserwować, coś  tu jest odezwała się Dinah
Wyczułam, bądźcie ostrożne i uważajcie na siebie - Lauren?
-bardzo Sofii - westchnełam - powiesz co tu naprawdę robiłaś?- zapytałam
- powiedziałam ci prawdę- wzruszyła ramionami. Wiedziałam że kłamie. To mniejsza kopia Camili,
- zdajesz sobie sprawę że jesteś jej  mniejszą kopią i tak samo u was jest wyczuwalne kłamstwo ?- zapytałam z lekkim rozbawieniem- ale nie będę nalegać, dobrze że jesteś bezpieczna .- byliśmy już za jej domem . Zauważyłam przy jej oknie stojącą drabinę, ma to po niej .
- zupełnie jak ona- zaśmiałam się smutno
-wymykała się do Ciebie ?- zapytała,
-bardziej ja do niej ale ona do mnie też- uśmiechnęłam się na wspomnienie...
-tez za nią tęsknię ale wiesz co Lauren ?- zapytała wchodząc  już po drabinie ktorą jej przytrzymałam-  ona wróci i mam nadzieję że przejrzy na oczy.
- Sofia o czym ty mówisz? Camila nie wróci- powiedziałam z zaciśniętym  gardłem,
-sama zobaczysz, pa Lauren- szepneła wchodząc do pokoju,
- Sofia, gdybyś potrzebowała mnie, to pamiętaj że możesz napisać,  przyjadę o każdej porze- powiedziałam  a ona pokonała głową i zamknęła okno ...
Aż tak cierpi że wmawia sobie że ona wróci? Cholera miałam to samo i to nie skończy się dobrze....

Sofia ma urojenia po stracie siostry ?
Co myślicie?

A tak na marginesie to uważajcie komu ufacie, ja zaufałam i nie wyszłam na tym dobrze :/

S-W - Angel Or Demon? -CamrenWhere stories live. Discover now