Rozdział 8

3.3K 277 54
                                    

Stanęłam przy furtce i kilkoma zwinnymi ruchami palców po wyświetlaczu telefonu zamówiłam taksówkę. O dziwo, nie byłam w żadnym stopniu zła, czy rozczarowana. W mojej głowie panowała absolutna cisza i pustka, tak, jakby ktoś skutecznie wymazał moje myśli i uczucia.

– Mogłaś mu odpuścić. – Za moimi plecami stanął Noah i jak zwykle usiłował mnie rozdrażnić. Zacisnęłam mocno usta i przewróciłam oczami.

Słów: „Mogłaś" i „Musisz" także nie ma w moim słowniku, Johnson.

– Nie mogłam. Dlaczego miałabym tego nie mówić? Jeśli to dla niego powód do wstydu, dlaczego nadal to robi? Dlaczego nie przestanie pić i nie ruszy się z kanapy?

Stanął naprzeciwko i skrzyżował ręce na piersi, eksponując tym samym idealnie wyrzeźbione mięśnie.

– Nie znam ich, nie wiem o co chodzi, ale to nie jest takie proste, Zou-Zou. Nie każdy jest taki idealny jak ty – zakpił i posłał mi cyniczny uśmieszek. – To zresztą nie nasza sprawa.

Prychnęłam.

– Za każdym razem, gdy u kogoś dzieje się coś złego, ludzie powtarzają, że to nie ich sprawa. To żałosne.

– A więc uważasz, że wtrącanie się w cudze sprawy jest jak najbardziej w porządku? Nie spodziewałem się tego po tobie.

– Nie uważam, że wtrącanie się w cudze sprawy jest w porządku. Ale jeżeli widzisz, że ktoś cierpi, jeśli potrzebuje pomocy, ale nie potrafi o nią prosić, twoim obowiązkiem jest zareagować. Na tym polega człowieczeństwo.

Zbliżył się i przez jedną, ciągnącą się w nieskończoność chwilę wpatrywał się we mnie, lekko przekrzywiając głowę. Nie uśmiechał się, nie mrużył oczu. Po prostu patrzył, a ja czułam się z tym coraz bardziej niekomfortowo.

– Skończyłeś? – warknęłam w końcu i cofnęłam się o krok, zwiększając odległość między naszymi ciałami.

– Po prostu... Wydajesz się inna, niż początkowo myślałem.

– To znaczy?

Nie odpowiedział. Uśmiechnął się szelmowsko i wskazał ręką jeden z samochodów, stojących na parkingu przy rezydencji Alice i jej wspaniałego męża.

– Odwiozę cię – zaproponował, na co zwinęłam usta w wąską linię.

– Nie, dzięki. Zamówiłam już taksówkę.

Wzruszył ramionami, a jego uśmiech znacząco się poszerzył.

– To ją odwołaj.

Zmrużyłam gniewnie oczy i przeniosłam ciężar ciała na moją prawą nogę.

– Nie mam na to ochoty.

– Daj spokój, Zou-Zou. Chcę z tobą o czymś porozmawiać.

Przełknęłam głośno ślinę i wzięłam głęboki oddech. Wreszcie spojrzałam mu w oczy, starając się ustalić, jakie były jego intencje.

– O czym chcesz ze mną porozmawiać?

Uniósł brwi i spojrzał na mnie z odrobiną politowania. Westchnęłam, rzuciłam pod nosem kilka niekoniecznie przyjemnych słów i niechętnie odwołałam zamówioną chwilę wcześniej taksówkę.

– Zadowolony? – rzuciłam oschle i nie czekając na jego odpowiedź, ruszyłam w kierunku jego samochodu – luksusowego, czarnego SUVa z połyskującym w słońcu lakierem, świadczącym jedynie o tym, że niedawno odebrano go z myjni. Wspięłam się na siedzenie pasażera i zapięłam pasy z głośnym trzaskiem.

START-UP - zakończoneWhere stories live. Discover now