Rozdział 15

3.2K 270 53
                                    

Przysiadłam na podłodze w łazience i oparłam się plecami o szafkę pod zlewem, podkulając nogi aż pod brodę. Przejechałam opuszkami palców po mrowiących wargach i zrobiło mi się słabo na samo wspomnienie tego, co stało się na wczorajszej gali.

Był pijany, Beatrice, a ty byłaś w pobliżu. Po co tak to roztrząsasz? Zaśmieje ci się jutro prosto w twarz, a ty zrobisz z siebie idiotkę.

Ale chociaż chciałam, nie potrafiłam tego nie roztrząsać. Tego, jak wszystkie moje mięśnie odmówiły mi posłuszeństwa, gdy David się do mnie zbliżył. Tego, jak zapłonęła moja skóra, gdy objął dłonią mój policzek. Tego, jak ciepłe był jego usta, gdy mnie pocałował. A także tego, ile rozczarowania skrywały jego oczy, gdy się od niego odsunęłam. A może tylko mi się wydawało?

Może tylko się potknął i wcale nie miał zamiaru mnie całować? Może to był jedynie niefortunny wypadek?

W poniedziałkowy ranek z niechęcią zasiadłam za kierownicą samochodu i specjalnie wybrałam dłuższą trasę, aby zyskać trochę więcej czasu na przemyślenie, co powinnam zrobić. Co powiedzieć, aby go nie urazić, nie rozczarować i nie wyjść przy tym na idiotkę.

Nogi same zaprowadziły mnie pod drzwi mojego gabinetu, tak jakby chciały odciążyć mój pochłonięty ostatnimi wydarzeniami umysł. Zajęłam swoje standardowe miejsce za biurkiem i w mojej głowie zapanowała pustka, a wszystkie scenariusze rozmowy, która się nieuchronnie zbliżała, uleciały w powietrze.

Przesadzasz, Beatrice. Nie ma potrzeby o tym ciągle myśleć. Zaraz tutaj przyjdzie i powie ci prosto w oczy, że...

– Chciałem... – W drzwiach stanął nagle David, a mnie ogarnęła panika. Nie nadawałam się do takich rozmów. Nigdy nie miałam wystarczająco umiejętności miękkich ani odpowiedniego wyczucia.

Weź się w garść. Przecież to tylko David...

– Porozmawiać o sobocie? – zapytałam nienaturalne zachrypniętym głosem. – Nie ma o czym. Za dużo wypiłeś i cię poniosło, rozumiem. Nie musisz unikać mojego wzroku, naprawdę nic się nie stało. Nie wyolbrzymiajmy tego.

Niepewnie wszedł do środka, zamknął za sobą drzwi i stanął nade mną, chowając ręce w kieszeniach swoich ciemnych, garniturowych spodni.

– Nie byłem pijany – odparł, na co wreszcie popatrzyłam mu w oczy i rozchyliłam ze zdziwienia wargi. Miałam wrażenie, że atmosfera w gabinecie staje się coraz bardziej napięta i nie miałam pojęcia, jak temu zaradzić.

Twarz Davida wydawała się śmiertelnie poważna, co sprawiło, że mój żołądek zacisnął się w marynarski supeł.

– Co chcesz przez to powiedzieć?

– Nic, nie musisz się obawiać. Uznajmy to za wypadek przy pracy. – Zmusił się do słabego uśmiechu, ewidentnie po to, aby mnie uspokoić. Ale do spokoju było mi niestety daleko. – Po prostu o tym zapomnijmy, dobra?

– Jasne. Tak chyba będzie najlepiej. – Pochyliłam się do przodu i oparłam łokciami o blat biurka, unosząc na siłę kąciki moich ust.

Nie mogło być chyba bardziej niezręcznie.

Teatralnie odchrząknęłam, próbując przykuć jego uwagę i jakimś cudem rozluźnić atmosferę.

– To co? Gdzie idziemy na lunch? – zapytałam wesoło, na co popatrzył na mnie z niezrozumieniem. – Za rogiem otworzyli jakąś nową włoską knajpkę.

– Mam plany na lunch – odpowiedział sucho, położył na moim biurku plik zaadresowanych do mnie kopert i posłał mi słaby, przepraszający uśmiech. – Może innym razem.

START-UP - zakończoneWhere stories live. Discover now