Rozdział 19

3K 275 94
                                    

– Spałaś dobrze po moim wyjściu?

Spojrzałam z przerażeniem na Noah i nerwowo rozejrzałam się po wnętrzu windy. Na całe szczęście jedynie David, pytająco unoszący brwi, był świadkiem tego niedorzecznego, dwuznacznego pytania.

– Oszalałeś? – wycedziłam przez zaciśnięte zęby, na co uśmiech Johnsona wyraźnie się powiększył.

– Możliwe. – Jego przenikliwy wzrok lekko mnie przeraził. – Z twojego powodu.

– To nie jest liceum, Noah – skwitowałam cierpko. Jeżeli myślał, że ckliwe słówka roztopią moje kamienne serce, to był niestety w wielkim błędzie. – Czy ten tekst kiedykolwiek na kogokolwiek zadziałał?

Uśmiechnął się pod nosem.

– Co robisz w czasie lunchu? – zapytał, a ja walcząc sama ze sobą, aby nie dać ponieść się emocjom, spojrzałam na wyświetlacz nad drzwiami windy, starają się ustalić, jak długo byłam zmuszona przebywać w jego towarzystwie.

– Jem lunch – odparłam wyjątkowo sarkastycznie i zerknęłam ukradkiem na Davida. Posłał mi delikatny uśmieszek, chcąc mnie prawdopodobnie zapewnić, że wszystko jest w porządku, ale zdradziła go napięta szczęka. Aż bałam się, co musiał o mnie myśleć po tym, co powiedział Johnson i jakie scenariusze układały się w jego głowie.

Właściwie dlaczego mnie to tak martwiło?

Teoretycznie była to moja prywatna sprawa. Ale z jakiegoś powodu przejęłam się tym bardziej niż powinnam.

– Dwie przecznice dalej otworzyli nową, tajską restaurację – oznajmił Noah, przykuwając moją uwagę. – Mają genialne ostre...

– Pani dyrektor nie lubi ostrego jedzenia – wtrącił milczący do tej pory David i przybrał kwaśną, zdegustowaną minę. Musiałam się bardzo powstrzymać, aby nie parsknąć nerwowym śmiechem. W tamtym momencie zdecydowanie nie było to odpowiednie zachowanie.

– To na pewno polubi. Jest świetne.

David spojrzał na niego unosząc brew, ale nie odezwał się ani słowem.

– Nie daj się prosić, Beatrice. – Ton Johnsona wskazywał bardziej na rozkaz niż prośbę, dlatego zmierzyłam go spod przymrużonych powiek.

– Nie mam dzisiaj czasu – odparłam. – Zepsuł mi się laptop i nie zrobiłam nawet połowy tego, co zaplanowałam. Bardzo mi przykro, ale musisz spędzić lunch w samotności.

– Masz go przy sobie?

Spojrzałam na niego z niezrozumieniem i uniosłam skórzany pokrowiec.

– Daj mi go. Zobaczę co mu się stało. – Zręcznie przejął mój cenny laptop, po czym obdarzył czarującym uśmieszkiem. – Jeśli wyrobię się do lunchu, spędzisz go ze mną?

Nie podobało mi się to.

Po pierwsze jego nachalność i to, że nie przyjmował, a nawet nie chciał przyjąć mojej odmowy. Po drugie jego bezczelność, a przede wszystkim fakt, że mieszał pracowników w nasze prywatne sprawy, tak, jakby w ogóle nie miał hamulców. Jakby interesował się tylko i wyłącznie sobą.

– Zobaczymy – burknęłam, na co jego oczy niebezpiecznie zabłyszczały.

Wysiadł piętro niżej i wreszcie mogłam odetchnąć z ulgą. Reakcja mojego ciała równocześnie mnie przerażała, jak i fascynowała. Za każdym razem, gdy Johnson pojawiał się obok całe moje ciało boleśnie się napinało, a oddech stawał się płytki, tak, jakbym podświadomie przygotowywała się do walki, choć teoretycznie nie stanowił dla mnie zagrożenia.

START-UP - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz